„Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie.”
Rozpoczynamy Adwent. Czas piękny, pełen światła, ale też bardzo wymagający. Bo Jezus mówi dziś prosto: „Czuwajcie!” Nie mówi: „zróbcie zakupy wcześniej”, „ubierzcie choinkę”, „zróbcie porządki”. Mówi: „czuwajcie”. Czyli – miejcie oczy otwarte, serce gotowe, ducha uważnego. Ale my często myślimy, że czuwanie to siedzenie i czekanie. A tymczasem chodzi o coś więcej – o uważne życie, o to, by w każdej chwili być gotowym na spotkanie z Jezusem, który przychodzi nie tylko na końcu czasów, ale każdego dnia.
Pewnego dnia stary pustelnik, znany z mądrości, odwiedził małe miasteczko. Ludzie pytali go: – Ojcze, jak przygotować się na przyjście Boga? Pustelnik spojrzał na nich łagodnie i powiedział: – Wyobraźcie sobie, że jutro odwiedzi was sam król. Co byście zrobili? -Posprzątalibyśmy domy! – krzyknęła jedna kobieta. – Upiekłbym najlepszy chleb! – dodał piekarz. – Ubrałabym się w najpiękniejszą suknię – rzekła młoda dziewczyna. Starzec uśmiechnął się: – A jeśli król przyjdzie dzisiaj? Zapanowała cisza. Po chwili pustelnik dodał: – Czuwanie to nie panika w ostatniej chwili. To codzienne życie tak, jakby Król miał przyjść dziś, za chwilę! Bo On przychodzi – każdego dnia, w drugim człowieku, w cichym natchnieniu, w Eucharystii, w sumieniu. Tylko czujne serce to zauważy[1].
Pewien lekarz opowiadał, że kiedy był rezydentem, często zasypiał w dyżurce. Ale zawsze miał w uchu włączony pager. Wystarczył jeden sygnał, by natychmiast wstał i biegł pomagać. Nie spał „na twardo”, tylko był gotowy – zawsze. Takiej właśnie postawy uczy nas Jezus. Nie chodzi o to, by żyć w napięciu, ale by żyć w gotowości – z sercem otwartym na dobro, na drugiego człowieka, na Boga.
Czuwanie w oczekiwaniu na Chrystusa to nie strach przed końcem świata, ale tęsknota za spotkaniem z Miłością. Jak matka, która czuwa przy łóżku dziecka. Jak zakochany, który czeka na wiadomość. Jak wierny przyjaciel, który nie odchodzi, nawet gdy noc jest długa.
Adwent pyta nas dzisiaj: Czy jestem czujny na Bożą obecność w codzienności? Czy moje serce nie śpi, zajęte tylko sprawami świata? Czy gdyby Jezus przyszedł dziś wieczorem, byłby mile widziany w moim domu, w moim sercu? Bo może nie przyjdzie w świetle anielskich trąb, ale w twarzy samotnego sąsiada, w dziecku, które czeka na uwagę, w słowie, które rodzi pokój.
Adwent to nie tylko czas zakupów, dekoracji i kalendarzy z czekoladkami. To czas przebudzenia serca. Jezus mówi dziś bardzo prosto: „Czuwajcie”. Nie chodzi o to, by nie spać po nocach, ale o to, by nie przespać życia – żeby nie przegapić momentu, gdy On puka do naszych drzwi.
Mark Link SJ opowiadał o studentce, która w czasie sesji ustawiła aż pięć budzików, żeby nie zaspać na egzamin. Ale była tak zmęczona, że przespała wszystkie. Kiedy obudziła się spóźniona, powiedziała: „Budziki dzwoniły, ale ja już się nauczyłam ich nie słyszeć.” To bardzo współczesne. Bóg każdego dnia daje nam sygnały: małe budziki sumienia. Kiedy w sercu pojawia się niepokój, pragnienie dobra, głos, który mówi: „Zatrzymaj się… pojednaj się… pomódl się…” – to On puka. Ale jeśli zbyt długo Go ignorujemy, uczymy się Go nie słyszeć. Czuwanie oznacza słuchać tych Bożych budzików, zanim zagłuszy je hałas świata[2].
Rozpoczynamy Adwent – czas oczekiwania, ale i czuwania. Jezus mówi dziś jasno: „Czuwajcie, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie.” To słowo nie ma w sobie nic z groźby. Ono jest zaproszeniem do miłości. Bo tylko ten, kto kocha, potrafi czuwać. Kiedy ktoś czeka na ukochaną osobę, nie zasypia, nie odkłada spotkania „na później”. Takiego właśnie czuwania uczy nas Jezus – czujności serca, które żyje w gotowości na Jego przyjście.
Pewnego wieczoru w małym porcie starszy latarnik zapomniał zapalić światła na wieży. „Nic się nie stanie” – pomyślał – „dziś jest pogodnie, żaden statek nie przypłynie.” Poszedł spać. Nad ranem usłyszał huk. Na skałach rozbił się mały kuter rybacki. W wodzie znaleziono notes, a w nim ostatnie słowa: „Widziałem to światło każdej nocy. Dziś go nie było…” Latarnik płakał. Zrozumiał, że czuwanie nie polega na przewidywaniu, ale na wierności[3].
Tak samo jest z nami. Może dziś nic się nie wydarzy. Ale jeśli zgaśnie światło naszej wiary, ktoś obok może rozbić się o skały życia. Czuwanie to wierność – codzienne zapalanie światła dobra, nadziei, modlitwy, nawet jeśli nikt nie patrzy. Mały chłopiec zapytał kiedyś tatę: – Tato, kiedy przyjdzie Jezus? Ojciec odpowiedział: – Nie wiemy, synku. Może dziś, może jutro. Chłopiec pobiegł do swojego pokoju, wziął małą latarkę i postawił ją w oknie. – Co robisz? – spytał tata. – Jeśli Jezus przyjdzie nocą, chcę, żeby wiedział, że Go czekam. To właśnie jest duch Adwentu. Nie lęk, nie napięcie, ale miłość, która czeka. Światło zapalone nie dlatego, że boimy się ciemności, ale dlatego, że ktoś bliski jest w drodze[4].
Adwent jest jak cisza przed wschodem słońca. Jeszcze ciemno, ale kto czuwa – już widzi pierwsze światło. „Niech twoje serce będzie jak dom z zapaloną lampą, by Jezus, gdy przyjdzie, nie musiał szukać po omacku drogi do ciebie.” Prośmy dziś Pana, by nauczył nas czuwania. Nie tylko w Adwencie, ale w każdej chwili życia – byśmy umieli dostrzegać Jego obecność w drugim człowieku, w codziennych wydarzeniach, w ciszy modlitwy. A gdy przyjdzie – o każdej porze – niech zastanie nas z sercem otwartym, z zapaloną lampą wiary i miłości.
Pewnej nocy w małym miasteczku rozległ się dźwięk syreny. Straż pożarna dostała wezwanie: pali się dom na obrzeżach. Strażacy wybiegli z remizy. Jeden z nich mówił: – Nie zdążyłem nawet dopić herbaty. Drugi: – Spałem już, ale trzeba biec. Kiedy dojechali, udało się uratować rodzinę. Po akcji dowódca powiedział do młodych strażaków: – Widzicie, czuwanie to nie znaczy siedzieć całą noc i nie spać. To znaczy być zawsze gotowym, kiedy ktoś cię potrzebuje[5]. Tak samo jest z nami w Adwencie. Jezus mówi: „Czuwajcie!” Nie znaczy to, że mamy żyć w napięciu albo w strachu. Chodzi o gotowość serca – żeby być w każdej chwili gotowym odpowiedzieć Bogu: „Jestem!”. Tak jak strażacy, lekarze, pielęgniarki, ratownicy – oni też nie wiedzą, kiedy zadzwoni telefon, ale są gotowi ruszyć, bo ktoś może potrzebować pomocy. I choć często śpią, nigdy nie przestają czuwać.
Być chrześcijaninem to być jak “Strażak Adwentu”. Zawsze gotowym, nawet jeśli noc jest ciemna i spokojna. Gotowym, by zapalić światło nadziei, gdy ktoś inny gasi swoje. Gotowym, by nie przespać przyjścia Pana – który przychodzi w drugim człowieku, w potrzebie, w ciszy serca. Czuwanie to nie lęk, ale miłość, która jest gotowa ruszyć w każdej chwili. Adwent to nasza duchowa remiza – czas, by mieć serce czujne, ręce gotowe i oczy skierowane na Jezusa.
Prośmy dziś Pana, byśmy potrafili czuwać jak strażacy i ratownicy: z sercem gotowym, z uchem wyczulonym na Jego głos, z rękami gotowymi do dobra. Niech w Adwencie Jezus znajdzie w nas ludzi gotowych zapalić światło tam, gdzie innym gaśnie nadzieja.
Mt 24, 37-44
Potrzeba czujności w oczekiwaniu na przyjście Chrystusa
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona.
Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: gdyby gospodarz wiedział, o jakiej porze nocy nadejdzie złodziej, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie».
Oto słowo Pańskie.
[1] Niewidzialny gość
[2] Bruno Ferrero, Budzik życia
[3] Bruno Ferrero, Latarnia w porcie
[4] Bruno Ferrero, Dziecko z latarką
[5] Nocny alarm








