Ewangelia dzisiejszej niedzieli stawia przed nami postać Jana Chrzciciela – proroka pustyni, surowego, ale prawdziwego, człowieka, który nie owijał w bawełnę. Jego pierwsze słowo do ludzi było krótkie, ale wystarczające, by poruszyć sumienia: „Nawracajcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie.” Nie powiedział: „Poprawcie się trochę.” Nie powiedział: „Postarajcie się być milsi.” Powiedział: „Nawracajcie się” – to znaczy: zmieńcie kierunek. To słowo w oryginale brzmi metanoeite – zmieńcie myślenie, sposób patrzenia, serce.
Pewien kierowca ciężarówki w górach Hiszpanii znał trasę jak własną kieszeń. Jeździł tam od lat – serpentyny, przepaście, zakręty. Pewnego dnia, jadąc tą samą drogą, zauważył nowy znak: „Niebezpieczny zakręt. Zmiana trasy.” „Ach, znam tę drogę!” – pomyślał. „Znak pewnie dla turystów.” Nie zwolnił. Po chwili zobaczył przepaść. Droga, którą znał od lat, osunęła się po ulewie. Hamował, ale było za późno – ciężarówka runęła w dół. Tak właśnie bywa z człowiekiem, który słyszy: „Zmień drogę”, ale nie reaguje. Myśli: „Znam życie, wiem, co robię.” I nie widzi, że stara ścieżka już nie prowadzi do życia, tylko w przepaść[1].
Czym zatem jest nawrócenie? Nawrócenie to nie jednorazowy akt, ale proces zmiany kierunku serca. To jak zawrócenie z błędnej drogi. To moment, gdy człowiek mówi sobie: „Dość życia bez Boga. Chcę iść prostą ścieżką.” Nawrócenie to nie tylko żal za grzechy. To także decyzja: by przebaczyć, tam gdzie w sercu noszę urazę; by pomóc, tam gdzie dotąd odwracałem wzrok; by modlić się, gdy wcześniej nie było na to czasu. Jan Chrzciciel woła: „Przygotujcie drogę Panu.” To znaczy: usuńcie kamienie z drogi serca, wyrównajcie zakręty sumienia. Niech Bóg ma prostą drogę do ciebie.
W pewnym klasztorze młody mnich zapytał starego mistrza: – Ojcze, co to znaczy nawrócić się? Starzec wziął kij, narysował na piasku zygzakowatą linię i powiedział: – Tak wygląda twoje życie: kręte, pełne omijania prawdy, unikania odpowiedzialności, ucieczek. Potem przeciągnął kijem prostą linię. – A to droga człowieka, który pozwolił Bogu poprowadzić się za rękę. Młody mnich spojrzał i zapytał: – Czy to znaczy, że mam już nigdy nie błądzić? – Nie – odparł starzec. – To znaczy, że gdy zbłądzisz, wiesz, w którą stronę wrócić[2].
Człowiek nawrócony to nie ten, który nigdy nie grzeszy, ale ten, który nie chce trwać w grzechu. To ktoś, kto codziennie mówi: „Panie, chcę iść prostą ścieżką, ale potrzebuję Twojej ręki.” Jan Chrzciciel nie mówił, że Bóg przyjdzie, gdy będziemy doskonali.
On mówił: Bóg już jest blisko. Królestwo Boże nie jest gdzieś daleko – ono jest tu, w sercu, które się otwiera. Nawrócenie to nie smutna rezygnacja, lecz radość z odnalezionej drogi. To tak, jakby ktoś wreszcie wrócił do domu po długiej tułaczce. Dlatego dziś, gdy słyszysz słowa: „Nawracaj się, bo bliskie jest królestwo niebieskie,” pomyśl nie o tym, co musisz stracić, ale o Tym, kogo możesz odzyskać – o Bogu, który czeka z otwartymi ramionami na końcu prostej ścieżki. Adwent to czas drogi. Czas kierowców, którzy uczą się prowadzić serce według Bożych znaków drogowych. To czas, w którym każdy z nas powinien zapytać: Dokąd właściwie jadę? I kto siedzi za kierownicą mojego życia?
Pewien młody chłopak przygotowywał się do egzaminu na prawo jazdy. Uczył się znaków, zasad, manewrów. Wszystko szło dobrze – dopóki nie przyszedł dzień egzaminu. Wsiadł do auta z egzaminatorem, ruszył, a po chwili na skrzyżowaniu zrobił coś po swojemu. Nie spojrzał na znak „Ustąp pierwszeństwa”, tylko pojechał pewnie naprzód. Samochód z piskiem opon zatrzymał się centymetry od innego auta. Egzaminator spojrzał spokojnie i powiedział: – Zasady ruchu drogowego nie są po to, żeby cię ograniczać. One są po to, żebyś bezpiecznie dotarł do celu. Wysiadł z auta i dodał: – W życiu też nie wystarczy znać zasady. Trzeba nimi kierować się każdego dnia[3].
Człowiek bez Boga często prowadzi jak kierowca bez mapy – zachwycony swoją wolnością, ale nieświadomy, że zbliża się do zakrętu, za którym kończy się droga. Bóg daje nam znaki: sumienie, Słowo, sakramenty, ludzi, którzy ostrzegają. Ale my często mówimy: „Znam tę trasę! Sam wiem, jak jechać!” I dopiero gdy auto życia wpada w poślizg, zaczynamy rozumieć, że nawrócenie to nie kara, ale ratunek.
Adwentowy człowiek to kierowca, który przygotowuje się na przyjazd Króla. Sprawdza, czy światła jego serca świecą, czy droga jest odśnieżona z gniewu, żalu i obojętności, czy hamulce – czyli sumienie – działają. To ktoś, kto uczy się jechać według wskazań Jezusa: „Zatrzymaj się, gdy widzisz cierpienie”, „Zwolnij, by posłuchać”, „Nie wyprzedzaj miłości, pozwól jej prowadzić.” Nawrócenie to nie smutna rezygnacja, lecz radość z odnalezionej drogi – z tego, że wreszcie wiem, dokąd jadę i Kto siedzi obok mnie. Każdy z nas zda lub obleje pewien egzamin – nie z teorii, ale z miłości. To egzamin, na którym pytanie brzmi tylko jedno: „Czy umiałeś kierować się moim Słowem?”
Niech więc ten Adwent będzie czasem nauki jazdy po Bożych drogach. Bo tylko tam, gdzie kierowcą jest Jezus, droga prowadzi do domu – do Królestwa Niebieskiego. Życie jest jak długa podróż. Każdy z nas ma kierownicę w rękach – decyzje, wybory, plany. Ale nie każdy wie, dokąd naprawdę zmierza.Niektórym wystarczy, że droga jest szeroka i wygodna. Inni wolą tę, która prowadzi prosto, choć jest wąska i stroma. Czasem trzeba się zatrzymać, spojrzeć na znaki: na Słowo Boże, sumienie, ludzi, których Bóg stawia na naszej drodze. Bo każdy z tych znaków mówi: „Zwolnij. Zawróć. Skręć do dobra. Nie jedź sam.”
Jak zatem obrać właściwy kierunek? Właściwy kierunek nie zaczyna się od mapy, lecz od serca. Od pytania: „Czy tam, dokąd jadę, jest miłość?” Bo jeśli nie ma, to choćby droga była szybka, prowadzi donikąd. Nawrócenie to moment, w którym człowiek przyznaje: „Jechałem w złym kierunku. Chcę wrócić.” Nie jest to porażka – to najpiękniejsze zwycięstwo. Bo dopiero wtedy Bóg może wsiąść obok i powiedzieć: „Teraz jedziemy razem.” Nawrócenie nie jest cofnięciem się wstecz, ale zmianą kierunku ku Światłu. To nie smutna rezygnacja, lecz radość z odnalezionej drogi. A Adwent to właśnie czas, kiedy Bóg staje przy drodze naszego życia i trzyma w dłoniach znak z napisem: „Prosto do domu. Do Mnie.”
Pewien młody mężczyzna wyruszył w podróż. Chciał dotrzeć do miasta, o którym słyszał od dzieciństwa – miejsca pełnego światła, pokoju i radości. Mówiono mu, że to Miasto Króla, gdzie każdy, kto tam trafi, odnajduje sens życia. Wsiadł więc do samochodu, pełen zapału i wiary w siebie. Na początku jechało się łatwo – szeroka droga, piękne widoki, towarzystwo innych kierowców. Z czasem jednak pojawiły się skrzyżowania, zakręty, nieczytelne znaki. Ktoś zapytał go po drodze: – Masz mapę? – Nie potrzebuję – odparł pewnie. – Wiem, dokąd jadę. Ale im dalej jechał, tym bardziej droga stawała się kręta, a niebo ciemne. W końcu zatrzymał się, bo nie wiedział, gdzie jest. Wysiadł z auta i usiadł na kamieniu. Po raz pierwszy poczuł się zagubiony. Wtedy podszedł do niego starszy człowiek. – Dokąd zmierzasz, synu? – Do Miasta Króla – odpowiedział zrezygnowany. – Ale chyba się zgubiłem. Starzec uśmiechnął się łagodnie i wyjął z kieszeni małą, zużytą książeczkę. – To mapa, którą zostawił Król. Nazywa się Ewangelia. – A kto ją potrafi czytać? – spytał młody. – Ten, kto pozwoli, by Król był jego kierowcą – odpowiedział starzec. – Wtedy nie zgubisz się już nigdy[4].
Wielu ludzi wyrusza w drogę życia bez mapy. Wierzą, że wystarczy doświadczenie, rozsądek, dobra wola. Ale w końcu każdy dochodzi do miejsca, w którym musi zapytać: „Czy naprawdę wiem, dokąd jadę?”. Ewangelia to Boża mapa. Modlitwa to GPS, który ustawia kierunek. A Jezus to najlepszy kierowca – nie dlatego, że unika trudnych dróg, ale dlatego, że zawsze dowozi nas do domu. Nawrócenie to moment, w którym człowiek przestaje udawać, że zna trasę. To chwila, gdy z pokorą oddaje kierownicę Bogu. Bo dopiero wtedy, gdy On prowadzi, każdy zakręt ma sens, każdy postój ma cel, a każda droga – nawet najciemniejsza – prowadzi do Miasta Króla, który powiedział: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem” (J 14,6). Jezus nie tylko pokazuje drogę – On sam nią jest. Nie ty prowadzisz Boga, to On prowadzi ciebie. Wystarczy, że nie zaciągniesz ręcznego w swoim sercu. Nawrócenie to chwila, w której człowiek oddaje kierownicę swojego życia Temu, który zna każdą drogę. Nie ma bezpieczniejszej drogi niż ta, którą prowadzi Miłość.
Mt 3, 1-12
Nawracajcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie
W owym czasie pojawił się Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: «Nawracajcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie». Do niego to odnosi się słowo proroka izajasza, gdy mówi: «Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, dla Niego prostujcie ścieżki!»
Sam zaś Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego pokarmem były szarańcza i miód leśny. Wówczas ciągnęły do niego Jerozolima oraz cała Judea i cała okolica nad Jordanem. Przyjmowano od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając swoje grzechy. A gdy widział, że przychodziło do chrztu wielu spośród faryzeuszów i saduceuszów, mówił im:
«Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc godny owoc nawrócenia, a nie myślcie, że możecie sobie mówić: „Abrahama mamy za ojca”, bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi. Już siekiera jest przyłożona do korzenia drzew. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte i wrzucone w ogień. Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma on wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym».
[1] Opowiadanie pt. “Zakręt w górach”
[2] Opowieść pt. “O prostych ścieżkach”
[3] Opowiadanie pt.: “Egzamin na prawo jazdy”
[4] Opowiadanie pt.: “Mapa życia”









