Sławny francuski pilot i pisarz Antoine de Saint-Exupery zmuszony był do lądowania na Saharze, tysiąc mil od cywilizacji. Dokonując naprawy uszkodzonego silnika i spoglądając na kończący się zapas wody, Saint-Exupery stanął w obliczu śmierci. Jak dwaj bokserzy, przypatrywali się sobie nawzajem, oko w oko.
Zetknięcie się ze śmiercią Saint-Exupery’ego, przypomina słowa Johna McLellanda z jego książki pt. Klown i krokodyl: „Pewnego dnia grupa ludzi uda się na cmentarz, będzie uczestniczyła w krótkiej ceremonii pogrzebowej i powróci do domu. Powrócą wszyscy, oprócz jednego. Tym jednym będziesz ty”. Robert Herhold tak się wyraża: „Wielka skoda, że umieranie jest ostatnią rzeczą, jakiej dokonujemy, ponieważ mogłoby ono nas tak wiele pouczyć o życiu”. Miesiąc listopada to czas zadumy i refleksji. To czas ukierunkowany na myślenie o tajemnicy śmierci. Do tego nawiązują dzisiejsze czytania, a zwłaszcza tekst Ewangelisty Łukasza (20, 27-38).
Faryzeusze i Uczeni w Piśmie ponownie chcą Jezusa zaskoczyć i przede wszystkim wystawić na próbę, a także pochwycić w wierności nauce Prawa. Ta rozmowa Jezusa z tymi ludźmi ukazuje nam jak w bardzo umiejętny sposób Jezus ukazuje ich błędy w myśleniu. Czego dotyczyła ta rozmowa i cały spór? Poszło o tajemnicę śmierci i co jest po niej. Poszło o zmartwychwstanie i życie wieczne, oraz co będzie po tym życiu na tej ziemi, gdzie przyszło nam żyć.
W Chinach, archeolodzy odkryli, że pierwszy cesarz zjednoczonych Chin, Qin Shi Huang (259-210 p.n.e) nakazał swoim poddanym nieustannie szukać eliksiru nieśmiertelności. Na znalezionych 48 drewnianych tabliczkach można odczytać dekrety cesarza, gdzie znajdujemy odpowiedzi lokalnych władz, które informują o przebiegu poszukiwań. Qin Shi Huang objął władzę nad królestwem Qin mając jedynie 13 lat, aby ćwierć wieku później, mając 38 lat podbić pozostałe sześć królestw terytorium dzisiejszych całych Chin, gdzie założył pierwszą dynastię władców zjednoczonego kraju.
Cesarz ten zasłynął przede wszystkim rozkazem wybudowania Muru Chińskiego, który chronił kraj przed nomadami z północy. Szacuje się, że przy budowie tego muru zginęło około miliona ludzi. Na polecenie Cesarza wykopano kanał między dopływami największych rzek południowych Chin – Jangcy i Rzeki Perłowej. To on za życia stworzył ogromna armię, która przez przypadek została odkryta w 1974 roku w małej wiosce położonej 30 km na wschód od Xi’an. Każdy z 8 tysięcy wojowników jest inny. Miał podobno własne, prawdziwe uzbrojenie. To niewiarygodne, ale potężna „Terakotowa Armia” – żołnierze posągi – to zaledwie niewielki fragment gigantycznego grobowca-mauzoleum, jaki w III w. p.n.e. wzniósł dla siebie cesarz Qin Shi Huang, zwany Pierwszym Cesarzem Chin. Wojownicy mieli strzec dostępu do cesarskiej nekropolii oraz pomóc cesarzowi odzyskać władzę w życiu pozagrobowym. Badacze uważają, że grobowiec może zajmować powierzchnię nawet 56 km2 (!) Aby odsłonić je w całości trzeba byłoby przenieść 12 wiosek i 6 fabryk…[1]
Chiński władca chciał żyć wiecznie, szukając eliksiru nieśmiertelności. W tym celu wysłał wyprawy na wyspy Morza Wschodniego i trzykrotnie odwiedził wyspę Zhifu, na której podobno znajdowała się góra nieśmiertelności. W ciągu ostatnich 10 lat swojego panowania Qin Shi Huang nieustannie odbywał inspekcje w całym kraju, podczas których poszukiwał uzdrowicieli i magów, znających przepisy na specyfik chroniący od śmierci. Według jednej wersji, cesarz zmarł zatruty rtęcią, która była częścią „eliksiru nieśmiertelności”, opracowanego przez lekarzy sądowych[2].
