Boże Narodzenie, Miejsce dla kogoś drugiego, J 1, 1-18

Total
0
Shares

Był stary warsztat stolarski na obrzeżach miasteczka. Pachniało tam drewnem, klejem i żywicą. Stary cieśla, pan Józef, spędzał tam całe dnie, naprawiając stoły, krzesła, zabawki. Ludzie go lubili, bo w jego rękach rzeczy zniszczone odzyskiwały życie.

Pewnego grudniowego wieczoru wiatr szalał, a przez szpary w drzwiach wciskał się mróz. Józef kończył pracę, gdy nagle zgasło światło. – No pięknie – mruknął. – Znowu prąd odcięli… Znalazł świecę. Gdy ją zapalił, zobaczył na półce małą drewnianą figurkę Dzieciątka Jezus, którą rzeźbił dla kościoła. Patrzył na nią długo. W tym prostym kawałku drewna było coś ciepłego, delikatnego, jakby tchnienie życia. I wtedy pomyślał: – Tak właśnie przyszedł Bóg. Nie w pałacach, nie wśród świateł, ale w ciemności, w prostocie. Cicho. Boże Narodzenie jest wtedy, gdy w moim sercu znajdzie się miejsce dla kogoś drugiego.

Za oknem była noc. Ale w warsztacie było jasno – nie od świecy, lecz od pokoju, który nagle wypełnił jego serce. Wtedy ktoś zapukał. – Proszę pana – powiedział nieśmiało chłopiec – mój brat złamał saneczki… może da się je naprawić? Józef uśmiechnął się i wpuścił go do środka. – Chodź, rozgrzej się. Zaraz to zrobimy.

Chłopiec siedział przy piecyku, a cieśla naprawiał saneczki. Drewno skrzypiało, płomień trzaskał, a figurka Dzieciątka patrzyła z półki. I Józef zrozumiał: właśnie teraz to Słowo – Jezus – zamieszkuje między nami. Nie w Betlejem, ale tu, w jego małym warsztacie. W prostym geście dobroci, w uśmiechu dziecka, w zapachu drewna, które znów nabiera życia.

Kiedy chłopiec wyszedł, ściskając swoje saneczki, Józef spojrzał na figurkę i wyszeptał: – Panie, dziękuję, że przyszedłeś. Naprawdę przyszedłeś[1].

Ewangelista Jan nie opisuje żłóbka, pasterzy ani gwiazdy. Mówi o czymś głębszym: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo… A Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami.” To znaczy, że Bóg nie tylko przyszedł na świat – On wszedł w nasze życie. W codzienność, w nasze ciemności, w zwykłe miejsca: kuchnię, warsztat, autobus, biuro, rodzinne kłótnie, ciche marzenia. Czasem wydaje się, że Bóg jest daleko – że światło zgasło, a my siedzimy w ciemności. Ale to właśnie wtedy On przychodzi najciszej. Tak jak światło świecy w warsztacie Józefa. Nie błyszczy jak reflektor. Ale wystarczy, żebyś zobaczył więcej niż wcześniej.

Boże Narodzenie to nie tylko wspomnienie sprzed dwóch tysięcy lat. To codzienne wydarzenie: Bóg chce rodzić się w tobie – w twojej dobroci, cierpliwości, przebaczeniu. Za każdym razem, gdy ktoś dzięki tobie poczuje się mniej samotny, tam Bóg się rodzi. Za każdym razem, gdy pomagasz, tam rozbłyska światło Betlejem. Za każdym razem, gdy w ciemności serca zapalasz choć jedną małą świecę dobra, Słowo staje się ciałem. „Bóg rodzi się tam, gdzie człowiek pozwala, by jego serce stało się warsztatem miłości.”

Była Wigilia. Wszyscy spieszyli się do domu. Na ulicach migały światełka, w sklepach ostatnie zakupy, a w powietrzu czuć było zapach pierników i zmęczenie. Marta wracała z pracy. Zmęczona, zmarznięta, z głową pełną trosk. Nic jej się nie układało: w pracy chaos, w domu samotność. – Nie czuję żadnych świąt – powiedziała w duchu, wsiadając do autobusu. – To wszystko tylko dekoracje.

Autobus ruszył. Na kolejnym przystanku wsiadł starszy mężczyzna. Miał zniszczony płaszcz i w rękach trzymał mały, nieporadnie zapakowany prezent. Usiadł naprzeciw Marty. Po chwili uśmiechnął się i zapytał: – Czy pani też jedzie do kogoś bliskiego? Marta wzruszyła ramionami. – Nie bardzo mam do kogo. – A ja jadę do wnuczki – odpowiedział. – Mała, chora, ale bardzo dzielna. Powiedziała mi przez telefon: „Dziadku, przyjedź, bo bez ciebie nie będzie Bożego Narodzenia.” I wtedy ten starszy człowiek roześmiał się lekko: – Wie pani, ludzie myślą, że Boże Narodzenie jest w kalendarzu. A ono jest w sercu. Pojawia się wtedy, gdy człowiek przestaje myśleć o sobie, a zaczyna kochać. Marta milczała. Patrzyła, jak mężczyzna wysiada. Uśmiechnął się do kierowcy, życzył mu „Wesołych Świąt”, a potem zniknął w śniegu. W autobusie zostało po nim tylko ciepło.

