Uciekając przed straszliwym pożarem, jaki ogarnął sawannę, lew i skorpion spotkali się na brzegu rzeki. Wystraszone płomieniami zwierzęta rzuciły się do wody, aby przepłynąć rzekę i ujść z życiem.
Niestety, skorpion nie potrafił pływać. Utonąłby zaraz po wejściu do wody. Natomiast lew w wodzie radził sobie całkiem dobrze. Nie miał wyjścia. Tak więc skorpion pokornie poprosił Iwa, aby przeniósł go na drugi brzeg i ocalił przed spaleniem.
– O, nie! – oburzył się lew – wiem na co cię stać: ukłujesz mnie swym trującym żądłem i umrę!
Skorpion jednak nalegał:
– Pomyśl rozsądnie! Nie ukłuję cię. A to z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego że nie jesteś moim wrogiem. Mało tego, ratujesz mi życie, czyli jestem winien ci wdzięczność. Po drugie, gdybym cię otruł, utonąłbyś, a skoro ja nie umiem pływać, to utonąłbym, poszedłbym za tobą na dno. Dlatego proszę cię, abyś się zastanowił i przestał się bać.
Argumentacja przekonała Iwa, który zgodził się w końcu oddać przysługę skorpionowi i przenieść do na drugi brzeg. Kazał mu wskoczyć na swój grzbiet i rozpoczął przeprawę.
Kiedy dopłynęli do połowy rzeki, bystry nurt zmusił Iwa do bardziej energicznego poruszania łapami, aby pokonać prąd wody. Zaczęło to niepokoić skorpiona, który straszliwie zaczął denerwować się, panikować. I w pewnej chwili tracąc panowanie nad sobą wbił swoje trujące żądło w potężny grzbiet króla zwierząt, który sparaliżowany bólem – tonąc – zdołał jeszcze zawołać:
– I gdzie tu rozsądek?
Na co skorpion wystawiwszy usta z wody zdążył odpowiedzieć:
– To nie logika, ale przeklęty charakter, który się we mnie odezwał!
Wschodzi słońce i zabiera resztki mroku, jaki pozostawiła noc.
Pająk w powietrzu przędzie swoją pajęczynę. Roztrzepaniec pokonuje ulice Melo, swojego miasteczka. Wszyscy mają go za szaleńca. Trzyma w ręku lustro przyglądając się swojej posępnej twarzy.
– Co robisz, szalony?
– Ciszej. – odpowiada – kontroluję wroga!
Bruno Ferrero