16 N. Zwykła, Dwa rodzaje miłości, Łk 10, 38-42

Total
0
Shares

Pewien stary, ale bardzo mądry nauczyciel rozmawiał z grupą pełnych zapału uczniów. Wyznaczył im zadanie – na skraju jakiejś mało uczęszczanej drogi mieli znaleźć mały, niezauważony kwiat. Mieli uważnie mu się przyjrzeć. „- Weźcie szkło powiększające i obejrzyjcie delikatne nerwy liści. Zauważcie rozmaite odcienie. Powoli obróćcie liść i zaobserwujcie jego symetrię. I pamiętajcie: ten kwiat mógł pozostać niedostrzeżony i niedoceniony, gdybyście go nie znaleźli i nie podziwiali”.

Gdy uczniowie wrócili po wykonaniu ćwiczenia, stary, mądry nauczyciel powiedział: – Ludzie również są jak ten niedostrzeżony kwiat. Każdy jest inny, ma jedyne w swoim rodzaju talenty i dary. Ale trzeba spędzić z człowiekiem sporo czasu, by się o tym przekonać. Iluż ludzi pozostaje niedostrzeżonych i niedocenionych, bo nikt nie poświęcił im dość czasu i nie podziwiał ich wyjątkowości…

Dziś wysłuchaliśmy tekst Pisma św. z Ewangelii św. Łukasza (10, 38-42) mówiący nam o dwóch postawach podejścia dwóch osób do człowieka, a konkretnie do Jezusa. Maria i Marta, które kochały Go z całego serca ukazują nam różnicę w nawiązywaniu relacji z drugą osobą.

Marta służy w sposób aktywny, czynny. Troszczy się o rozmaite zewnętrzne potrzeby, które mnoży z miłości do Jezusa. W tym zabieganiu troszczy się o tak wielką masę spraw, że w końcu zapomina o Tym – Jezusie, dla którego to wszystko robi.

Maria służy w sposób bierny. Siedzi cicho u stóp Jezusa i wsłuchuje się w Jego słowa. Maria ma czas dla Jezusa, nie narzuca Mu swej woli, pozwala Mu wypowiedzieć, to, co Jezus chce powiedzieć. Maria całkowicie zamienia się w gotowość i przyjmowanie.

Te dwa sposoby służenia Jezusowi, mogą być bodźcem do refleksji, jaka postawa dominuje w naszym życiu. Czy bliższa nam jest Marta z jej aktywną miłością czy Maria z miłością kontemplatywną? Dwie miłości – dwie postawy!!!

W noweli zatytułowanej „Ile ziemi potrzebuje człowiek” Lew Tołstoj opowiada o człowieku, któremu obiecano, że otrzyma na własność tyle ziemi, ile zdąży obejść w ciągu jednego dnia. Człowiek ten wyruszył wcześnie rano, aby zatoczyć jak największe koło. O odpoczynku czy jakimś posiłku nawet nie myślał, szkoda ma było czasu. Było już dobrze po południu gdy spostrzegł, że pora wracać, bo może nie zdążyć na czas. Naturalnie, przecenił swoje woje siły i apetyt posiadania. Nie zdążył dojść do punktu wyjścia. Biegnąc padał z wyczerpania niedaleko celu. Nad usypaną mogiłą ktoś snuje refleksję: „Tyle właśnie ziemi potrzebuje człowiek”.

Bohater Tołstoja przypomina Martę z dzisiejszej Ewangelii. Ona również chciała zrobić wszystko. W tym zabieganiu zapomniała o tym co najważniejsze: o spotkaniu z człowiekiem, o tym, że to właśnie On teraz mówi. Marta w tym zabieganiu i troskach o to, aby było dobrze Jezusowi, zapomina o najważniejszym: o bezpośredniej relacji do człowieka, którego gościła w swoim domu. Wszystkie inne, drobne rzeczy stają się w tym momencie jakby ważniejsze, niż Ten, któremu oddała się bez reszty. Dlaczego Maria usłyszała pochwałę Jezusa, a Marta usłyszała lekki wyrzut: „Troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego”?

Zwróćmy uwagę na to, że Jezus nie potępia postawy Marty, nie wyrzuca jej troskliwości i trudu, który podejmuje dla Niego. Wyrzuca jej natomiast niepokój, jaki w to wkłada, wyrzuca jej rozproszenie, wielość i nadmierną uwagę poświęconą rzeczom drugorzędnym czy nawet bezużytecznym.

