Królestwo moje nie jest z tego świata…

Total
0
Shares

Cesarz chiński zwołał do siebie młodzieńców swego cesarstwa. Był wśród nich Young Ling. Każdy młodzieniec, który przybywał do pałacu cesarza, otrzymywał przy wejściu maleńkie ziarenko. Cesarz zwrócił się do zebranych młodzieńców: „Następca mojego tronu stoi miedzy wami. Każdy z was otrzymał ziarenko. Ono zadecyduje o waszej przyszłości. Posadźcie je i pielęgnujcie tak, aby wydało owoc, z którym po roku wrócicie do mojego pałacu”.

Ling wrócił do domu i napełnił doniczkę najlepszą ziemią i zasiał w niej otrzymane ziarnko. Każdego dnia podlewał swój zasiew i wystawiał doniczkę na najbardziej nasłonecznione miejsce. Rankiem biegł do doniczki z nadzieją, że zobaczy wybijającą się z ziemi roślinkę. Dni mijały, a z ziarenka nic nie wyrastało. Ling stosował różnego rodzaju nawozy. Wszystko jednak zdało się na nic, po miesiącach wytrwałej pracy w doniczce… nic nie wyrosło.

W końcu przyszedł dzień stawienia się młodzieńców u cesarza z owocem, jaki wydało powierzone im ziarno. Ling nie miał żadnego owocu i trochę wstydził się stanąć przed cesarzem z pustymi rękami. Ale matka nalegała, mówiąc: „Ling, nie masz się czego wstydzić. Zrobiłeś wszystko, o co cię proszono. Idź do pałacu i powiedz uczciwie, jaki jest rezultat twojej pracy”.

Kiedy Ling przybył do pałacu, zdumiony patrzył na wspaniałe kwiaty i dorodne owoce, jakie przynieśli pozostali młodzieńcy. Zmieszany i zawstydzony stanął w koncie, z tyłu zgromadzonego tłumu. Cesarz przeglądał dokładnie przyniesione doniczki z różnorodnymi roślinami. Ling znieruchomiał ze strachu, gdy wzrok cesarza zatrzymał się na nim. „Ej, ty tam w kącie, podejdź bliżej” – powiedział cesarz. Zawstydzony Ling niechętnie podszedł do cesarza. Niektórzy młodzieńcy podśmiewali się z niego, widząc pustą doniczkę. „Jak masz na imię?” – zapytał cesarz. „Ling – wasza wysokość” – odpowiedział zalękniony chłopiec. Cesarz ukłonił się Ligowi i powiedział: „Rok temu każdemu z was dałem ugotowane ziarno, które nie mogło wydać owocu. Ale dzisiaj widzę w waszych doniczkach wszelkie rodzaje roślin, jakie rosną w naszym kraju. Jedynie Ling w swej prawości i uczciwości przyniósł pustą doniczkę, narażając się na wyśmianie i kpiny. Ta prawość i szacunek dla prawdy i odwagi jest znakiem jego szlachetności. Oddajecie pokłon Ligowi, przyszłemu cesarzowi królestwa” /inspirationalstories.com/.

Sądzę, że tak jak i ja, większość z was, a może wszyscy pochwala postawę tego chłopca i jest przekonana, że takie wartości, jak uczciwość i prawda są konieczne w życiu społeczności ludzkiej, że bez nich świat zamienia się w dziką dżunglę, w której toczy się nieustanna walka, w której ciągle ktoś kogoś pożera. Zaś świat oparty na sprawiedliwości, uczciwości i prawdzie staje się bardziej przyjazny, bardziej ludzki. Takie – przekonanie nie idzie w parze z codzienną praktyką. Uczciwość i prawda przegrywają nieraz z prozą codziennego życia.

Ale nie zawsze tak jest. Proponuje oglądnięcie filmu pt. „Tam i z powrotem”, reżyserii Wojciecha Wójcika. Film polski, wyprodukowany w roku 2001, gdzie główne role gra min. Janusz Gajos, Jan Frycz, Olaf Lubaszenko. Teraz kiedy o uczciwości i pragnieniu dotarcia do prawdy (lustracja) tak często mówi się dziś w Polsce, warto zobaczyć ten film. Kilka słów o nim: Jest rok 1965. Andrzej Hoffman (Janusz Gajos) jest wybitnym lekarzem, który mieszka i pracuje w Łodzi. Po wojnie kilka lat spędził w więzieniu. Jedynym dowodem w sprawie był donos złożony Służbie Bezpieczeństwa i jego wojenna działalność (był łącznikiem Armii Krajowej w Anglii).