Gdy Marta wysiadła na swoim przystanku, zobaczyła bezdomnego, który siedział pod sklepem. Zatrzymała się. – Proszę – powiedziała, wyciągając termos z gorącą herbatą. – Jest Wigilia. Niech pan się ogrzeje. I wtedy poczuła coś dziwnego. Jakby wewnątrz niej zapaliło się małe światło. Nie od lampek, nie od świec, ale od cichej radości, że w jej pustym sercu ktoś właśnie zamieszkał. Wtedy zrozumiała. Boże Narodzenie przyszło. Nie wtedy, gdy rozbrzmiały kolędy. Nie wtedy, gdy pojawiła się choinka. Ale w chwili, gdy pozwoliła, by ktoś drugi stał się ważniejszy niż ona sama[2].

Boże Narodzenie nie jest datą w kalendarzu. To moment, kiedy Jezus wchodzi w nasze życie niespodziewanie – przez kogoś, kogo spotykamy, przez słowo dobroci, przez gest współczucia. Jak pisze Ewangelista Jan: „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami…” (J 1, 14) Nie zawsze widać to w świetle gwiazdy. Czasem widać w cieniu codzienności. Czasem Bóg rodzi się w autobusie, w rozmowie, w kubku herbaty, w uśmiechu, w pojednaniu po latach. Boże Narodzenie jest wtedy, gdy w naszym życiu zaczyna się Miłość. Nie ta z kartki świątecznej, ale prawdziwa – prosta, cicha, konkretna. 

Była noc – zwyczajna, taka jak wiele innych. Wiatr kołysał gałęzie oliwek, a w domach ludzie spali po ciężkim dniu. Tylko w jednym miejscu ktoś czuwał. W małej stajence, gdzie pachniało sianem i zwierzętami, kobieta tuliła w ramionach dziecko. Nie było trąb ani fanfar, nie rozbłysły fajerwerki. Nikt nie wiedział, że właśnie dzieje się coś, co zmieni historię świata. Bóg przyszedł – po cichu, jakby nie chciał nikogo przestraszyć. Nie w pałacu, lecz w ubóstwie. Nie w świetle reflektorów, lecz w świetle gwiazdy. Rano pewien pasterz, idąc z kawałkiem chleba, zatrzymał się przed stajenką. Zajrzał i… uśmiechnął się. Nie wiedział, dlaczego, ale coś w jego sercu zrobiło się ciepłe. Potem ten uśmiech zaniesie do swojej rodziny, a oni – do sąsiadów. Tak zacznie się pierwsze Boże Narodzenie w ludzkich sercach.

Dziś Bóg przychodzi tak samo – po cichu. Nie w huku zakupów i reklam, ale w chwili, gdy zatrzymasz się, by podzielić się chlebem. Wtedy, gdy przebaczysz, gdy uśmiechniesz się do kogoś, kto czekał na twój gest. Bo Boże Narodzenie nie dzieje się tylko w Betlejem. Boże Narodzenie dzieje się tam, gdzie rodzi się miłość.

Życzenia Bożonarodzeniowe

Niech te Święta będą ciche jak noc w Betlejem
i jasne jak gwiazda, która prowadziła pasterzy.

Niech Bóg rodzi się w Tobie –
w prostocie gestów, w uśmiechu, który ocala dzień,
w sercu, które potrafi kochać mimo wszystko.

Niech w Twoim domu nie zabraknie ciepła słów,
które budują, a nie ranią.
Niech dobro rozgości się przy stole,
a pokój zamieszka w Twoich myślach.

Bo Boże Narodzenie zaczyna się tam,
gdzie człowiek pozwala Bogu wejść w jego życie – po cichu, ale naprawdę.

J 1, 1-18

Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, z tego, co się stało.

W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.

Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz został posłany, aby zaświadczyć o światłości.

Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi.

Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego – którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.

A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy.

Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: «Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie».

Z Jego pełności wszyscy otrzymaliśmy – łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało dane za pośrednictwem Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa.

Boga nikt nigdy nie widział; ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył.

Wersja krótsza

J 1, 1-5. 9-14

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, z tego, co się stało.

W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.

Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi.

Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego – którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.

A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy.


[1] Światło w warsztacie

[2] Kiedy jest Boże Narodzenie

Total
0
Shares
(fot. Chris Pople / flickr.com / CC BY-ND 2.0)

Św. Szczepana, Chleb, albo kamień, Dz 6, 8-10; 7, 54-60

Dziś przed naszymi oczami pojawia się obraz przedstawiony przez Dzieje Apostolskie. Jest to obraz męczeństwa św. Szczepana. Ten…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Może spodoba Ci się też...