Kilka lat temu grupa handlowców udała się na zjazd do Chicago. Zapewnili żony, że spokojnie zdążą z powrotem na piątkową kolację. Ale było tyle spraw do omówienia, że spotkanie się przeciągnęło; musieli więc pędem udać się na lotnisko. Biegnąc przez halę odlotów, jeden z nich niechcący potrącił stolik, na którym stał koszyk z jabłkami. Nie zatrzymując się, dotarli na czas do samolotu i z westchnieniem ulgi zajęli swoje miejsca. Wszyscy z wyjątkiem jednego. Ten przystanął, zajrzał w głąb swego serca i znalazł współczucie dla dziewczynki, której przewrócono stragan z jabłkami. Zamachał kolegom na pożegnanie i wrócił do hali. Ucieszył się, że tak zrobił.
Dziesięciolatka okazała się niewidoma. Handlowiec pozbierał jabłka i spostrzegł, że kilka z nich się obiło. Sięgnął do portfela i zwrócił się do dziewczynki: – Proszę, tu masz dziesięć dolarów za szkody. Mam nadzieję, że nie zepsuliśmy ci dnia. Kiedy odchodził, dziewczynka zawołała za nim: – Czy ty jesteś Jezusem? Zatrzymał się w pół kroku i zamyślił[1].
Spośród tysięcy żyjących wówczas młodych Żydów Chrystus wybrał dwunastu. Zatrzymał się przed każdym z nich i mówi: „Pójdź za Mną”. Oni zostawili rodziców, domy, łodzie, czasami dochodowe posady (pamiętamy jak w zeszłym tygodniu usłyszeliśmy o powołaniu celnika Mateusza) i szli za Jezusem. Droga była trudna, prowadziła na Golgotę. A po zesłaniu Ducha Świętego trzeba było ruszać w świat, głosząc naukę Mistrza, często o chlebie i wodzie, bez dachu na głową, w ciągłej wędrówce. Na koniec trzeba było oddać życie…
Zbyt często mówi się o powołaniu jako o królewskiej drodze „wybrańców Boga”. Niejeden może zazdrościć Andrzejowi, Janowi, Mateuszowi… że zostali wybrani. Tak, to prawda, ale nie na wakacje, lecz do trudnego zadania. Każde konkretne Boże powołanie jest po prostu wyznaczeniem zadania, które później przez całe życie powinno być systematycznie realizowane. Przed każdym z nas stanął Bóg i powiedział: Pójdź, zrobisz to, a to…”. I trzeba było zrezygnować z wielu własnych planów i zabrać się do tego zadania wytrwale realizując swoje powołanie. Na samym początku potrzebna była jasna decyzja, zgoda woli, postanowienie, a później także.. systematyczność w podjętej raz decyzji.
Żył sobie pewien człowiek, który słynął wśród mieszkańców swojego miasta z niesamowitych pomysłów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że cokolwiek rozpoczynał realizować, nigdy nie mógł dokończyć. Zawsze zmieniał zdanie i rozpoczynał nowe przedsięwzięcie.
Kiedyś postanowił zbudować balon i ruszyć nim w podróż dookoła świata. Zawsze chciał udać się w taką podróż. Byłby sławny, a poza tym mógłby zwiedzić wiele ciekawych miejsc. Zgromadził potrzebne pieniądze, zakupił potrzebne materiały i zamówił ekipę, która podjęła się budowy balonu. Kiedy balon był już prawie gotowy, mężczyzna zrezygnował z podróży balonem. Doszedł do wniosku, że jest to zbyt niebezpieczne. Sprzedał więc balon i postanowił kupić łódź i opłynąć nią cały świat dookoła.
Udał się do portu, wybrał wspaniałą łódź i zaczął gromadzić niezbędny prowiant. Ustalił już nawet datę, kiedy wypłynie w rejs. Wieczorem postanowił odpocząć po ciężkiej pracy, włączył TV, gdzie akurat pokazywano relację z akcji ratunkowej na morzu. Okazało się, że zatonęła łódź z ośmioosobową załogą. Pięcioro rozbitków uratowano, pozostałych zaś szukano nadal. Mężczyzna przestraszył się, że jemu również: może się to przytrafić.
Następnego dnia zmienił plany, sprzedał łódź i kupił bilet na samolot. Postanowił bowiem, że obleci świat dookoła samolotem. Udał się na lotnisku, skąd miał odlecieć w podróż. Kiedy zbliżył się czas podróży doszedł do wniosku, że jeśli obleci świat samolotem, to nie będzie sławny, nikt tego nie zauważy, ponieważ nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Zapakował bagaże do taksówki i wrócił do domu. Usiadł na kanapie, popatrzył na wiszący na ścianie stary zegar z kukułką, zamyślił się nad swoim życiem, planami, powołaniem i doszedł do wniosku, że postanowienia są zaledwie początkiem realizacji wyboru drogi życia… czyli powołania…
Thodor Fontane kiedyś powiedział, że „Odwaga jest dobra. Wytrwałość lepsza”. Zacząć jest łatwo, a wytrwałość jest sztuką (przysłowie niemieckie) zwłaszcza, gdy dotyczy każdego realizowanego powołania: jako księdza, zakonnicy, małżonka, osoby samotnej…. Nasza współpraca z Bogiem powinna być, jak to powiedział nasz założyciel zakonu, św. Ignacy Loyola, wytrwała i czysta. Na uwadze powinniśmy mieć cel, dla którego jesteśmy stworzeni, to znaczy chwałę Boga, naszego Pana i zbawienie własnej duszy. Tak więc cokolwiek wybiorę, musi mi to pomagać do (osiągnięcia) celu, do którego zostałem stworzony, nie podporządkowując celu środkom, lecz środki celowi. (ĆD, nr 169).
Ustalenie priorytetów życiowych jakimi są cele w naszym życiu jest i powinno być dla każdego z nas sprawą priorytetową. Od tego bowiem zależy szczecie każdego z nas tu na ziemi. Paulo Coelho pisze: „Gdy już znajdziesz swoją drogę, nie lękaj się. Miej odwagę popełniać błędy. rozczarowania, porażki, zwątpienie to narzędzia, którymi posługuje się Bóg, by wskazać nam właściwa drogę”. Ralph Waldo Emerson pisze, że:
„Do wszystkiego, co czynisz potrzeba odwagi. Jakikolwiek kurs obierzesz, zawsze znajdzie się ktoś, kto ci powie, że idziesz w złym kierunku, zawsze pojawi się pokusa myślenia, ze Twoi krytycy mają rację. By nakreślić kurs działania i zrealizować go do końca, potrzeba Ci odwagi żołnierza. Również czas pokoju posiada swe zwycięstwa, ale mogą ich zakosztować tylko ludzie odważni”.
Każdy z nas ma inne plany, inne powołanie życiowe, tak jak tych 12 Apostołów często z dnia na dzień podejmujemy decyzje zmiany dotychczasowego życia. Warto dziś zapamiętać ważne pouczenie: niech nasze wybory będą realizowane z odwagą i konsekwencją mając za cel samego Boga. W podejściu do naszego powołania, bez względu jakie ono jest, dwie sprawy są najważniejsze: Po pierwsze: powołanie będzie uważane przez nas za dobre, jeśli uzależnimy je od dokładności z jaką wykonujemy codzienne zadania życiowe („kto wytrwa do końca, ten otrzyma nagrodę”). Po drugie: szczęście człowieka ukryte jest w umiłowaniu powołania wyznaczonego nam przez Boga. Jeśli tego dopilnujemy, wtedy dotykamy tego, co my nazywamy „szczęściem tu na ziemi”, lub dotykaniem „skrawka nieba”: Odkrywaniem Tajemnicy Boga, którego my cząstką jesteśmy, wszak zostaliśmy stworzeni na Jego podobieństwo.
[1] Czy ty jesteś Jezusem?, Brennan Manning, https://adonai.pl/opowiadania/duchowe/?id=140
Mt 9, 36 – 10, 8
Jezus, widząc tłumy, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce niemające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo».
Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości.
A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy – Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.
Tych to Dwunastu wysłał Jezus i dał im takie wskazania: «Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie».