Kiedy w 410 roku plemiona Wizygotów pod wodzą Alaryka doszczętnie złupiły Rzym, społeczność Imperium została do głębi poruszona. W bolesny sposób – na ich oczach – rozpadło się to, co zdawało się być niezniszczalne. Wielu ówczesnych intelektualistów wystąpiło z krytyką chrześcijaństwa. Właśnie w nim – w chrześcijaństwie – upatrywali przyczynę upadku Rzymu. I wiele w tym czasie było szyderstwa pod adresem Boga chrześcijan, który nie potrafił zapewnić dobrobytu i szczęścia ludziom. Wtedy – na te właśnie zarzuty – św. Augustyn zareagował pisząc „Państwo Boże”, gdzie oczami wiary próbuje spojrzeć na dramat dziejów ludzkości, wyjaśnić pośrednio dlaczego padł Rzym i całe jego Imperium.
I wtedy na oczach ludzi pokazał jak zmagają się ze sobą dwie wielkie potęgi, dwa „państwa”: dobro i zło, których nie można jednoznacznie utożsamić z konkretnymi instytucjami. Linia podziału, granic tych „państw” przechodzi bowiem przez ludzkie serce, poprzez ludzkie sumienie. Na wstępie do XIV księgi św. Augustyn pisze: „Dwojaka tedy miłość dwojakie państwo uczyniła: ziemskie państwo uczyniła miłość wtórna, aż do pogardy Boga samego posunięta; niebieskie państwo uczyniło miłość Boża aż do pogardy samego siebie posunięta. Ziemskie państwo – w sobie chwały szuka, niebieskie państwo – w Panu”.
Chrystus w dzisiejszej Ewangelii w zaskakująco bezpośredni sposób mówi nam o dwóch światach w stronę których zmierza całe nasze życie. Mieszkańcy (obywatele) jednego z nich nazwani zostali „błogosławionymi”, dla tych, którzy poszli w drugą stronę, Chrystus ma jedynie słowa przestrogi: „biada wam”. Każdy z nas, poprzez codzienne decyzje i uczynki deklaruje się, opowiada i postępuje w drodze, która wiedzie do któregoś z tych „państw”. Trzeciej możliwości nie ma. W tym wypadku nie można mieć podwójnego obywatelstwa.
Ewangelia jest jakby konstytucją Kościoła. Esencją tej konstytucji jest karta z ośmiu błogosławieństwami. Krótkie zdania, które mówią nam wszystko. Święty Łukasz z ośmiu błogosławieństw wybrał tylko cztery i przeciwstawił im cztery przekleństwa. Popatrzmy, komu Ewangelia przepowiada szczęście, a komu nieszczęście.
Szczęście będzie dane:
- UBOGIM – zdanym we wszystkim wyłącznie na Boga.
- GŁODNYM – tym, którzy ciągle pragną czegoś większego – wiecznego.
- NIESZCZĘŚLIWYM – kalekom, chorym, sierotom, samotnym.
- WYTRWAŁYM W CZASIE PRZEŚLADOWANIA – ranionym pod każdym względem.
Nieszczęście będzie dane:
- BOGACZOM – którzy całą ufność położyli w dobrach doczesnych i na ziemi chcieli zbudować sobie mieszkanie trwałe. Stracą oni wszystko i nic nie otrzymają.
- SYTYM – którzy zadowolili sie, tym, co na ziemi, i nie pomyśleli o dobrach wiecznych.
- ŻYJĄCYM BEZTROSKO – którzy nigdy poważnie nie pomyśleli o skarbach, których złodziej nie ukradnie, ogień nie zniszczy, rdza nie zgryzie.
- ZABIEGAJĄCYM O LUDZKĄ CHWAŁĘ – a nie liczącym się z tym, co myśli o nich Bóg.
Z zestawienia błogosławieństw i przekleństw podanych przez św. Łukasza wynika, że szczęście jest dostępne dla człowieka jedynie na trudnej drodze. Łatwa droga, na pierwszym etapie kusząca, wiedzie do dramatu. Jezus powiedział to jasno: “Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7, 13)
Błogosławieństwa w zestawieniu z przekleństwami stanowią wezwanie dla wszystkich wędrujących wąska drogą by wytrwali i nie dali się skusić wygodną drogą. Trud drogi jest przez Boga traktowany jako sprawdzian wiary i miłości.
Jest takie opowiadanie o chłopcu Juanito, który doświadczył tego sprawdzianu. Byto to w Hiszpanii. Bogaty biznesmen w podeszłym wieku nie miał dzieci. Toteż zabierał do siebie co roku na letnie wakacje swego bratanka Juanito. Chłopak za grosz nie odznaczał się pilnością. Myślał o tym jak przeżyć do następnego dnia: żyć beztrosko, być sytym, ubiegać się o ludzkie względy, chwałę, być bogatym… Każdego dnia powtarzał sobie w duchu: – Stryj jest bogaty. Umierając na pewno nie zapomni o mnie…
Kiedy Juanito raz zrobił przy stryju aluzję na ten temat, stryj odrzekł: – Słuchajże, Juanito. W moim testamencie dam ci to, co konieczne dla dobrego startu w życie. Nie martw się. Juanito wtedy bardzo się ucieszył. Zrealizuje bowiem swój plan. Stryj potem umarł na atak serca. Chłopak pobiegł podekscytowany do adwokata, by się dowiedzieć, ile ma odziedziczyć. Adwokat odszukał odpowiednią klauzule, która brzmiała: – Mojemu ukochanemu bratankowi Juanito zostawiam kwotę, 200 peset na małe Pismo św., aby nie budować swego życia na piasku, ale na mocnym fundamencie prawdy”. W tym małym Piśmie św., Juanito zapewne znalazł także i błogosławieństwa, które pomogły mu stać się lepszym człowiekiem.