W Paryżu żyła pewna rodzina, która pewnego razu zaprosiła do siebie swoich krewnych. Spędzili oni tu ponad tydzień. Jednak czas szybko minął i nadeszła chwila rozstania. Pożegnaniom nie było końca, tak że goście o mały włos nie spóźnili się na pociąg. Pan domu postanowił odwieźć krewnych na dworzec, a że nie miał samochodu, wszyscy udali się do tramwaju. W ostatniej chwili udało im się wskoczyć do wagonu. Goście, lekko zdyszani, zaczęli między sobą rozmawiać i wtedy jedna z osób powiedziała: – No to dzięki temu, że zdążyliśmy na ten tramwaj, zarobiliśmy jakieś 10 minut. Mały Piotruś, który też przyjechał do Paryża, słysząc te słowa zapytał: – I co teraz zrobimy z tymi minutami?

Tak to już jest, że przez połowę naszego życia zastanawiamy się, co zrobić z czasem, który chcielibyśmy dobrze wykorzystać. W taki oto sposób tracimy cenny czas, który udało się nam “zarobić” w pocie czoła[1].

Marta była wciąż tak zabiegana, że nie wiedziała do końca już co ma robić. Wielość rzeczy, które robiła były realizowane w pospiechu i bieganinie. Nie maiła nawet czasu, żeby ucieszyć się tym, co udało jej się zrealizować. Jezus potwierdza jej też, że słuchanie jest lepsze, niż działanie, które nie szanuje wolności i odrębności innych.

Pewna niezbyt zamożna kobieta znalazła jajko. Niesłychanie szczęśliwa zawołała swego męża oraz dzieci i powiedziała: – Skończyły się wszystkie nasze zmartwienia. Popatrzcie: znalazłam jajko! Nie zjemy go, lecz zaniesiemy je do sąsiada, który ma kwokę. Kwoka wysiedzi nam kurczaka, który wyrośnie na dużą kurę. My oczywiście nie zjemy kury lecz będziemy ją karmić aby znosiła nam wiele jaj z których będziemy mieli wiele innych kur a te zniosą nam dużo kolejnych jajek. W ten sposób będziemy mieli dużo kur i dużo jajek. Nie zjemy ani kur, ani jaj, lecz sprzedamy je i kupimy jałówkę. Wyhodujemy ją i będziemy mieli krowę. Krowa da nam cielęta, aż w końcu będziemy mieli spore stado. Sprzedamy je i kupimy kawałek ziemi, potem sprzedamy i kupimy – kupimy i sprzedamy…

Mówiąc to z wielkim przejęciem kobieta żywo gestykulowała. Jajko wypadło jej z ręki i rozbiło się na ziemi.

Nasze zachowanie i rozmowy często przypominają gadaninę tej kobiety: „Zrobię… Powiem… Załatwię…”. Mijają dni i lata a my nie robimy absolutnie nic z tego co obiecywaliśmy[2]. Jest jedynie wiele hałasu, który nikogo nie dopuszcza do działania.

Zauważmy, że Marta w swojej aktywności, nie rozumie swej siostry i nie rozumie Jezusa. Podświadomie czyni Mu wyrzuty, dyktuje, co ma czynić. W aktywizm Marty w sposób subtelny i niezauważalny przez nią, wkradło się szukanie siebie.

Warto zadać sobie pytanie, czy przypadkiem podobnie jak Marta, przypisuje moje potrzeby, pragnienia innym. Nie zwracamy natomiast uwagi na to, czego oczekuje drugi człowiek, a zwłaszcza na to, co ma nam do powiedzenia. W efekcie próbujemy uszczęśliwiać innych na siłę (według naszych wzorów wizji) i narzucać im naszą wolę.

Módlmy się zawsze dla nas o postawę otwartości, ale przede wszystkim wsłuchiwania się w to co mówi nam sam Jezus. Także wsłuchajmy się w to, co mówi nam drugi człowiek, ale przede wszystkim w to, co mówi nam nasze serce. Wtedy każde nasze spotkanie będzie naznaczone bezpośrednią obecnością Jezusa w naszym codziennym życiu, nie będzie zaś szukaniem tylko siebie.

[1] O zarobionym czasie

[2] Niepotrzebna gadanina, Bruno Ferrero

Łk 10, 38-42

Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług.

Przystąpiła więc do Niego i rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła. A Pan jej odpowiedział: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona.

Ps. Refleksja oparta jest na tekście ks. Stanisława Biela SJ

Total
0
Shares
(fot. M H Ryle / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)

Na dobranoc i dzień dobry – Mt 12, 46-50

Rodzina najważniejsza… Prawdziwi krewni Jezusa Gdy Jezus przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze…

Może spodoba Ci się też...