2 N. Wlk. Postu, Lęk przed lękiem, Mt 17, 1-9

Total
0
Shares

Thor Heyerdahl uważał, że mieszkańcy Południowej Ameryki mogli dotrzeć do Polinezji niesieni prądami oceanu. Kierując się starożytnymi rysunkami, zbudował tratwę zwaną Kon Tiki i przepłynął nią 7 tysięcy kilometrów. Dziwna rzecz, bo niegdyś tego człowieka ogarniał zawsze ogromny strach i wręcz lęk przed wodą. Przezwyciężył to uczucie, kiedy łódź, na której płynął przewróciła się w pobliżu wodospadu na jednej z kanadyjskich rzek. Podczas gdy silny nurt rzeki kierował go w stronę wodospadu, dziwna myśl opanowała jego umysł. Przekonał się, które z jego rodziców miało rację w sprawie istnienia Pana Boga. Ojciec był człowiekiem wierzącym, matka – niewierzącą.

Nastąpiło coś dziwnego. Przyszły mu na myśl słowa modlitwy Pańskiej i zaczął się modlić. Nagle ogarnęła go fala niespotykanej energii. Zaczął walczyć z nurtem rzeki i wkrótce panował nad sytuacją. Jakaś niewidoczna siła pospieszyła mu z pomocą. Kilka minut później dotarł do brzegu. Tego dnia, na rzece Oxtongue, Thor pozbył się strachu (lęku) przed wodą i zdobył ponadto coś więcej – pewność, że jego ojciec miał rację.

Podobną sytuację obserwujemy dziś czytając początek 17 rozdziału Ewangelisty św. Mateusza. Tam czytamy, że uczniowie, w rozmowie z Jezusem słysząc to, co im powiedział, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: Wstańcie, nie lękajcie się! (Mt 17, 1-9). Wtedy w ich życiu nastąpiła przemiana. Przystąpili do czynu. Dziś kilka słów uczuciu, które jest obecne w naszym codziennym życiu, bo o… lęku.

Lęk jest różnie ujmowany przez wielu autorów. Najogólniej można powiedzieć, że jest on reakcją emocjonalną na sytuację zagrożenia i zgodnie z poglądem wielu autorów można stwierdzić, iż nie ma lęku bez uczucia zagrożenia. Codzienne życie stwarza mnóstwo nieuniknionych sytuacji, w których człowiek czuje się zagrożony, doznaje lęku obezwładniającego jego ciało i umysł. A zatem można powiedzieć, że lęk-towarzyszy nam przez całe życie i wpływa na nie z różnorakim nasileniem i czasem trwania. Doznają go zarówno ludzie zdrowi jak i cierpiący na różne zaburzenia (w tym zaburzenia lękowe). Ocenia się, że około 5 -10% (a nawet 15%) ludzi na świecie cierpi na zaburzenia lękowe.

Anthony de Mello chętnie przytacza historie, wyjaśniające tajemnice naszej rzeczywistości. Pośrednio też powstawania w nas lęku. Podaje, że my ludzie bardzo często jesteśmy zamknięci w klatce własnych przyzwyczajeń, niczym niedźwiedź krążący w jedną i w drugą stronę po sześciometrowym wybiegu. Gdy po kilku latach usuniemy pręty, niedźwiedź nadal będzie się poruszał w obrębie owych sześciu metrów, tak jakby nadal pozostawał w klatce. Dla niego klatką nadal tam jest. Jego tęsknota obumarła wskutek długich lat niewoli. Pojawił się lęk który nie pozwala pójść dalej…

Pamiętam, że kiedy pracowałem w jezuickim Studio nagrań „Inigo” w Krakowie, montowałem film, który później był przegrywany przez nas w wielu kopiach. Nie pamiętam dokładnie o czym dokładnie był ten film, ale jedyną rzecz, która zapamiętałem to “opowieść o słoniu”. Opowiadał tą historię jeden z bohaterów tego filmu: “Kiedy tylko urodził się ten słoń, jego matka zdechła. Pozostał na świecie zatem sam. Jego właściciel przywiązał go sznurkiem do kawałka pnia. Słoń próbował się uwolnić z tego „więzienia”, które zaserwował mu człowiek, ale nie udawało mu się wyrwać pnia z ziemi, gdyż był za słaby. Tych prób podejmował setki. I tak mijały tygodnie, miesiące, później lata…

Słoń urósł, miał już kilka lat, przestał nawet myśleć o podjęciu kolejnej próby, wyrwania pnia, pracował pomagając ludziom przenosić wielkie konary drzew, biorąc je swoją ogromną trąbą. I co jest ciekawe w tej opowieści, wyobraźcie sobie, że za każdym razem jak kończył pracę, właściciel wracał z nim do tego samego pnia, przywiązywał go starym, słaby sznurem i …. ten słoń, po tych kilku latach, nigdy nie próbował uciec. Mimo, że miał na tyle sił, aby uwolnić się ze swojego „więzienia”, on tego nie uczynił. Do końca życia był przekonany, że nie zdoła wyrwać pnia z ziemi”. Może lęk przed kolejną porażką zakodował w nim brak chęci podjęcia jeszcze jednej, decydującej walki…