Pewnego dnia podczas obchodu w szpitalu spotyka Piotra (Jan Frycz), którego znał jeszcze z czasów partyzantki. Piotr za wszelką cenę chce wyjechać z Polski, by na Zachodzie rozpocząć nowe, lepsze życie. Jedynym sposobem, by zerwać z “szarą” polską rzeczywistością, jest zdobycie jak największej liczby pieniędzy i paszportu. Jest tylko jedno rozwiązanie tego problemu: napad na bank. Piotr od dawna przygotowywał plan napadu na konwój bankowy, jednakże do jego realizacji potrzebował wspólnika. Teraz pozyskał go w osobie Andrzeja, dla którego wyjazd za granicę to ostatnia szansa, aby spotkać się z żoną i córką, mieszkającymi w Anglii.

Sytuacja zaczyna się coraz bardziej komplikować, gdyż władze pragną za wszelką cenę zmusić Andrzeja do współpracy. Funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa: Niewczas (Olaf Lubaszenko) szantażuje go fałszywymi zeznaniami świadków, które mogą zakończyć jego praktykę zawodową. W takich okolicznościach jedyne wyjście z tej sytuacji to kradzież pieniędzy i szybki wyjazd. Podjęcie decyzji o napadzie, to dopiero początek drogi ku “wolności”. Dokładne przygotowania mają na celu przeprowadzenie bezkrwawego i błyskawicznego rabunku. Plan zaczyna się wymykać spod kontroli, gdyż podczas akcji ranny zostaje jeden z ochroniarzy. Pogotowie zabiera go najbliższego szpitala. Lekarzem, który będzie go operował, jest Andrzej Hoffman. W trakcie operacji musi podjąć najważniejszą decyzję w swoim życiu: czy uratować życie ludzkie, a tym samym podpisać na siebie wyrok, czy też pozwolić, aby umarł jedyny świadek napadu… przez to móc wyjechać z kraju do Anglii, gdzie od lat czekają na niego: żona i córka…

Nie będę zdradzał Wam jak zakończyła się ta historia, oparta na prawdziwych wydarzeniach z naszej polskiej rzeczywistości lat 60. Powiem jednak krótko: po oglądnięciu tego filmu, człowiek wierzy jeszcze bardziej, że można i trzeba żyć według zasad. Należy ich przestrzegać, bo jeśli się je złamie, wtedy nic nie ma sensu.

Królestwo moje nie jest z tego świata, powiedział Chrystus (J 18, 36-37). Przestrzeganie zasad w naszym codziennym życiu nie jest łatwe. Często właśnie traktowane są, jak „nie z tego świata”. Takie nie życiowe, niepraktyczne, nie na dzisiejsze czasy… Pamiętajmy jednak o tym, że jeśli je się złamie, wtedy tu na ziemi nic nie będzie miało sensu. Dobro i zło będą trzymać się razem za rękę; prawda i kłamstwo będą mówić jednym językiem, radość ze smutkiem będą jednym obłędem. Dlatego warto żyć wartościami i zasadami, mimo, że może nas one kosztują: siły, czas, wyrzeczenia, łzy, czy smutek. Życie bez nich byłoby obijaniem się o bandę, bez możliwości własnego wyboru. W starciu z losem nabieramy sił, które jeszcze bardziej powinny przybliżać nas do Królestwa Boga. Codzienny trud naszego czoła, rąk i umysłu powinien przybliżać nas do Królestwa Chrystusa już tu na ziemi. Głoszenie, przestrzeganie i życie wartościami wydaje się dziś przeżytkiem, tymczasem wielu z nas, podświadomie wie, że gdyby nimi żyć, to na świecie byłoby nam po prostu lepiej.

 

Total
0
Shares
(fot. Martin Fisch / flickr.com / CC BY-SA 2.0)

Syndrom niewidocznego człowieka…

Z końca XIX wieku zachowały się liczne wspomnienia związane z dramatem tysięcy emigrantów, wyruszających z Europy do Ameryki…

Może spodoba Ci się też...