Charlie Chaplin, znany chyba wszystkim aktor, żył 88 lat. Zostawił nam 4 wypowiedzi:
(1) Nic nie trwa wiecznie na tym świecie, nawet nasze problemy. (2) Uwielbiam chodzić w deszczu, ponieważ nikt nie widzi moich łez. (3) Najbardziej zmarnowanym dniem w życiu jest dzień, w którym się nie śmiejemy. (4) Sześciu najlepszych lekarzy na świecie …: 1. Słońce, 2. Odpoczynek, 3. Ćwiczenia, 4. Dieta, 5. Szacunek do samego siebie, 6. Przyjaciele.
Trzymaj się ich na wszystkich etapach swojego życia i ciesz się zdrowym życiem … Jeśli zobaczysz księżyc, zobaczysz piękno Boga … Jeśli zobaczysz słońce, zobaczysz moc Boga … Jeśli zobaczysz lustro, zobaczysz najlepsze stworzenie Boga. Więc uwierz w to. Wszyscy jesteśmy turystami, Bóg jest naszym biurem podróży, który już zdefiniował nasze trasy, rezerwacje i miejsca docelowe … zaufaj Mu i ciesz się życiem. Życie to tylko podróż! Dlatego żyj dzisiaj! Może nie być jutra …
Francuski benedyktyn i przełożony opactwa w Cluny, święty Kościoła katolickiego, patron dusz czyścowych w 998 roku zapoczątkował obchody zaduszek, czyli wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych. Miała to być przeciwwaga pogańskich obrządków czczących zmarłych. Na dzień modlitw za dusze zmarłych, stąd nazwa „zaduszki” wyznaczył pierwszy dzień po Wszystkich świętych, czyli 2 listopada.
Kościół zatem w tym dniu wspomina zmarłych, którzy odeszli z tej ziemi i pokutujących za grzechy w czyśćcu. Chodzi więc o dusze, które zeszły z tego świata w łasce uświęcającej i są w przyjaźni z Bogiem, lecz nie mogą wejść do nieba, gdyż mają pewne długi do spłacenia Bożej sprawiedliwości. Kościół przychodzi z pomocą duszom czyśćcowym zanosząc prośby przed tron Boży szczególnie w tym dniu. Aby przyjść z pomocą zmarłym pokutującym w czyśćcu, żyjący mogą od 1 do 8 listopada uzyskać odpusty zupełne. W to wspomnienie każdy kapłan może odprawić 3 Msze św., jedną ofiarowuje według intencji własnej, drugą za wszystkich wiernych zmarłych, a trzecią według intencji papieża. Kapłan modli się w tym dniu nad darami tymi słowami: „Spraw, Boże, aby nasi zmarli bracia mogli wejść do chwały z Twoim Synem, który łączy nas wszystkich w wielkiej tajemnicy Twojej miłości”.
Nabożeństwo do dusz czyśćcowych było i jest bardzo żywe. Świadczą o tym uroczyście urządzane pogrzeby, często zamawiane Msze św. w intencji zmarłych. W Kościele rzymskim powszechne są jeszcze Msze św. gregoriańskie (30 Mszy św. przez kolejnych 30 dni). W Polsce istnieje nawet Zgromadzenie Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych, założone przez błogosławionego o. Honorata Koźmińskiego – kapucyna pochodzącego z Podlasia.
Św. Paweł – Apostoł narodów woła: „I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana”. Należymy do Pana, bo nas odkupił i wszczepił w siebie, ponieważ żyjemy w Nim i dla Niego przez łaskę i miłość. Chrystus, Pan naszego życia, stanie się Panem naszej śmierci, którą pochłonie swoją własną, przemieniając ją w życie wieczne.
Wspominamy tych, którzy byli bliscy naszemu sercu, a dzisiaj już ich wśród nas nie ma. Wydawać by się mogło, że to dzień smutku i rozpaczy. Dla nas chrześcijan to jednak dzień przede wszystkim zadumy nad własnym życiem, ale przede wszystkim radości i wiary w to, że już wkrótce będziemy cieszyć sobą tam, daleko w niebie.
Bohdan Korzeniewski w książce „Sława i infamia” opisuje swój pobyt w klasztorze kartuzów Grandę Chartreuse koło Grenoble. Widział, jak mnisi żyli w pustelniach, zbierali się w nocy na wspólną modlitwę. Pewnej nocy obudził go wesoły gwar. Zakonnicy podskakiwali klaszcząc w ręce, rzucali się sobie w objęcia. Przyczyną tej radości była… śmierć jednego ze współbraci. Chowano go bez trumny, z kapturem nasuniętym na twarz. Radosne śpiewy podkreślały fakt, że Bóg powołał zmarłego do siebie. Z tą łaską wiązał się przywilej mówienia przez całą godzinę.
Jednocześnie to dzień w którym obejmujemy naszą modlitwą i wspomnieniem tych, którzy z pragnieniem chcą wejść do Królestwa Bożego w którym – taka jest nasza wiara – kiedyś sie spotkamy. Oprócz tych miłych naszemu sercu, będą tam i ci, którzy za życia wyrządzili nam wiele zła. W perspektywie nieba wszystko zmienia swoje oblicze. Wierzymy, że tam z Bogiem i w Bogu, będzie tak, jak to sobie wymarzyliśmy tutaj na ziemi. Dlatego modlimy się za naszych zmarłych, gdyż po naszej śmierci możemy ich spotkać.
Znany nam ksiądz – poeta Jan Twardowski udzielił francuskiemu miesięcznikowi „Nasza Rodzina”następującej odpowiedzi na pytanie, jaka jest różnica pomiędzy buddyzmem a chrześcijaństwem: „Buddyzm nie ma jasnego pojęcia Pana Boga, raczej uznaje tajemnicę bytu. Jeśli Bóg jest, to jest bezosobowy. Człowiek również po wielu bytach, po wielu swoich istnieniach zatraca się w Bóstwie. Tymczasem chrześcijaństwo głosi, że Bóg stał się człowiekiem i człowieczeństwo Chrystusa nie zatraciło się w Bóstwie. Głosi, że człowiek po śmierci zachowuje swoją indywidualność. Dzięki niezatraconej indywidualności duszy, po śmierci możemy spotykać najbliższych naszych krewnych. Stąd pochodzi w chrześcijaństwie modlitwa w intencji zmarłych i jest ona bardzo popularna i bardzo żywa”.
Wiara w życie pozagrobowe jest tak stara, jak stara jest ludzkość. Już krewni pitekantropa otaczali kultem religijnym swoich bliskich zmarłych. Ciała ich chowano w pozycji skurczonej, co uczeni wyinterpretowali; że umarły skurczony w pozycji płodu, umieszczony był w łonie ziemi, jakby dla nowych narodzin. Rozmaite przedmioty codziennego użytku miały mu ułatwić dalszą działalność w przyszłym życiu.
Na pogrzebie bardzo bogatego człowieka było dużo mów, wzdychań i płaczu. W głośnym zawodzeniu wyróżniał się szczególnie jeden z żałobników. Ksiądz prowadzący pogrzeb, podszedł potem do tego zawodzącego i zapytał: „- Czy pan jest może krewnym zmarłego?”. „- Nie”. „- To dlaczego pan tak płacze?”. „- Właśnie dlatego!”.
„Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz…”, Julian Tuwim.
W tym dniu chcemy pamiętać o naszych najbliższych zmarłych i dlatego pochylamy się nad ich mogiłami, zapalamy znicze, idziemy na cmentarz z wiązanką kwiatów i spełniamy uczynek miłosierny co do duszy, modląc się za naszych zmarłych[1].
[1] https://www.niedziela.pl/artykul/8884/nd/Wspomnienie-Wszystkich-Wiernych-Zmarlych
Łk 23, 44-46. 50. 52-53; 24, 1-6a
Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek.
Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: «Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego». Po tych słowach wyzionął ducha.
Był tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany.
W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach.
Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: «Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał».