Kiedy Jezus mówił o świątyni, że nie pozostanie kamień na kamieniu, wielu nie rozumiało, że nie chodzi o mury, ale o to, co kruche w człowieku – o serce, które często trzeba odbudować od nowa, bo zawaliło się pod ciężarem pozorów. Jezus zapowiadał, że Jego uczniów spotkają prześladowania, że będą nienawidzeni z Jego powodu. Ale dodał: „Włos z głowy wam nie spadnie”. To znaczy – Bóg nie zapomina o swoich naśladowcach.
Różnica między słowem naśladować a prześladować jest ogromna. Brzmią bardzo podbnie, bo to tylko kilka liter różnicy – „naśladować” i „prześladować” – a sens całkiem odwrotny. Naśladować Jezusa to iść Jego drogą, mieć Jego serce, myśleć Jego miłością. Prześladować Jezusa to przeciwstawiać się Jego duchowi, nawet jeśli na zewnątrz wygląda się „pobożnie”. W historii świata było wielu, którzy podszywali się pod Jezusa: mówili Jego imieniem, ale szukali własnej chwały. I są też tacy dzisiaj – ideologie, ruchy, czy nawet ludzie – którzy używają słów o miłości, pokoju i tolerancji, ale w praktyce niszczą w człowieku obraz Boga. To jest właśnie zło podszyte pod dobro.
Pewien młody człowiek, nazwijmy go Tomasz, był gorliwym chrześcijaninem. W pracy nie wstydził się swojej wiary – nie narzucał jej, ale żył uczciwie, nie plotkował, nie kombinował. Pewnego dnia szef kazał mu podpisać dokument, który był fałszywy. Marek odmówił. Usłyszał: „Nie bądź fanatykiem, wszyscy tak robią”. Kilka tygodni później stracił pracę. W domu pytał Boga: „Panie, dlaczego? Przecież chciałem Cię naśladować”. Po roku dostał nową pracę – tym razem w firmie, gdzie jego uczciwość stała się wzorem dla innych. Jeden ze współpracowników powiedział mu po latach: „Wiesz, kiedy cię wtedy zwolnili, myślałem, że jesteś naiwny. Ale zobaczyłem, że można żyć inaczej. Dzięki tobie wróciłem do Kościoła”. Tak działa siła świadectwa. Tomasz był naśladowcą, choć został przez świat „prześladowany”.
Świątynia jerozolimska była dumą Izraela, ale Jezus wiedział, że zewnętrzne mury mogą runąć, jeśli braknie wiary w sercach. Podobnie dziś – można mieć piękne kościoły, lecz jeśli w sercu człowieka zabraknie gorliwości, nie ostanie się kamień na kamieniu. Dlatego Jezus mówi: „Nie dajcie się zwieść” – nie każda rzecz, która brzmi religijnie, jest Boża. Trzeba rozeznawać, czy to, co słyszę, prowadzi do miłości, czy do nienawiści, czy buduje, czy burzy.
Pewien artysta rzeźbiarz dostał zlecenie: miał odrestaurować zniszczony posąg Jezusa z kościoła po pożarze. Wszystko dało się naprawić – oprócz dłoni. Zastanawiał się, czy dorobić nowe. W końcu zostawił figurę bez rąk, a u jej stóp napisał: „Ty jesteś teraz Jego rękami.” To jest właśnie naśladowanie. Nie wystarczy podziwiać Jezusa – trzeba Go dotykać życiem, kochać, przebaczać, pomagać. Prześladowanie Jezusa zaczyna się tam, gdzie człowiek przestaje Go naśladować i zaczyna używać Jego imienia do własnych celów.
Dziś Jezus nie obiecuje nam łatwego życia. Ale mówi: „Przez waszą wytrwałość ocalicie wasze życie.” Niech więc w naszych sercach nie pozostanie kamień obojętności na kamieniu, lecz niech Duch Święty odbuduje naszą świątynię – żywą, prawdziwą, płonącą wiarą. Uczniowie zachwycali się świątynią. Mówili: „Nauczycielu, popatrz, jakie piękne kamienie!” A Jezus odpowiedział: „Przyjdzie czas, kiedy z tego, co widzicie, nie pozostanie kamień na kamieniu.” Zdumiewające słowa. Bo przecież kamień na kamieniu to znak porządku, trwałości, bezpieczeństwa. To coś, co tworzy budowlę. Ale Jezus mówi: wszystko, co zbudowane bez Boga, wcześniej czy później runie.
W pewnym małym miasteczku na południu Europy stał piękny, stary kościół. Był dumną ozdobą miejscowości. Codziennie jego dzwony przypominały ludziom o Bogu. Ale pewnej nocy przeszła ogromna burza. Piorun uderzył w wieżę i dach runął do środka. Rankiem ludzie stanęli wokół ruin, zrozpaczeni. Ktoś powiedział: – To koniec. Nie mamy już kościoła.
Wtedy proboszcz, starszy człowiek o pogodnych oczach, wyszedł na środek gruzowiska. Podniósł mały krzyż, który cudem ocalał, i powiedział spokojnie: – Kościół się nie zawalił. On właśnie wstał. Ludzie spojrzeli na niego z niedowierzaniem. – Jak to? Przecież wszystko zniszczone! – wołali. A on odpowiedział: – Ściany runęły, ale wy stoicie tutaj. Ty, Mario, która modlisz się za chorego męża. Ty, Antoni, który pomagasz sąsiadom. Ty, Anno, która uczysz dzieci modlitwy. To wy jesteście Kościołem. Kamienie mogą upaść, ale dopóki w sercu człowieka płonie wiara – Kościół żyje.
Po tych słowach zaczęli zbierać cegły, kamień po kamieniu. Niektórzy przynosili wodę, inni drewno, dzieci układały fragmenty szyb. Nie minęło kilka miesięcy, a na miejscu ruin stanęła nowa kaplica. Nie tak okazała, jak dawniej, ale zbudowana z żywych serc. Kościół to nie mury, lecz żywy człowiek, który wierzy, kocha i przebacza. Zło może zniszczyć budynki, ale nie może zniszczyć wiary. Bo Bóg nie mieszka w kamieniu – mieszka w człowieku, który Go naśladuje[1].
Kamień na kamieniu może oznaczać świątynię, którą buduje człowiek z wiarą. Ale może też oznaczać mur, który człowiek stawia przeciw Bogu. Jezus przyszedł, by burzyć to, co jest martwe – i budować na nowo to, co prawdziwe. Czasem Bóg musi pozwolić, by nasze zabezpieczenia, plany, pozory sukcesu się rozpadły. Bo dopiero wtedy widać, na jakim fundamencie budowaliśmy. Czy na kamieniu węgielnym, którym jest Chrystus – czy na piasku ludzkich opinii i mody.
Człowiek wierzacy Jezusowi ma budować świątynię serca. Jezus nie niszczy po to, by zostawić pustkę. On burzy, by zbudować świątynię nową – z serc, które płoną wiarą i miłością. Kościół nie jest z kamienia. Kościół to ludzie, którzy układają swoje życie kamień po kamieniu: modlitwa, przebaczenie, służba, pokora. Można prześladować – burząc. Ale można też naśladować – budując. Niech każdy z nas zapyta dziś: „Czy moje życie buduje świątynię Boga, czy tylko fasadę, która się rozpadnie?” Niech więc nie pozostanie kamień obojętności na kamieniu, ale niech kamień po kamieniu nasze serca staną się żywą świątynią Chrystusa. Kościół nie jest z betonu i marmuru. Kościół to żywe kamienie – ty, ja, każdy człowiek, który wierzy, kocha i przebacza. Kiedy w człowieku jest wiara – wtedy kamień na kamieniu tworzy budowlę. Ale kiedy w sercu jest obojętność – wtedy nawet najpiękniejsze mury nie wystarczą. Ktoś kiedyś pięknie powiedział: „Obojętność często wyrządza więcej krzywd niż jawna niechęć. Obojętność jest najłagodniejszą formą nietolerancji. Obojętność to paraliż duszy, przedwczesna śmierć”. Kiedy zamiast złości pojawia się obojetność, to jest naprawdę koniec. Dlatego na koniec…
Modlitwa końcowa
Panie Jezu, Ty jesteś kamieniem węgielnym naszej wiary.
Burz w nas to, co zbudowane na pysze i pozorach.
Naucz nas budować z Tobą – kamień po kamieniu – świątynię serca,
która przetrwa każdą burzę, każdy ogień i każde prześladowanie.
Amen.
Łk 21, 5-19
Jezus zapowiada prześladowania swoich wyznawców
Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: «Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony».
Zapytali Go: «Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to się dziać zacznie?»
Jezus odpowiedział: «Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: „To ja jestem” oraz: „Nadszedł czas”. Nie podążajcie za nimi! I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw „musi się stać”, ale nie zaraz nastąpi koniec».
Wtedy mówił do nich: «„Powstanie naród przeciw narodowi” i królestwo przeciw królestwu. Wystąpią silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie.
Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie mógł się oprzeć ani sprzeciwić.
A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie spadnie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie».
[1] Opowiadanie pt. „Zburzony kościół” (na motywach stylu Bruno Ferrero)








