26 N. zwykła, Na miarę, Mt 21, 28-32

Total
0
Shares

W naszym codziennym życiu ciągle spotykamy się z pozorami, kłamstwem, deklaracjami bez pokrycia, pustymi obiecankami, jednym słowem: nadużywaniem zaufania. Takie cnoty jak honor, słowność, poczucie realizmu i odpowiedzialności, czy szczerość (choćby nawet bolała, ale prawdziwa), straciły jakby rację swojego bytu – istnienia. Te cechy dziś często wyparte są przez konformizm, obłudę i kłamstwo, ładne i oględne słówka wsparte pięknym uśmiechem uszytym w dobrze skrojony garnitur, czy głoszoną po cichu, ale i coraz głośniej zakamuflowaną ideologię. Wydaje się, że można powiedzieć i obiecać co się chce, bo to i tak nie pociąga za sobą żadnych dalszych konsekwencji, a na dziś może być po prostu opłacalne. W ten sposób burzy się stopniowo fundament życia społecznego, jakim jest wzajemne zaufanie i odpowiedzialność.

Życiem steruje zwykłe przechwalanie się tego co to każdy może i potrafi. Taką patologię obrazuje ta zabawna historia: „Późną nocą, gdy właściciel wygasił wszystkie światła w restauracji i zamknął drzwi. Z kąta wybiegły trzy myszy i zasiadły przy barze. Dolewając sobie do kieliszków, zaczęły się przechwalać, czego to one w życiu nie dokonały i jak ważne funkcje pełnią w swojej mysiej wspólnocie. Pierwsza mówiła: ,,Gdy zobaczę pułapkę na myszy, wcale jej nie omijam, ale ostrożnie podchodzę do niej z boku i patyczkiem naciskam spust. Pułapka zatrzaskuje się, a wtedy zębami odciągam zatrzask i zabieram pyszny kawałek sera, który służył za przynętę”. Druga mysz zdążyła w tym czasie wychylić dwa kieliszki trunku, a zatem też nie zabrakło jej fantazji w swoich przechwałkach: “Kiedy ja zobaczę truciznę na szczury, zbieram ją wkładam do worka i niosę do domu. Mielę ją na proszek i dodaję codziennie do mojej porannej kawy. Taka mieszanka sprawia, że cały dzień jestem pełna energii i życia”. Trzecia mysz, słuchając tych napuszonych przechwałek, szykowała się do wyjścia. Zobaczywszy karcący wzrok swych towarzyszek, powiedziała na usprawiedliwienie: ,,Muszę wyjść, ponieważ mam dzisiaj… randkę z kotem”.

Gdy czytamy dzisiejszy tekst Ewangelisty św. Mateusza (21, 28-32) widzimy podobną postawę przechwalania się, działania trochę tylko, jak my to mówimy: „dla publiki”. Postawę taką zaprezentował wobec swojego ojca pierwszy syn: „Idę, Panie, już biegnę! Zaraz pomogę, nie sprawi mi to żadnych kłopotów, wszystko da się zrobić. Nie martw się, zaraz będzie wszystko załatwione…”.Pojawiło się wiele słów, deklaracji i obietnic. Słów, które go nic nie kosztowały, a jakże pozytywne wywarły wrażenie na ojcu i zapewne też osobach, które w tym czasie też tam były obecne. Przy pomocy jednego zdania kupił sobie przychylność, podziw i łaski ojca i chyba nie tylko jego. Notowania tego syna w mgnieniu oka poszły w górę.

Co innego drugi syn. Co prawda jego opryskliwość i niechęć nie powinna znaleźć u nas aprobaty, zgody na takie zachowanie, ale za to potrafimy chyba docenić, przede wszystkim, jego szczerość. Szczera intencja, pierwszy odruch serca, który może nie jest obiektywnie patrząc: miły i dobry, jednakże to co trzeba widzieć, to że człowiek ten szybko zrozumiał swój błąd i zdobył się na opamiętanie. Swoją ostateczną decyzją zmazał złe wrażenie. Czynem naprawił z nawiązką to, co zepsuł nieopatrznym słowem. Imponuje taka postawa, bo wiemy dobrze, jak trudno przychodzi człowiekowi przyznać się do błędu, a jeszcze trudniej go naprawić.

Co prawda Ewangelia nie mówi nic o reakcji ojca, ale chyba i on szybko zmienił zdanie o swoich synach i oddał im sprawiedliwość na podstawie faktów, a nie tylko gry pozorów. Kłamstwo ma krótkie nogi. Na pozorach niewiele się uda zbudować, bo konfrontacja z prawdą zawsze demaskuje obłudę. Ztej krótkiej historii warto dziś wyciągnąć wnioski dla naszego osobistego i także społecznego życia:

Po pierwsze: Z rezerwą i ostrożnością traktujmy słowne deklaracje, zwłaszcza te, które są nazbyt ogólne, gładkie i dużo obiecujące. Czyny są ważniejsze niż słowa i one dopiero tworzą fakty – rzeczywistość. Patrzmy więc bardziej na to, co człowiek robi i dopiero w tym kontekście słuchajmy tego, co mówi. Oceniajmy na podstawie czynów, a nie z haseł. A jeśli już ktoś rzuca hasła i obietnice, to dopilnujmy, aby je potem wprowadził w życie. Drzewo poznaje się przecież po „owocach, a nie po szumie liści”.

Po drugie: Bądźmy cierpliwi i uczmy się od innych. To, ile zaczerpniemy z mądrości i doświadczenia innych ludzi skraca nam niejednokrotnie nasze cierpienia. Nauka, którą czerpiemy od drugiej osoby powinna być przyjęta z pokora i skromności, ale przede wszystkim wdzięcznością. Ucząc się na błędach i doświadczeniu innych nie musimy niepotrzebnie zadawać sobie i innym ludziom niepotrzebnego cierpienia.

Kiedyś grupa osób przygotowywała się do wejścia na Mont Blanc. W przeddzień wyprawy francuski przewodnik wyjaśnił uczestnikom, jakie są warunki powodzenia. ,,Aby osiągnąć wierzchołek – powiedział – należy zabrać ze sobą wyłącznie sprzęt wspinaczkowy. Wszystkie inne rzeczy są zbędne. Macie przed sobą trudną wspinaczkę”. Pewien młody Anglik zlekceważył tę instrukcję i nazajutrz pojawił się objuczony ciężkim kolorowym kocem, pokaźnymi porcjami sera, butelką wina, dwoma aparatami fotograficznymi z wymiennymi zapasowymi obiektywami i kilkoma tabliczkami czekolady. Przewodnik, widząc to, ostrzegł go: „Z tym wszystkim nie ma pan szans. Proszę zabrać wyłącznie najniezbędniejsze przedmioty”. Młody człowiek postawił na swoim…

Wyszedł na czoło grupy zdecydowany pokazać wszystkim co potrafi, i poszedł do przodu. Inni mieli wyłącznie niezbędne minimum wyposażenia. Grupa ruszyła za przewodnikiem. Po paru godzinach marszu, na szlaku znaleziono kolorowy koc, nieco dalej ser, butelkę wina, a jeszcze dalej aparaty fotograficzne i czekoladę. Gdy osiągnięto wierzchołek, siedział na nim młody Anglik. Był na tyle rozsądny, że pozbył się w porę niepotrzebnego balastu. Człowiekowi zdarza się nieraz powiedzieć drugiemu: ,,nie, nie masz racji, ja wiem lepiej”, przez to popełniać błędy, upadać. Ale człowiek zawsze może powstać i przyznać się do błędu. Tylko zatwardziałe, celowe i świadome trwanie w błędzie jest niewybaczalne i najczęściej prowadzi do zguby …

Po trzecie: nie ma takiej sytuacji, której nie dałoby się poprawić i nie ma takiego grzechu, który nie byłby wybaczony. Każdy moment jest dobry, by się nawrócić, zmienić swoje życie i zacząć od początku. Bóg tylko na to czeka. Ale nawrócenie musi być autentyczne, a nie tylko pozorne i powierzchowne.

Przypomina mi to jedną z ulubionych historii Abrahama Lincolna, opowiadająca o człowieku, który zamordował oboje swoich rodziców, a kiedy odczytano mu wyrok, błagał o litość, powołując się na to, iż jest …. sierotą! Podobnie zachował się pewien polityk, zwracając się do sądu ze słowami: „To nie moja wina, Wysoki Sądzie! Nigdy bym tego wszystkiego nie zrobił (chodziło o oszustwa, malwersacje, nieuczciwość), gdyby mnie ludzie nie wybrali!” Zrzucanie winy na innych, bez autentycznego spojrzenia na samego siebie zamyka człowieka w zatwardziałości jego serca.

Miarą autentyzmu i nawrócenia jest szczerość w wyznaniu swoich dotychczasowych win. Na ogół nie potępiamy ludzi za to, do czego potrafią się przyznać. Złości nas tylko to, co przed nami zatajają, licząc na naszą łatwowierność. Bądźmy autentyczni w naszych pierwszych reakcjach, ale nie zapominajmy też o tym, że nie ma człowieka na tej ziemi, który by się nie mylił. Dlatego warto korygować, uzupełniać i udoskonalać swoje postawy. Tylko reflektując i poprawiając swoje postępowanie zdążamy do Naszego Ojca, który jest w Niebie. Wszak na Jego obraz i podobieństwo nas On stworzył, a my jesteśmy tylko narzędziami w Jego rękach. Mamy być i działać dla Niego na miarę wszystkich naszych możliwości!

Mt 21, 28-32
Grzesznicy uwierzyli Janowi

Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: «Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: „Dziecko, idź i pracuj dzisiaj w winnicy”. Ten odpowiedział: „Idę, panie!”, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: „Nie chcę”. Później jednak opamiętał się i poszedł. Który z tych dwóch spełnił wolę ojca?» Mówią Mu: «Ten drugi».

Wtedy Jezus rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wy mu nie uwierzyliście. Uwierzyli mu zaś celnicy i nierządnice. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć».

(Main Photo: Michèle C. Follow / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)

Total
0
Shares
(fot. John Watson Follow / Flickr.com / CC BY-NC 2.0)

27 N. zwykła, Zachłanność, albo wdzięczność, Mt 21, 33-43

Filozof Sokrates chodził ze swoimi uczniami każdego dnia na  rynek.  Ale  nigdy niczego nie kupował. Denerwowało to handlarzy,…

Może spodoba Ci się też...