Dzisiejsza Ewangelia św. Łukasza, daje nam możliwość zatrzymania się nad błogosławieństwami, nad ich treścią. Zatrzymaniem się nad granicą dwóch „państw”: dobra i zła, które posługują się zupełnie przeciwstawną sobie logiką postępowania. Wnikliwe odczytywanie błogosławieństw stanowi wezwanie do zastanowienia nad tym, w jakiej mierze nasze wyobrażenie o szczęściu harmonizuje z tym, które posiada Jezus Chrystus.
Pewien bogacz umarł nagle i, ku swojemu zadowoleniu, obudził się w raju. Suto zastawiony stół wyglądał obiecująco, i cieszył nie tylko oko. Nic dziwnego, że nasz gość zainteresował się warunkami uczestnictwa w tej niebiańskiej uczcie. „- To wszystko kosztuje niewiele: jedną rupię” – odpowiedział jakiś anioł ze służby. Ucieszył się z tego bogacz, miał bowiem jeszcze w oczach swoje nieprzebrane ziemskie dobra. Kiedy jednak chciał wręczyć należność, powiedziano mu z politowaniem: „-Niewiele się nauczyłeś na ziemi. U nas ważne są tylko te pieniądze, które podarowałeś”. Wtedy posmutniał bogacz, gdyż w jednej chwili stał się biedny jak mysz kościelna: uprzytomnił sobie, że nigdy nic nikomu nie ofiarował[1].
Obchodzimy co roku Światowy Dzień Chorego (11 lutego). Chory to ten, który potrzebuje wsparcia. Zapewne w wielu naszych domach są chorzy, którzy cierpią. Ci, którzy potrzebują naszej pomocy. To może być ktoś z rodziny, sąsiad, sąsiadka, kolega, koleżanka, przyjaciel, przyjaciółka. Często wystarczy “aż” i “tylko” dobre słowo… Pamięć o kimś. Świadomość, że nikt o mnie nie zapomniał. Jednym z wielu chorych na tej ziemi był Steve Paul Jobs, który umiera jako miliarder, z fortuną w wysokości 7 miliardów dolarów, w wieku 56 lat na raka trzustki, a oto kilka jego ostatnich słów…
„W tej chwili, leżąc na łóżku, chory i pamiętając całe życie, zdaję sobie sprawę, że całe moje uznanie i bogactwo, które posiadam, jest bez znaczenia w obliczu zbliżającej się śmierci. Możesz wynająć kogoś, kto będzie dla ciebie prowadził samochód, zarabiać dla ciebie – ale nie możesz wynająć kogoś, kto poniesie za ciebie chorobę.
Z wiekiem jesteśmy mądrzejsi i powoli zdajemy sobie sprawę, że zegarek o wartości 30 USD lub 300 USD – oba pokazują ten sam czas. Niezależnie od tego, czy prowadzimy samochód o wartości 150 000 USD, czy samochód o wartości 2000 USD – droga i odległość są takie same, dotrzemy do tego samego miejsca docelowego. Jeśli pijemy wino o wartości 300 USD lub wino o wartości 10 USD, i tak wypijemy je.
Cztery niezaprzeczalne fakty: 1. Nie wychowuj swoich dzieci, aby były bogate. Naucz je, aby były szczęśliwe – Więc kiedy dorosną, będą znać wartość rzeczy, a nie ich cenę. 2. Traktuj swoje jedzenie jak lekarstwo, w przeciwnym wypadku lekarstwo będzie twoim jedzeniem. 3. Kto cię kocha, nigdy cię nie opuści, nawet jeśli ma 100 powodów, by się poddać. Zawsze znajdzie jeden powód, aby zostać. 4. Jeśli chcesz iść szybko – idź sam! Ale jeśli chcesz iść daleko – idź razem”[2]. Jeśli są to faktycznie słowa Steve’a Jobs’a, założyciela firmy Apple, to wynikają one z głębokiej refleksji nad życiem i śmiercią, wobec której Jobs się nieuchronnie znalazł.
Oby refleksja, zaduma nad błogosławieństwami pobudziła nas do czynienia dobra innym ludziom w świecie takim jakim on jest, bo sami go tworzymy, sami go formujemy własnym: językiem, zaangażowaniem, postępowaniem. Świat ten nie zmieni się, jeśli sami od siebie nie będziemy wymagać.
Dziennikarz podczas wywiadu zapytał mnicha kamedułę: “- Co jest najtrudniejszego w waszym eremickim życiu… posty, asceza, milczenie, samotność?”. Mnich po chwili namysłu odpowiedział: „- To, że znamy przyszłość”. Dziennikarz wyraził swoje niezrozumienie, a mnich dodał: „- Wszyscy tutaj obecni wiemy jak będzie wyglądało nasze życie jutro, pojutrze, za tydzień, za miesiąc, za rok, za lat 30… tak samo”. Po czym wyszeptał do siebie samego: „- Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”.
Tajemnica błogosławieństw, czyli świętości, uczciwości i współczucia tu na ziemi, względem siebie i innych ludzi to tajemnica wiecznego szczęścia. Obyśmy tego szczęścia doświadczyli jeszcze tu na ziemi.
[1] Kazimierz Wójtowicz, Glosarium, O bogaczu i uczcie niebiańskiej, s. 212.
[2] Znalezione w Internecie
Łk 6, 17.20-26
Jezus zszedł z Dwunastoma na dół i zatrzymał się na równinie; był tam liczny tłum Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jeruzalem oraz z nadmorskich okolic Tyru i Sydonu.
On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
«Błogosławieni jesteście, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
Błogosławieni, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom.
Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.
Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie.
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie.
Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom».