Pewna pani napisała tak: “Mój przyjaciel otworzył szufladę komody swojej żony i wyjął ładnie zapakowaną paczuszkę. W środku była sukienka. Odłożył opakowanie i długo przyglądał się delikatnemu mateiałowi z którego została zrobiona. “- Kupiłem jej to, kiedy pierwszy raz byliśmy w Nowym Jorku. To było osiem albo dziewięć lat temu. Nigdy jej nie założyła, chciała zostawić sobie na szczególną okazję. Myślę, że teraz jest szczególna okazja”.
Zbliżył sie do łóżka i położył tę wyjątkową sukienkę obok innych rzeczy, które zaniósł do zakładu pogrzebowego. Jego żona umarła. Kiedy mój przyjaciel się do mnie odwrócił, poptrzył mi w oczy i powiedział: “- Nie zostawiaj nic na szczególną okazję. Każdy dzień życia jest szczególną okazją”.
Ciągle jeszcze myślę o tym, te słowa zmieniły moje życie. Teraz mniej sprzątam, a więcej czytam. Siadam na tarasie i podziwiam krajobraz, nie zwracając uwagi na chwasty w ogrodzie. Spędzam więcej czasu z rodziną i przyjaciółmi, a mniej w pracy. Zrozumiałam, że życie to zbiór doświadczeń, które należy cenić. Od teraz nic nie zostawiam na potem. Codziennie używam kryształowych kieliszków. Jeśli mam na to ochotę, używam moich drogich perfum i zakładam nowy żakiet na zakupy. Wszystko, co jest tego warte, chcę widzieć, słyszeć i robić tu i teraz.
Nie jestem pewna, co zrobiłaby żona mojego przyjaciela, gdyby wiedziała, że nie będzie jutra. Myślę, że zatelefonowałaby do rodziny i bliskich przyjaciół, być może zatelefonowałaby też do kilku dawnych przyjaciół, żeby przeprosić za przykrości i pogodzić się. Być może poszłaby na kolację do chińskiej restauracji (jej ulubiona kuchnia).
Gdybym wiedziała, że moje dni są policzone, byłoby mi szkoda wszystkich małych, niezałatwionych spraw, nienapisanych listów i tego, że nie spotkałam sie z przyjaciółmi, z którymi mieliśmy sie “zdzwonić”. Byłoby mi szkoda, że nie dość często mówiłam ukochanym osobom, jak bardzo ich kocham. Teraz staram się nie tracić niczego, co wnosi radość i uśmiech w nasze życie. Mówię sobie, że każdy dzień jest wyjątkowy…każdy dzień, każda godzina i każda minuta są wyjątkowe”[1].
Każdy dzień głuchoniemego z dzisiejszej Ewagelii Marka (7, 31-37) był naznaczony cierpieniem. Nie słyszał on świata wokół się siebie, ale też nie był w stanie wyrazić językiem tego, co widzą jego oczy. Żył w swoim wyjątkowym świecie, który jednocześnie chciał bardzo zmienić. Nie wiedział jednak za bardzo jak ma to zrobić. I nadarzyła się specjalna okazja, bo spotyka Jezusa, uzdrowiciela duszy i ciała. Spotkanie tych dwóch osób naznaczone jest współczuciem i delikatnością. Ich relacja skupia się zasadniczo na jednym słowie: “«Effatha», to znaczy: Otwórz się”. Jednak tuż przed tymi słowami czytamy, że Jezus spojrzał w kierunku nieba i westchnął. Mamy zatem w tym wydarzeniu bardzo trzy ważne elementy w relacji do drugiego człowieka. Wszystko bowiem, co czynimi wobec innej osoby powinno odnosić się wpierw do Boga i wynikać z postawy ludzkiego serca.
Spojrzeć w niebo
Papież, Jan Paweł II powiedział: “Bóg jest wszędzie tam, gdzie pozwalasz mu być. Nie szukaj Go w niebie, szukaj go w swoim sercu, bo tam jest jego prawdziwe miejsce”. Aby zrozumieć drugiego człowieka, trzeba wejść w jego serce, czyli widzieć go takim, jakim widzi go Bóg. Jeśli bowiem narzucimy swoje rozumowanie, to automatycznie zaszufladkujemy daną osobę i nie będziemy jej widzieć obiektywnie – jakby z boku swoich uprzedzeń, ale bardzo subiektywnie, czyli narzucając w jakis sposób nasz egoizm. Dlatego potrzeba nam spojrzeć w górę w niebo, aby poprosić Boga o jasne widzenie spraw tak, jak On to widzi, a nie my. Musimy być w tym jednak bardzo realistyczny, bo przecież nie żyjemy w chmurach, ale na ziemi. Herman Hesse ujął to tak: “Rosnące drzewa są najlepszymi nauczycielami. Co oni potrafią, ludzie potrafią tylko marzyć: wchodzić do nieba i jednocześnie rosnąć do ziemi, by była harmonia pomiędzy obiema straszliwymi mocami, niebem i ziemią”. Mamy mieć świadomość, że żyjemy na ziemi, ale nasza ojczyzna jest w niebie przy boku Ojca.
Westchnąć
Ojciec Pio powiedział prawdę: “Staraj się wszystko wytłumaczyć chrześcijańską miłością. Przeżywając swoją nędzę, zawsze kieruj tęskne westchnienie do Boga”. Zobaczenie nędzy człowieka uświadamia nam naszą słabość, niemoc i biedę. Ustawia też właściwe proporcje, ponieważ nikt z nas nie jest Bogiem, ale jedynie doskonałym Jego stworzeniem. Nikt z nas też nie jest bez winy, bo przeniknięty grzesznością. Zrozumienie tej prawdy, ze przed Bogiem jesteśmy równi, uławia w pomocy drugiemu człowiekowi. Im bardziej zrozumiemy własną nedzę, tym bardziej będziemy w stanie pomóc drugiemu człowiekowi. Pyszałek i egoista nie jest w stanie zrozumieć osoby potrzebującej miłosierdzia. Dlatego potrzeba nam ukleknąć i spojrzeć w niebo, westchnąć do Boga i zniżyć się do pooziomu osoby potrzebującej, bo tylko wtedy możliwe jest zrozumienie i konkretna pomoc.
Otworzyć się
W scenie ukazanej nam przez Ewangelistę Marka (7, 31-37), ukazany jest zatem idealny sposób komunikowania Jezusa z drugim człowiekiem. Jest to pewnego rodzaju wzrór do naśladowania przy każdym naszym indywidualnym spotkaniu. Mamy wpierw przed spotkaniem z osobą najpierw nawiązać relację z Bogiem, aby w naszym kontakcie nie było egoizmu. Potem dopiero mamy wejść w swoje serce, czyli towarzyszące im uczucia i emocje, które zawsze nam towarzyszą w spotkaniu z innymi ludźmi. Jedne są negatywne, ale też i pozytywne. Mamy mieć świadomość, że zwsze nam towarzyszą. Dopiero wtedy będzie możliwa realna pomoc, gdy dana osoba otworzy się przed nami w sposób pełny zaufania, bo odda nam swoje myśli, serce i ducha. Wtedy nasza pomoc będzie realna i pełna.
Spotkanie Jezusa z głuchoniemym uczy nas postawy dialogu, który otwiera nas na Boga, siebie samego, druga osobą, ale też i wszelkie rzeczy materialne, które nas otaczają.
Ale nie tylko tego uczymy się z tego uzdrawiającego spotkania. Z tego, co czytamy dalej, to język “rozwiązał się” nie tylko głychoniememu, ale również świadkom tego wydarzenia. W wypadku chorego miało to skutek pozytywny, zaś w wypadku gromady ludzi miało raczej wymiar negatywny. Tak im się ten język rozwiązał, że “gorliwością swojej mowy” rozgłaszali wszędzie, gdzie się da o Jezusie, mimo, że prosił, aby tego nie czynili. Pod wpływem emocji, zdumienia i tego, co zobaczyli ich jezyki nie powstrzymały się od komentarzy, niepotrzebnych i zbędnych słów. Moża powiedzieć, że chory wyzdrowiał, a zdrowi zachorowali. Nie na ciele, ale na duchu. Obgadywanie ma bowiem negatywny wymiar indywidualny i społeczny.
To też jest chyba dziś dla nas nauka, aby pod wpływem silnych emocji, czy to zachwytu, czy też wręcz odwrotnie, zamknięcia się i lęku oraz strachu, nie wypowiadać zbędnych słów, które nie zmienią sytuacji na lepsze, ale mogą jedynie pogorszyć nasz obecny stan ducha. Słowa wypowiadane przez nas w sytuacjach trudnych naszego życia mogą nam zaszkodzić, a nie pomóc, zwłaszcza jeśli druga osoba użyje ich przeciwko nam sprowdzając wszystko do parteru, np. obmowy, wyśmiania, czy drwin, a tymczasem my jesteśmy stworzeni do rzeczy i spraw wielkich. Jesteśmy stworzenia z miłości i do miłości na naszej drodze do nieba.
Takie jest nasze życie, bo “kiedy się rodzisz, wsiadasz do pociągu, poznajesz rodziców. Myślisz, że zawsze będą podróżować z Tobą. Jednak na pewnej stacji wysiadają i zostajesz sam… W miarę upływu czasu, wsiadają inni. Są ważni, to przyjaciele, znajomi, nasze dzieci, czasem miłość naszego życia. Wielu z nich zrezygnuje z tej podróży, zostawiając większą lub mniejszą pustkę. Inni będą tak dyskretni, że nie zauważymy, iż opuścili swoje miejsca. Ta podróż pociągiem, jest pełna radości, smutku, oczekiwań, szczęścia i pożegnań. Sukces tej podróży polega na dobrych stosunkach ze wszystkimi pasażerami pod warunkiem, że dajemy z siebie wszystko… co najlepsze. Nie wiem, na jakiej stacji skończy się ta podróż, więc bądź szczęśliwy, kochaj, wybaczaj. Ważne jest, aby tak żyć, ponieważ kiedy wysiądziemy z pociągu, będziemy musieli zostawić wspomnienia, tym którzy kontynuują swoją podróż. Więc, niech zostaną piękne wspomnienia. Bądźmy szczęśliwi z tego, co mamy i dziękujmy codziennie, że nasza podróż ciągle trwa…[2]
Głuchoniemy chciał “zawalczyć” o swoją podróż życia. Ta podróż byłaby dla niego smutna bez Jezusa. Dlatego kieruje się w Jego stronę, aby żyć w pełni i móc zrealizować swój plan życia, który przygotował dla niego Bóg. My również wykorzystajmy wszelkie talenty, którymi obdarzył nas Bóg i cieszmy się z tego, co robimy dzisiaj, bo jutra może już po prostu, tak zwyczajnie… nie być. Próbujmy to zrozumieć, bo życie jest krótkie na tej ziemi, która bez nas nadal będzie… żyć swoim życiem.
Mk 7, 31-37
Uzdrowienie głuchoniemego
Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu.
Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: «Effatha», to znaczy: Otwórz się. Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić.
Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I przepełnieni zdumieniem mówili: «Dobrze wszystko uczynił. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę».
[1] Autor nieznany, Każdy dzień jest szczególny, (na potrzeby kazania parę wyrazów zostało zmienionych)
[2] Angela Fashion & Styl, https://www.facebook.com/story.php?story_fbid=920951813403350&id=100064656193760&post_id=100064656193760_920951813403350&rdid=j82bAud3SLisvoEq