Wiosną 1974 roku, gazeta Dziennik Polski przedstawił wyniki zorganizowanej wówczas kontroli w jednej z dzielnic Krakowa. Kontrola dotyczyła… pojemników na śmieci. Sprawdzono wtedy zdecydowaną większość kontenerów na śmieci, gdzie znaleziono mnóstwo niepotrzebnych i bezużytecznych przedmiotów. Najbardziej jednak bolesne było to, że wśród wszystkich tych rupieci odseparowano kilka ton pieczywa. Czerstwy, pokryty pleśnią chleb, tak ciężką pracą zdobyty i wydarty w trudzie pracy Matce Ziemi, został zrównany z odpadami produkcyjnymi[1].
Tak było we wspomnieniach z lat 70’tych, ale dzisiaj wcale nie jest lepiej. Co sekundę Polacy wyrzucają do pojemników ze śmieciami średnio aż 184 bochenki chleba. Mimo ogromnego szacunku, jakim otaczane jest w naszym społeczeństwie pieczywo, marnujemy jego rekordowe ilości. To najczęściej wyrzucany do kosza produkt spożywczy w domach. Ponad 60 procent z nas regularnie wyrzuca chleb do śmietnika. To smutna statystyka w świecie, gdzie duża część społeczeństwa umiera z głodu. Każdego dnia ponad 800 milionów ludzi kładzie się spać głodnym, z czego ok. 300 milionów to dzieci. Co 3,6 sekundy umiera z głodu człowiek, w większości dzieci poniżej piątego roku życia. Ponad miliard ludzi na świecie musi przeżyć za mniej niż 1 dolara dziennie. Kolejne 2,7 miliarda walczy o przeżycie za mniej niż dwa dolary. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) 1/3 ludności świata jest dobrze odżywiona, 1/3 jest niedożywiona, a 1/3 głoduje. Od razu przepraszam Was za tak drastyczny opis rzeczywistości, której często nie mamy świadomości. W latach 1990-tychponad 100 milionów dzieci zmarło z chorób i głodu. Można było temu zapobiec za cenę dziesięciu bombowców Stealth lub za dwudniowe światowe wydatki na cele wojskowe. To są te realia… Tak było w latach 90’tych, dziś przemysł wojskowy i militarny rozbudował się do jeszcze większych rozmiarów. Z jednej strony mamy ogrom zniszczeń i śmierć, które niosą te militaria, a z drugiej kromkę chleba, której brak zabija setki milionów. Mieszkańcy krajów rozwiniętych rocznie marnują tyle jedzenia, ile wystarczyłoby na wykarmienie wszystkich mieszkańców Afryki.
Chrystus w swojej modlitwie mówi: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” (Mt 6,11), a to oznacza, że zna doskonale nasze potrzeby. Potrzebujemy do życia chleba i wody (symbol jedzenia, które daje nam siły fizyczne), ale potrzebujemy też odpoczynku-snu, ale również powietrza. Ten powiew powietrza, to nie tylko nasze płuca nim wypełnione, ale również powietrzem możemy nazwać to, co nas otacza. Ludzi, którzy są obok nas możemy traktować jak powietrze, ale możemy tymi ludźmi tak otoczyć się, aby dawały nam powietrze-ducha.