Chrystus dziś mówi do nas: Wstańcie, nie lękajcie się. Nie bójcie się pójść do przodu. Inaczej: nie oglądajcie się wstecz (z przeszłości wyciągajcie jedynie wnioski na przyszłość), ale ruszajcie z odwagą przed siebie. Poznawajcie to co nowe, nie bójcie się tego co jest tu i teraz. Poszerzajcie swoje horyzonty widzenia, swój punkt patrzenia. Próbujcie ogarnąć wola i umysłem to, co widzicie, słyszycie, dotykacie, czego doświadczacie tu i teraz. Ubogacajcie tym swoje wnętrze. Próbujcie stale wychodzić poza granice swojego widzenia….

Pewne mongolskie przysłowie mówi: „Żaba żyjąca w studni ocenia rozmiar nieba według krawędzi studni”. Mongołowie to naród zakochany w bezkresach stepów. Z historii znana jest ich ruchliwość i pragnienie swobody. Te cechy do dziś charakteryzują plemiona koczownicze. Powyższe przysłowie ukazuje wyraźnie ich mądrość wobec panoszącej się duchowej ciasnoty.

Czasami podobni jesteśmy do żaby, która ocenia rozmiar nieba po brzegach studni. Dostrzegamy jedynie to, co znajduje się na pierwszym planie. Żaba pływa w wodzie i tylko od czasu do czasu spogląda w górę. Podobnie i my pływamy pośród wielu zadań naszej codzienności. Od czasu do czasu podnosimy wzrok i spoglądamy w niebo, lecz nie dostrzegamy jego bezkresu. Tylko ci, którzy naszą w sobie tęsknotę za nieskończonością potrafią dostrzegać bezkres nieba. I w tym leży paradoks: tylko ludzie spoglądający w głąb własnego wnętrza potrafią właściwie patrzeć na zewnątrz, tylko ci, którzy noszą w sobie tęsknotę za światłem, wykraczającym poza widzialną rzeczywistość, mają wyczucie tego świata. Dla nich nie jest on wszystkim. Tęsknota koryguje to, co dostrzegają i w ten sposób wszystko nabiera właściwej miary.

W jednym ze swoich Ćwiczeń medytacyjnych, św. Ignacy (założyciel zakonu jezuitów) opisuje „trzy klasy ludzi”. Wszystkie trzy klasy pragną naśladować Jezusa, lecz wszystkie trzy są również przywiązane do czegoś, co uniemożliwia urzeczywistnienie tego pragnienia. Pierwsza klasa ludzi – to klasa marzycieli. Widzą problem. Widzą niebezpieczeństwo. Boją się i lękają przed wykonaniem pierwszego kroku. Zbyt mocno lubią jednak swoje przywiązanie, by się od niego uwolnić. Nie podejmują się więc niczego.

Druga klasa – to klasa spryciarzy. Widzą problem. Widzą również niebezpieczeństwo. I oni zbyt lubią swoje przywiązanie, aby się od niego uwolnić. Chcą jednak ustrzec się przed niebezpieczeństwem. I tak, na przykład, będą się codziennie modlić, by nie powstrzymaj ich to od naśladowania Jezusa.

Trzecia klasa – to klasa ludzi czynu. Widzą oni swój problem. Dostrzegają również niebezpieczeństwo. I oni lubią swoje przywiązanie. W przeciwieństwie jednak do dwóch poprzednich klas, gotowi są zrezygnować z tego przywiązania, jeśli po modlitwie uświadomią sobie, że tego Bóg właśnie od nich oczekuje.

Świadomi tego, jak jest w naszym życiu, prośby Boga o siły w przezwyciężaniu naszych codziennych lęków, które bardzo często okazują się być zwykłymi przyzwyczajeniami, abyśmy wstając, podnosząc się z naszych upadków mogli z odwagą stanąć przed Chrystusem i Jemu mogli powierzyć siebie samych. Aby to On w nas działał, a nie nasza pycha.

Mt 17, 1-9

Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba oraz brata jego, Jana, i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto ukazali się im Mojżesz i Eliasz, rozmawiający z Nim.

Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza».

Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!» Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli.

A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: «Wstańcie, nie lękajcie się!» Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa.

A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im, mówiąc: «Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie».

 

 

Total
0
Shares
(fot. bartb_pt / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)

3 N. Wlk. Postu, Woda żywa, J 4, 5-42

Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie…

Może spodoba Ci się też...