Nie biegnij na oślep, zwolnij (odcinek 2)

Total
0
Shares

Stale jesteśmy w biegu, wciąż mówimy, że nie mamy czasu. Załatwiamy mnóstwo różnych interesów, spraw, czasami niepotrzebnych – stale jesteśmy w tzw. “pogotowiu”.

Po Ostatniej Wieczerzy Pan Jezus wychodzi z Wieczernika otoczony dobrymi ludźmi. Judasz,  jak wiemy opuścił Wieczernik przed czasem, nie zaliczał się już do tego grona. Ośmiu Apostołom Jezus pozwala odpocząć, natomiast trzech najbliższych bierze z sobą i wzywa ich do czuwania. Do grona trzech wybranych należą: Piotr, Jakub i Jan. Najbliżsi przyjaciele zobaczyli w ogrodzie, jak bardzo ich Mistrz przeżywał trwogę. Mimo że Jezus jest w kręgu dobrych, zaufanych ludzi, w obliczu zbliżającego się zagrożenia zaczyna odczuwać silny, wewnętrzny lęk.

Jest to naturalny odruch, bo nawet najodważniejszy człowiek w niektórych sytuacjach bywa wypełniony lękiem. Lęk wobec nadchodzącego nieszczęścia i zła stwarza pokusę ocalenia. Pojawia się ona wtedy, gdy na drodze naszego życia wyrastają poważne trudności, kiedy trzeba zapłacić najwyższą cenę – zapłacić sobą, poświęcić się.

Jezus Chrystus, tuż przed spotkaniem ze złem, chce jeszcze raz prosić Ojca o pomoc, ale też chce przezwyciężyć pokusę pełnienia swojej własnej woli, a więc pokusę ocalenia siebie przed śmiercią. Ojciec może wszystko. Syn wie, że Ojciec Go kocha, stąd Jego słowa: Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ode Mnie ten kielich, ale nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie”. Syn doskonale wie, że Ojciec wybiera najlepsze rozwiązanie i dlatego chce je przyjąć.

Na tym tle można zrozumieć troskę Chrystusa o to, aby Apostołowie przez modlitwę połączyli się z Bogiem, ponieważ atak miał być wymierzony nie tylko w Niego, ale również w nich. Jezus wezwał Apostołów do modlitwy i czuwania. Gdy po raz pierwszych zobaczył, że śpią zamiast modlić się, powiedział im: Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe”. Kiedy Jezus przyszedł do nich kolejny raz i zobaczył, że nadal śpią, wiedział już, że zło ich zniszczy – zabrakło bowiem modlitwy, którą Apostołowie odkładali na potem…

My również niejednokrotnie odkładamy modlitwę na później, czekając na tzw. nastrój. Szkoda czasu na czekanie. Człowiek zagoniony, zmęczony, żyjący w nerwach, z trudnością  znajduje odpowiedni nastrój na modlitwę. W dzisiejszych czasach, wielu ludziom trudno jest odmówić chociaż jedno “Ojcze Nasz” w całkowitym skupieniu. Ale Pan Bóg nie żąda od nas jakiegoś specjalnego nastroju. Mamy ofiarować mu w modlitwie nasz trud i wysiłek – im więcej trudności doznajemy w modlitwie, tym wartościowszą ona się staje, gdyż taka praktyka wymaga od nas pewnej ofiary, naszego zaangażowania.

Jest taka historia opowiadana przez Franciszka Salezego. Franciszek był biskupem. Był bardzo dobrym biskupem! Żył jakieś 400 lat temu. Pewnego razu zajechał na swym koniu do wioski i tam spotkał chłopa, który zagadnął go tymi słowy:

– Szczęść Bożę księdzu biskupowi. Muszę waszej ekscelencji coś wyznać. Czy biskup wie, że potrafię się modlić, nie myśląc o niczym innym?

– To wspaniale – odpowiedział Franciszek – Nie spotkałem jeszcze nikogo, kto by to umiał. Chciałbym cię za to wynagrodzić. Posłuchaj! Jeśli zdołasz zmówić całe “Ojcze nasz” i nie będziesz myślał o niczym innym, dam ci mego pięknego konia. Chłop ucieszył się bardzo i od razu zaczął się modlić:

– Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się Imię Twoje. Przyjdź królestwo Twoje. Bądź wola Twoja…. – Dostanę też siodło, czy samego konia? – pyta nagle w środku modlitwy. Biskup tylko się uśmiechną…

– Niestety, niestety – powiada – Ani konia, ani siodła…

Chłop zrozumiał wtedy, że wszystko stracił, bo nie umiał nawet tej krótkiej modlitwy zmówić w skupieniu.

Dziś wszyscy skarżą się na brak czasu. Zabieganiem tłumaczą częste opuszczanie modlitwy, czy niedzielnej Mszy świętej. Często modlitwa jest odmawiana tak, jak to uczynił chłop z tego opowiadania. Współczesnemu człowiekowi coraz częściej wydaje się, że wszystko od niego zależy, zupełnie zapomina, że to Bóg kieruje światem, że to również On, w swojej Opatrzności, kieruje losem każdego z nas.

Tym bardziej aktualne są słowa Chrystusa: “Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie”. Czuwajcie, to znaczy nic innego, jak: “uważajcie, abyście mogli zobaczyć zbliżające się niebezpieczeństwa, które na was czyhają”. Nie wystarczy być tylko czujnym. Trzeba jeszcze się modlić, aby się nie dać zaskoczyć, gdy przyjdzie pokusa. Szatan zna nasze słabości i zastawia bardzo wyrafinowane zasadzki.

Przyjrzyjmy się uczniom – wyrwani ze snu, wpadli w przerażenie. Przedtem nie czuwali, nie modlili się, jak ich o to prosił Jezus – ich duch okazał się słaby. Piotr wyciągnął miecz, ale Mistrz zaraz go skarcił i nie pozwolił mu walczyć, było już na to za późno. Na ich oczach związali Pana i poprowadzili pod sąd. Wtedy uczniowie rozpierzchli się, uciekli – była to dla nich wielka klęska. Spodziewali się, że u boku Mesjasza będą kimś wielkim, a tu zobaczyli jak został pojmany, związany i poprowadzony jak złoczyńca. Cały świat marzeń i nadziei runął bezpowrotnie. A jeszcze tak niedawno zapewniali Jezusa, że pójdą za Nim do więzienia i na śmierć. Teraz nie byli już w stanie tego wypełnić. A wszystko zaczęło się tak niewinnie – zasnęli na modlitwie, nie byli jej wierni.

Czy ludzie zachowują się jak wiewiórki?

W naszym domu zakonnym w Zakopanem jeden z ojców dokarmiał wiewiórki w ogrodzie. Wkładał w tę opiekę wiele serca i zaangażowania – zrobił nawet tym zwierzakom duży domek z desek. Kiedyś z okna przyglądałem się tym wiewiórkom i tak sobie pomyślałem: jakie one zwinne, szybkie, biegają z drzewa na drzewo, skaczą z pnia na pień, wciąż czegoś szukają,  gonią się jedna za drugą. Gdy znajdą orzechy – od razu chowają je, żeby z nikim się nie dzielić i zgromadzić zapasy na zimę. Podobno później nawet nie pamiętają, gdzie je ukryły. Te małe stworzonka wciąż mają coś do roboty, są przy tym stale są wystraszone, nadpobudliwe i wyglądają tak, jakby nie potrafiły cieszyć się z tego, co już mają.

[metaslider id=1831]

 

Przypomina mi się wtedy kawał o wiewiórkach: Siedzą sobie trzy wiewiórki i każda w ręku trzyma orzecha. Pierwsza rozłupała orzech i patrzy, a tam diament; druga zrobiła to samo ze swoim orzechem i znalazła tam szafir; trzecia zaś znalazła złoto. Na to wszystko, ta pierwsza wiewiórka mówi: – A niech to, chyba zdechniemy z głodu!

Czy człowiek ma w sobie coś z wiewiórki? Może nie dosłownie, ale można znaleźć pewną analogię.

My też stale jesteśmy w biegu, wciąż mówimy, że nie mamy czasu. Załatwiamy mnóstwo różnych interesów, spraw, czasami niepotrzebnych – stale jesteśmy w tzw. “pogotowiu”.

Przy tym całym zabieganiu, często chowamy nasze prawdziwe talenty na później. Ukrywamy  je przed innymi głęboko – zapominając, że je w ogóle posiadamy. Nie doceniamy tego, co już mamy. Czekamy na jakiś wielki cud, na jakąś wielką chwilę. Odkładamy wszystko na później. A to “później”, bardzo często nie pojawia się.

Powiedzmy sobie szczerze: nie pojawi się, gdy nie znajdziemy codziennie chwili dla siebie z Panem Bogiem. Dla siebie na modlitwie w chwili ciszy i zadumy. Każdy potrzebuje drogowskazów, które pokażą mu, jak iść i przede wszystkim… gdzie iść.

Modlitwa jest czasem przyglądania się mapie naszego życia. Spojrzenia na życie jakby z góry, z pewnego dystansu. spojrzenia na ścieżki zachowań, reakcji, planów życiowych, marzeń.

Aby modlitwa była środkiem odprężenia i uspokojenia, trzeba zdobyć się na pewien dystans do życia i wtedy przedstawić Bogu nasze trudności, troski i rozczarowania. Nie ucierpią na tym nasze obowiązki, ani potrzeby bliźnich. Codzienny pośpiech, gwałtowne tempo życia powodują depresję, zniechęcenie, poczucie beznadziejności. Jeszcze to, tamto, “kiedy ja to wszystko zrobię?” Modlitwa, zbliżając nas do Boga, zbliża nas do również ludzi.

Wiewiórka, w swoim zabieganiu, ma jedną bardzo dobrą cechę – gromadzi zapasy żywności, podobno często zapominając o tym, gdzie je zakopała, ale najważniejsze jest to, że przyczynia się w ten sposób do rozsiewu nasion drzew, po których potem biega, szukając nowego pożywienia. Aby nie zginać podczas skoków, natura obdarzyła ja długim, puszystym ogonem, który zawsze stabilizuje kierunek lotu – dzięki temu potrafi zawsze dobrze wylądować na ziemi.

W pewnych sytuacjach tylko modlitwa pozwala człowiekowi zachować równowagę, by mógł dobrze i bezpiecznie wylądować. W chwilach lęku, wahania, niepewności, niepokoju – modlitwa jest jedynym sposobem odnalezienia się, wyrównania oddechu, odzyskania wewnętrznego ładu i pełnej harmonii. Aby tak się stało, potrzeba nam wewnętrznej pokory.

Stara legenda opowiada o tym, że wódz pewnego plemienia przyszedł pewnego razu do starego mnicha po radę: – Ojcze – powiedział – zazdroszczę ci, że w swoich dziełach potrafisz zawrzeć zawsze tyle mądrości, to niesamowite. Zakonnik popatrzył na przybysza pełnym spokoju wzrokiem, ale i z pewnym zdziwieniem, po czym rzekł: – Pozwól, że cię gdzieś zaprowadzę.

Wyszli z chaty w której mieszkał zakonnik i udali się do ogrodu, który był nieopodal. Rosły w nim piękne róże, piwonie, a trawniki i żywopłot były równo przystrzyżone. Widać było, że ktoś bardzo mocno się trudzi, aby utrzymać ogród w takim stanie. W oddali ujrzeli drugiego mnicha, który właśnie przycinał róże. W pewnym momencie przerwał swoją pracę i złożył ręce do modlitwy. – Widzisz – rzekł mnich – z tych złożonych rąk spływa ukryta siła i mądrość na nasz świat. Z rąk złożonych do modlitwy a nie z moich ksiąg (Marcin Melon).

Źródłem naszej wewnętrznej harmonii jest świadomość, że przecież zawsze jest Bóg, który nad wszystkim czuwa i wszystkim kieruje – i że ja w każdej trudnej chwili jestem z Nim złączony. To zwłaszcza w ciężkich chwilach z Nim rozmawiam. To Jemu powierzam się i to Jemu bardzo ufam. To zaufanie Bogu i codzienna modlitwa, dają nam pewność szczęścia na ziemi oraz osiągnięcia upragnionego celu, jakim jest niebo. Dzięki temu bowiem, nie biegniemy na oślep, ale podejmujemy dojrzałe, świadome i ważne decyzje, które oddziaływają na nasze codzienne życie.

Total
0
Shares

Zrzuć pancerz i podziel się wiarą (odcinek 1)

Czy ludzie zachowują się jak żółwie? Dążymy do osiągnięcia wysokiego standardu życiowego. Dom i samochód, to przedmioty, bez…

Może spodoba Ci się też...