Najczęstszym miejscem, gdzie spotykamy naszych najbliższych jest stół. To tam odbywają się sprawy ważne, bo przecież przy nim nabieramy naszych sił fizycznych, ale także i ducha. Monika Walecka, napisała książkę pt. „Opowiadania drewnianego stołu”. Sama treść dotyczy potraw, ale we wprowadzeniu czytamy: „Stary, drewniany stół — miejsce rodzinnych i przyjacielskich spotkań, gorących dyskusji, serdecznych toastów i wspaniałych przyjęć. Miejsce, przy którym kolejne pokolenia wspólnie biesiadują i rozkoszują się zarówno pysznym jedzeniem, jak i ciepłem domowego ogniska. Miejsce magiczne, zarezerwowane tylko dla najbliższych, którym chcesz sprawić przyjemność. Na takim stole nie wypada położyć byle czego.”[2]
My dzisiaj niestety, ale nie doceniamy wspólnoty stołu. Siadamy przy nim szybko w pośpiechu, często nie zastanawiając się nawet co jemy, a co dopiero, kto przygotował nam i podał na stół ten posiłek, który przecież jest tak bardzo ważny dla naszego życia. Czy zastanawialiśmy się może kiedykolwiek, ile czasu ktoś musi poświecić swojego życia, aby mi podać posiłek, który daje mi energię, potrzebną do mojego życia? Ile ktoś musi stracić swojego życia, aby mi tego życia oszczędzić, czy nawet go dodać, abym mógł realizować to, co chce i żyć tak, jak chce? To są niejednokrotnie tysiące, dziesiątki tysięcy godzin ofiarowane nam bez naszej świadomości, że tak jest. Siedząc obok siebie nie dostrzegamy drugiej osoby, która często również spogląda dziś częściej na swój tablet, czy komórkę, niż w nasze oczy. Jedzenie spożywane w pośpiechu, na stojąco i bez prostego słowa: „dziękuję”, który wyraża wdzięczność dla czyjejś pracy, czasu i poświęcenia, a tak naprawdę otwartości i miłości. A dziś często jest tak, jak to wyraża takie opowiadanie:
„Staremu ojcu drżały ręce i często podczas obiadu wylewał zupę na stół, czasami wypadło mu jedzenie z ust. Syn i jego żona z trudem ukrywali swoją irytację. Znaleźli – w swoim mniemaniu – sposób, posadzili ojca w kącie izby. Siedział tam samotny i ze smutkiem spoglądał na stół. Na swoje nieszczęście pewnego dnia stłukł talerz. Synowa zwymyślała teścia i odtąd staruszek musiał jeść z drewnianej miski. W jakiś czas potem pięcioletni wnuczek przyniósł do domu kawałek deski. – Co chcesz z nią zrobić? – zapytał zaintrygowany ojciec. – Mocne miski dla ciebie i mamy, żebyście mieli z czego jeść, gdy będziecie starzy. Rodzice chłopca popatrzyli wymownie na siebie. Natychmiast usadzili dziadka przy wspólnym stole. Odtąd nie narzekali już, że siorbie albo że coś wylał na wspólny stół” (opowiadanie pt. „Dziadek i wnuczek”).
Pan Jezus w czasie Ostatniej Wieczerzy spotyka się ze swoimi apostołami przy stole. Jak bardzo ważne musiało być to spotkanie przy stole, jeśli wysyła dwóch z nich, aby przygotowali kolację w Wieczerniku. To tak, jakbyśmy dzisiaj w Krakowie kazali przygotować kolację w Wierzynku, który dla tego miasta jest symboliczny. Jezus miał świadomość, że jest to ostatni posiłek, który spożyją razem. Przy tym posiłku miał posilić swoje ciało, które potem będzie katowane przez oprawców, ale również miał posilić ducha, którego „wyda za zbawienie świata”. Dlatego też ostatnie dni życia Chrystus pragnie spędzić w atmosferze przyjaźni. My, przy stole spotykamy się, aby coś zjeść, porozmawiać, podzielić się doświadczeniami dnia, wreszcie także po to, by miło spędzić czas. Mówimy wówczas o wspólnocie stołu.
Również Jezus zatroszczył się w sposób szczególny o spotkanie ze swoimi uczniami w Wieczerniku. Czytamy: „I posłał dwóch spośród swoich uczniów, dał im polecenie przygotowania gospody, w której mógłby wraz z nimi spożyć Paschę, spożyć posiłek”. Właśnie w tym miejscu, w gronie swych najbliższych Jezus spożywał obrzędową wieczerzę paschalną. I mimo tego, że zapewne było to spotkanie, które obfitowało w jedzenie, rozmowy – najprawdopodobniej odbywało się w poważnej atmosferze, ponieważ rozgrywały się tam wielkie sprawy. To właśnie tam, w Wieczerniku Pan Jezus pożegnał się z apostołami, dał im ostanie testamentalne zlecenie, tam też objawił im swoje najważniejsze „nowe” przykazanie /mandatum novum/, tam przepowiedział zdradę Judasza, a także trzykrotne zaparcie się Piotra. To właśnie tam zostały ustanowione sakramenty: Eucharystia i kapłaństwo; tu uczniom powierzył głoszenie Ewangelii. W wieczerniku też, po raz pierwszy, Zbawiciel nazwał ich swoimi przyjaciółmi. Po umyciu nóg i ukazaniu, jak powinna wyglądać służba, nastąpiło ustanowienie Eucharystii. «Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje». A potem kielich: „Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów” (Mt 26,26-28). Eucharystia jest dla nas jakby testamentem, który przekazał nam Pan Jezus. Testamentem stale aktualnym, z którego wciąż możemy czerpać, w którym zawsze możemy coś dla siebie odnaleźć.
My również spotykamy się w każdą niedzielę, a dziś w Wielki Czwartek, który upamiętnia w sposób szczególny to wydarzenie, przy stole z powodu testamentu Jezusa, który prosił nas: „Czyńcie to na moją pamiątkę”. Wielu ludzi nie przywiązuje do niego wagi, nie uczestnicząc w niedzielnej Eucharystii. Ale my wiemy, że w czasie rozpamiętywania Jezusowego aktu miłości otrzymujemy znacznie więcej niż jakieś tam ziemskie dobra. W czasie Mszy św. otrzymujemy bowiem światło i moc, które prowadzą nas do wieczności. Pan Jezus w swoim Testamencie zostawił nam także nowe przykazie – przykazanie miłości, otwartości na drugiego człowieka, przyjmowania go takim jakim jest, bez uprzedzeń i nienawiści. Miłujcie swego bliźniego tak, jak ja – mówi Jezus – tak, jak ja was umiłowałem (Mt 22, 37-40). Mamy miłować bliźniego, jak siebie samego.
Wielu z nas dążymy dziś do osiągnięcia wysokiego standardu życiowego. Dom i samochód, to przedmioty, bez których życie staje się niemożliwe. Wiele czasu i pieniędzy poświęcamy na urządzenie własnego „gniazdka”, którego pilnie strzegą płoty, alarmy,” groźne psy”. Wydaje się, że do pełni szczęścia już niewiele nam brakuje, powoli stajemy się samowystarczalni. Mówi się, że człowiek jest istotą społeczną, potrzebuje relacji z ludźmi, kontaktów z rówieśnikami, trochę wspólnej zabawy. Tymczasem coraz częściej spotyka się ludzi, którzy nie wykazują żadnej ochoty do życia towarzyskiego, dla których spełnienie marzeń stanowi własny pokój, w którym można samemu posłuchać muzyki, pograć na komputerze i pooglądać telewizję. Wiele mówi się dziś o środkach społecznego komunikowania (radio, TV, a zwłaszcza Internet), które maja zbliżyć ludzi do siebie, a jednak ludzie wciąż nie mogą się z sobą dogadać. Miłość bliźniego, odkrywanie przykazania miłości, to także umiejętność komunikowania się z drugą osobą. Dzięki telewizji właściwie już wszystko przeżyliśmy: śmierć drogiej nam osoby, nauczyliśmy się pływać, gotować, śmiać, płakać, wzruszać, kochać, jeździć na rowerze, podróżować. Ale gdy przychodzi szara codzienność i los postawi nas przed trudnymi sytuacjami, wyborami – to mimo całej naszej telewizyjnej wiedzy – nie wiemy jak się zachować. I zaczynają się dramaty, bo często zostajemy sami z naszymi problemami. Tę prawdę tak ujął jeden z autorów: „Choćbyście nie wiem, jak szukali, siedzieli dniami całymi na necie, to przepisu na dobre życie, tam nigdy nie znajdziecie”.
Tym bardziej warto pamiętać, że „Wiara sprawia, że wszystko jest możliwe. Miłość sprawia, że wszystko jest proste. Nadzieja sprawia, że wszystko zadziała”. Nie poddajmy się logice lęku i strachu, które są jak dwa skrzydła szatana, który, jeśli „przyczepi się” do człowieka, to nie pozwoli mu żyć. Co mamy wtedy robić? Weźmy może przykład z orła…
Jedynym ptakiem, który ośmiela się dziobać orła jest wrona. Siada mu na plecach i dziobie go w szyję. Jednak orzeł nie reaguje ani nie walczy z wroną. Nie marnuje czasu ani energii na wronę. Po prostu rozpościera szeroko skrzydła i zaczyna wznosić się coraz wyżej i wyżej do nieba. Im wyższy lot, tym trudniej oddychać wronie, aż w końcu opada, ponieważ nie jest w stanie latać tak wysoko. Przestań marnować czas na wrony. Po prostu wznieś się wysoko, a one same znikną.
Przykład dał nam sam Jezus, który realizując swoją misję aż do ukrzyżowania, rozkładając swoje ręce na krzyżu – jak orzeł swoje skrzydła w locie do nieba – tak zniszczył szatana – czarną wronę. Odtąd śmierć nie ma nad nim władzy. Odtąd zmartwychwstanie jest tym, co daje każdemu z nas wiarę, nadzieję i miłość.
J 13, 1-15
Do końca ich umiłował
Było to przed Świętem Paschy. Jezus, wiedząc, że nadeszła godzina Jego, by przeszedł z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował.
W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty, syna Szymona, aby Go wydał, Jezus, wiedząc, że Ojciec oddał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do misy. I zaczął obmywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany.
Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: «Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?» Jezus mu odpowiedział: «Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale poznasz to później». Rzekł do Niego Piotr: «Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał».
Odpowiedział mu Jezus: «Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną». Rzekł do Niego Szymon Piotr: «Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę!»
Powiedział do niego Jezus: «Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy». Wiedział bowiem, kto Go wyda, dlatego powiedział: «Nie wszyscy jesteście czyści».
A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: «Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie „Nauczycielem” i „Panem”, i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem».
Głód na świecie:
-Co 3,6 sekundy ktoś umiera z głodu.
-Ok. 815 milionów ludzi w świecie cierpi głód i niedożywienie.
-Tylko w 32 z 99 badanych przez FAO krajów rozwijających się zanotowano w minionych 10 latach spadek ilości niedożywionych. W Chinach ich ilość spadała o 76 milionów, ale w Kongo proporcja wzrosła z 35% w latach 1990-92 do 64% w latach 1997-99.
-W ośmiu krajach zachodnioafrykańskich, w tym w Burkina Faso, jednym z najbiedniejszych krajów na świecie, liczba chronicznie głodujących zmniejszyła się znacząco w latach 1980-1996. Ale w Afryce centralnej, wschodniej i południowej liczba głodujących rosła.
-1/12 ludzi na świecie choruje z niedożywienia, w tym 160 milionów dzieci poniżej piątego roku życia (FAO).
-Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) 1/3 ludności świata jest dobrze odżywiona, 1/3 jest niedożywiona, a 1/3 głoduje.
-Na subkontynencie indyjskim żyje blisko połowa głodujących ludzi na świecie. W Afryce i pozostałej części Azji łącznie – ok. 40%. Reszta głodujących żyje w Ameryce Łacińskiej i innych częściach świata (Hunger in a Global Economy).
-3 miliardy ludzie na świecie usiłuje przeżyć za 2 dolary dziennie. Blisko 1/4 ludzi – 1,3 miliarda – żyje za mniej niż 1 dolar dziennie. Tymczasem aktywa 358 miliarderów przewyższają łączne dochody roczne krajów, które zamieszkuje 45% ludności świata. Suma aktywów trzech najbogatszych ludzi świata jest większa, niż łączny PKB wszystkich krajów najmniej rozwiniętych.
-Aby pokryć niezaspokojone potrzeby świata w zakresie higieny i żywności, wystarczy 13 miliardów dolarów – tyle, ile ludzie w USA i Unii Europejskiej wydają co roku na perfumy.
Głodujące dzieci
-Co roku umiera z głodu 15 milionów dzieci.
-Niedożywienie powoduje 55% z wszystkich zgonów dzieci na świecie – proporcja, jakiej nie osiągnęła żadna choroba zakaźna od czasów zarazy morowej.
-Ok. 183 milionów dzieciach waży mniej, niż powinny w swoim wieku.
-Niedożywienie dotyka połowę dzieci poniżej piątego roku życia w Azji południowej i 1/3 dzieci w Afryce subsaharyjskiej.
-Tylko w r. 1997 w krajach ubogich uratowano życie co najmniej 300 tys. dzieci dzięki programowi uzupełniania witaminy A w pożywieniu.
-Za cenę jednego pocisku rakietowego szkoła pełna głodnych dzieci mogłaby przez 5 lat wydawać codzienny posiłek południowy.
-W latach 1990-tych ponad 100 milionów dzieci zmarło z chorób i głodu. Można było temu zapobiec za cenę dziesięciu bombowców Stealth lub za dwudniowe światowe wydatki na cele wojskowe.
Źródło: MY A TRZECI ŚWIAT – Nr 9 (63), październik 2002
Co roku umiera z głodu 5 mln dzieci
-5 mln dzieci umiera co roku na świecie z powodu głodu i niedożywienia – alarmuje Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) w dorocznym raporcie ogłoszonym w Rzymie.
-Na konferencji prasowej w siedzibie Organizacji w Wiecznym Mieście przekazano też jedną dobrą wiadomość: w 30 krajach rozwijających się udało się o 25% zredukować głód i niedobór żywności.
-Według danych przedstawionych przez FAO z powodu głodu cierpią 852 mln ludzi, o 18 mln więcej niż w latach poprzednich. Największe śmiertelne żniwo głód zbiera wśród najsłabszych – co roku umiera 5 mln dzieci.
-Po raz pierwszy w corocznym raporcie przedstawiono nie tylko skalę dramatu nędzy w wymiarze ludzkim, ale także skalkulowano koszty głodu w wymiarze gospodarczym.
-Według ekspertów ONZ-owskiej agendy straty ekonomiczne na skutek głodu i nieproduktywności jego ofiar powodują taki sam deficyt, jaki powstałby w wyniku hipotetycznego popadnięcia w stan całkowitego paraliżu takiego kraju jak Stany Zjednoczone.
-Wśród wielu alarmujących informacji FAO przekazało także jedną dobrą, z zadowoleniem podkreślając, że w 30 krajach, gdzie mieszka połowa cierpiącej z powodu głodu i niedożywienia populacji, udało się zredukować to zjawisko o 25%. Na liście tych państw znajdują się w czołówce Chiny i Indie, a także między innymi Angola, Brazylia, Chile, Kuba, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Jamajka, Haiti, Birma, Nigeria, Peru, Syria i Tajlandia.
Źródło: PAP, grudzień 2004
18 tys. dzieci dziennie umiera z głodu
-Około osiemnastu tysięcy dzieci codziennie umiera z głodu bądź wskutek niedożywienia, a 850 milionów ludzi idzie spać z pustym żołądkiem – alarmuje Organizacja Narodów Zjednoczonych.
-Dane takie przekazał na konferencji prasowej w Nowym Jorku szef Światowego Programu Żywnościowego James Morris. Jak powiedział, statystyki te są „straszliwym oskarżeniem” i wyzwaniem dla świata w 2007 roku.
-Morris zaapelował do wszystkich ludzi, starych i młodych, ugrupowań świeckich i religijnych, kół biznesu oraz do wszystkich rządów o współpracę i zjednoczenie się w działaniach, mogących wyeliminować klęskę głodu. Wysiłki światowej społeczności – zaznaczył – winny koncentrować się przede wszystkim na głodujących dzieciach.
-Likwidacja głodu to jednocześnie przerwanie błędnego koła ubóstwa – wszyscy musimy uczynić więcej niż czyniliśmy do tej pory. Mała, nakarmiona dziewczynka w Malawi prawdopodobnie pójdzie do szkoły – edukacja zmniejszy o polowę ryzyko zachorowania przez nią na AIDS, a także da jej szansę urodzenia własnego zdrowego dziecka – mówił szef WFP.
-Morris – amerykański biznesmen – kierował Programem od pięciu lat. W kwietniu odchodzi ze stanowiska dyrektora organizacji, zajmującej się udzielaniem pomocy ofiarom konfliktów, klęsk żywiołowych i nędzy. Jego miejsce zająć ma obecna podsekretarz stanu ds. współpracy gospodarczej w Departamencie Stanu USA Josette Sheeran.
Źródło: PAP, luty 2007
[1] Ks. Stanisław Grzybek, Ks. Józef. Kudasiewiecz, Ks. Tadeusz Olszański, Biblia na co dzień, komentarz do ewangelii, Polskie Towarzystwo Teologiczne, Kraków, 1975.
[2] https://www.goodreads.com/book/show/34042076-opowiadania-drewnianego-sto-u