Postać Qin Shi Huang’a i jego życie, zwłaszcza jego lęk przed śmiercią i poszukiwanie eliksiru wiecznego życia mówi nam o prawdzie, koło której nie potrafimy i nie możemy przejść obojętnie. Od początku istnienia ludzkości, ludzie boją się śmierci. Chcielibyśmy żyć wiecznie! Kiedy byłem na tzw. „próbie nowicjackiej” w szpitalu, opiekowałem się ludźmi chorymi na raka. Oni nie musieli nic mówić ustami, w ich oczach było widać ten mocny krzyk: ja chcę żyć! Tak wołają chorzy, ale też i zdrowi, tak wołają biedni, tak wołają bogaci, tak wołają wierzący i niewierzący, tak wołają kobiety, mężczyźni, dorośli i dzieci.
Dzisiejsza Ewangelia św. Łukasza ukazuje nam, że zainteresowanie życiem po śmierci – za czasów Jezusa Chrystusa – również było ogromne. Niewierzący w zmartwychwstanie ciał Saduceusze, chcąc ośmieszyć Jezusa zadali mu pytanie, oczywiście podchwytliwe pytanie: czyją żoną będzie po śmierci kobieta, która w swoim życiu na ziemi miała kolejno siedmiu mężów? Pan Jezus widząc płytkie patrzenie na sprawę zmartwychwstania od razu próbuje wykorzystać błędy w myśleniu Saduceuszów. Mówi im: „Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani są za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, oni się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją”.
Chrystus bardzo często przypominał prawdę o życiu wiecznym. W Ewangelii św. Jana czytamy: „Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości” (J 10, 10), bo „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, nie umrze na wieki” (J 11, 25-26). Jako osoby wierzące ufamy słowom Chrystusa, spodziewamy się zmartwychwstania i oczekujemy Chrystusowego powrotu w chwale, gdyż On powoła nasze ciała z martwych do nowego, wiecznego życia. Nowość tego życia jest jednak dla nas wezwaniem, aby już teraz na tę „nowość” zasługiwać, aby to nasze życie było godne przyszłej chwały zmartwychwstania.
Bardzo dobrze ilustruje te nasze wizje zmartwychwstania i życia wiecznego pewna opowieść: Dwóch mnichów (pobożnych i roztropnych) umówiło się, że ten, który pierwszy umrze, da znać drugiemu, czy zaświaty wyglądają tak, jak oni sobie to wyobrażali, czy też inaczej. Meldunek miał być krótki i rzeczowy, i miał zawierać zasadniczo jedno słowo: albo „totaliter”, czyli „całkowicie tak”, albo „aliter”, czyli „inaczej”. Po śmierci pierwszego z nich przychodzi Wiadomo do tego drugie mnicha: „totaliter aliter”, czyli „zupełnie inaczej niż się nam wydaje”, niż wydawało się dyskutującym z Jezusem. On to wyjaśnił, ale człowiek to pojmował na swoje rozumowanie.
W sposób docierający do naszej świadomości sprawy zmartwychwstania w krótkiej, ale jakże pięknej sentencji skonkludował żyjący prawie 400 lat temu św. Franciszek Salezy, bisku Genewy: „Życie to czas, w którym Boga szukamy, śmierć to czas, w którym Go znajdujemy. Wieczność to czas, w którym Go posiadamy. Zatem trzeba na koniec naszego rozważania zapytać siebie w jaką wieczność wierzymy – czy tę, która jest wytworem naszej wyobraźni? Czy w tę, która jest przebywaniem z Bogiem Żywym, Bogiem żyjącym, a nie umarłych? Po prostu, czy wierzę w zmartwychwstanie umarłych i życie wieczne w przyszłym świecie? Jeżeli wierze, to muszę reflektować swoje postepowanie, swoją wizję Boga, swoją przyjaźń z Nim w Jezusie Chrystusie. Tej refleksji nie zabrakło na pewno nie jednemu człowiekowi, ale jeden z nich, Roger Warren, tkacz z angielskiego hrabstwa Lancaster, został skazany na karę śmierci przez powieszenie, gdyż pomagał księżom katolickim i dawał im schronienie w swoim domu. Założono mu stryczek na szyję, ale kiedy wyciągnięto mu spod nóg drabinkę, stryczek zerwał się i Warren upadł na ziemię. Po paru chwilach skazaniec doszedł do siebie. Uklęknął i modlił się cicho. Jego oczy wpatrzone były w niebo, a twarz promieniowała radością.
Dowódca zaproponował mu jeszcze raz wolność, jeśli wyrzeknie się swej wiary. Warren podniósł głowę i rzekł: – Jestem gotów tak samo jak przedtem umrzeć za Chrystusa. Róbcie ze mną, co chcecie. – I ponownie przystawił sobie drabinkę. – O co chodzi, po co ten pośpiech? – krzyknął dowódca. Warren odpowiedział: – Gdybyście widzieli to, co ja właśnie ujrzałem, spieszylibyście umrzeć tak samo jak ja. Kat założył mu silniejszy powróz i znów wyciągnął drabinkę spod nóg. Tak zmarł męczennik, Robert Warren.
Wiara w zmartwychwstanie powinna pobudzać nas do lepszego życia, wierniejszego wypełniania obowiązków, gorliwej służby Bogu i ludziom – bliźnim. Metą bowiem naszego posługiwania jest zmartwychwstanie, bo jeśli Chrystus zmartwychwstał, to i my zmartwychwstaniemy.
Ciężko chory schwycił dłoń lekarza: – Doktorze, tak boję się śmierci. Jak to będzie po drugiej stronie? – Nie wiem – odpowiedział lekarz. – Nie wie pan? – wyszeptał umierający. Zamiast odpowiedzi, lekarz otworzył drzwi. Wtedy wpadł do pokoju pies, skacząc na niego i pokazując na wszelkie sposoby, jak cieszy się, że widzi swego pana. Wtedy lekarz zwrócił się do chorego: – Czy widział pan, co zrobił ten pies? Nie był nigdy w tym pomieszczeniu i nie zna ludzi, którzy tu mieszkają. Wiedział jednak, że jego pan jest po drugiej stronie drzwi, dlatego wbiegł z radością, gdy tylko się one otwarły. – Widzi pan, ja też nie wiem dokładnie, co nas czeka po śmierci, ale wystarcza mi, że wiem, iż mój Pan i Mistrz jest po drugiej stronie. Dlatego, gdy pewnego dnia drzwi się otworzą, wejdę tam z wielką radością.
W starej sztuce teatralnej pt. Każdy człowiek, Bóg wysyła do bohatera Śmierć, aby mu oznajmiła, że życie jego zbliża się do końca. Kiedy „Każdy człowiek” otrząsa się z szoku, prosi Śmierć, aby pozostawiła mu jeszcze kilka minut czasu. Chce bowiem poprosić swoich przyjaciół: Pieniądz, Sławę i Władzę, by mu towarzyszyli w ostatniej podróży. Śmierć uprzejmie wyraża zgodę, ale przyjaciele, jeden po drugim, odnawiają. W końcu tylko jedna osoba zgadza się, by mu towarzyszyć. Na imię jej: dobre Uczynki.
Kiedy śmierć przyjdzie po nas, żaden z przyjaciół nie będzie nam towarzyszył w przejściu do nowego życia prócz Dobrych Uczynków.
W Londynie jedna z tablic pamiątkowych składa hołd niejakiemu Karolowi Gordonowi. Oto treść napisu:
Pamięci Karola Gordona,
który zawsze i wszędzie oddawał
Swoje siły – słabemu
Swoje dobra – ubogiemu
Swoje współczucie – cierpiącemu
Swoje serce – Bogu.
Jak mówią często Amerykanie i chyba nie tylko oni: „W życiu pewne są tylko dwie rzeczy: śmierć i podatki”. Co do pierwszego to myślę, że wszyscy mamy pewność, bo jak pisze Bernard Show: „Statystyki dotyczące śmierci są dość wstrząsające. Na każdego jednego człowieka umiera jeden…”. Co do podatków to się nie wypowiadam, bo nie wiem, czy wszędzie na całym świecie one obowiązują, bo jest to sprawa indywidualna każdego kraju. Musimy zatem przede wszystkim pamiętać, że Bóg jest Bogiem nie tylko umarłych, ale przede wszystkim żywych. Śmierć i zmartwychwstanie to skierowany do nas „szyfr miłości”, który często źle interpretujemy, bo bierzemy go na naszą ludzką logikę.
Dlatego warto zapamiętać zdanie jednego z kaznodziei: „Umrzeć bez Chrystusa to tak, jakby odebrać sobie życie”. Śmierć doczesna należy traktować jako integralną część życia i zarazem początkiem czegoś nowego, lepszego, ciekawszego, interesującego, czy pozytywnie zaskakującego. Jeśli tak podejdziemy do śmierci, to będzie nam łatwo odejść z tego świata, ale to znaczy również, że jest w nas wiara w zmartwychwstanie, a to początek wielkiego szczęścia, o które tak bardzo za życia walczymy. Nic tak nie ożywia, jak perspektywa zmartwychwstania!
——————–
Łk 20, 27-38
Uduchowione życie zmartwychwstałych
Podeszło do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: „Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat pojmie ją za żonę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu”. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy pojął żonę i zmarł bezdzietnie. Pojął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę».
Jezus im odpowiedział: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania.
A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa o krzewie, gdy Pana nazywa „Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba”. Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją».
Wersja krótsza
Ewangelia Łk 20, 27. 34-38
Jezus powiedział do saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania.
A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa o krzewie, gdy Pana nazywa „Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba”. Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją».
——————-
[1] https://www.projektswiat.pl/2015/11/terakotowa-armia-tajemnice-cesarskiego-grobowca/
[2] https://wolnemedia.net/chinski-cesarz-poszukal-eliksiru-niesmiertelnosci/