Amerykańskie świętowanie przy „Thanksgiving” wyrosło na wdzięczności wobec Boga i człowieka… To prowokuje nas dziś do zadania sobie pytania, czym jest wdzięczność? Wdzięczność… To piękne słowo, choć w obecnej postaci może nieco obrosłe dwuznacznymi skojarzeniami (żeby wspomnieć tu choćby wyrażenie „dowód wdzięczności” będące zakamuflowaną nazwą łapówki). Jednak Ewangelia (Łk 17, 11-19) daje nam przykład wdzięczności bez podtekstów – szczerej i spontanicznej. Niestety, daje również dziewięć przykładów niewdzięczności…
Zarówno wdzięczność, jak i niewdzięczność może przybierać różne formy. Najczystszą formą wdzięczności jest radość i zachwyt otrzymanym darem. Jak widać, taka wdzięczność uzdrowionego Samarytanina spodobała się Jezusowi. On nie czekał na rewanż. Z drugiej jednak strony, odczuł wyraźny smutek, gdy dziewięciu Izraelitów potraktowało swe uzdrowienie jak coś najzwyczajniejszego pod słońcem; jak coś, co im się – tak po prostu – należało.
Mówiąc o niewdzięczności, nieraz przywołujemy słowa o żmii wyhodowanej na piersi czy też kąsaniu ręki swego dobroczyńcy: to najwyższa forma niewdzięczności, trącąca wręcz o jakieś nieludzkie cechy, o serce z kamienia i sumienie, którego zasadą jest brak zasad. Ale niewdzięczność może mieć również twarz znudzoną i obojętną, traktującą wszelkie otrzymane dobro jako coś oczywistego…
Długa zapewne jest lista osób, którym powinniśmy być wdzięczni. Gdzieś tam zapewne jest na niej Pan Bóg… tak przynajmniej twierdzimy, nie chcąc uchodzić za niewdzięczników. Czasem jednak zdarza się, że w głębi duszy nosimy mniej lub bardziej skrywaną pretensję do Niego o nasze życie: o to, czego nie mamy, o sytuację i środowisko, w którym przyszło nam żyć…
Pewien święty, przechodząc kiedyś przez miasto, spotkał dziewczynkę w podartym ubranku, która prosiła o jałmużnę. Zwrócił się wtedy do Boga: „Panie dlaczego pozwalasz na coś takiego? Proszę Cię, zrób coś”. Wieczorem w dzienniku telewizyjnym zobaczył mordujących się ludzi, oczy konających dzieci i ich biedne Wycieńczoną ciała. l znów zwrócił się do Boga: „ Panie zobacz ile biedy. Zrób coś!” Nocą, święty człowiek usłyszał głos Pana, który mówił: „Zrobiłem już coś: stworzyłem ciebie!”
Jeśli nie będziemy umieli dostrzec tego, że wszystko – począwszy od daru naszego istnienia, poprzez każdy dzień, że jest darem – nie będziemy również umieli okazać prawdziwej i szczerej wdzięczności także na płaszczyźnie czysto ludzkiej, w relacjach z innymi. Brak wdzięczności skutkuje różnymi postawami: od życia w ciągłej zgryzocie i pretensji, przez postawę roszczeniową („bo przecież mi się należy!”), do nieumiejętności przyjmowania dobra, które ktoś nam wyświadczyli niewiary w to, że można być dobrym tak po prostu, bezinteresownie. Wtedy patrzy się na życzliwość i dobroć jako na narzędzia manipulowania innymi i uzależniania ich od siebie. Z tym wiąże się także nieumiejętność bezinteresownego świadczenia dobra, nieżyczliwość i zamknięcie serca na innych oraz zazdrość: to objawia się min. np. różnymi nieprzemyślanymi komentarzami i pretensjami słownymi w stosunku do drugiego człowieka.
Życie w postawie wdzięczności zabezpiecza nas przed tym. Sama wdzięczność zaś jest bardzo skuteczną szczepionką przeciwko tym wszystkim negatywnym postawom. Czy my umiemy być wdzięczni? Czy potrafimy dziękować? Choćby za podany nam kubek herbaty, za przygotowaną kolację, czy wyniesione śmieci? Za dobre słowo… Ludzka umiejętność bycia wdzięcznym, umiejętność docenienia tego, co inni robią dla nas, uczy nas wdzięczności w stosunku do naszego Stwórcy. A prawdziwa, szczera wdzięczność to jednocześnie bardzo ważny znak wiary w to, że jest Ktoś, na kogo możemy liczyć. Z tego natomiast rodzi się nadzieja. A ta, jak mówi święty Paweł, „zawieść nie może”.
Postawy wdzięczności w szczególny sposób uczymy się w czasie każdej Eucharystii, bo jest to Ofiara Eucharystyczna, Ofiara Słowa, Ofiara Dziękczynienia, podczas której Kościół nieustannie dziękuje, czyli jest wdzięczny za to co Bóg mu dał. Mamy za co dziękować Bogu…
Ileż dobra stało się Twoim udziałem? Ile już otrzymałeś od Boga? Przypomnij sobie to wszystko, policz i dziękuj każdego dnia. Dziękuj jak Samarytanin, on był jedynym z… dziesięciu.
Święto dziękczynienia to święto wdzięczności Bogu za dobrodziejstwa, które uczynił człowiekowi.
Ludzie ze statku „Mayflower” szukali w ziemi obiecanej szczęścia. Początki były dla nich ciężkie i tylko współpraca między nimi, a tubylcami, także między sobą, dało ogromne zaufanie, oddanie się drugiemu człowiekowi. To miłość do drugiego uczyniła to, że przetrwali ten trudny dla nich okres czasu. Czym jest miłość? Czym ona jest?
Tomasz Merton, najsłynniejszy chyba mnich XX wieku, sformułował następujące zdanie: „Miłość sprawdza się jedynie wtedy, gdy się ją przekazuje innym. Nigdy nie można znaleźć szczęścia, którego szukamy tylko dla nas samych, bowiem szczęście, które zmniejsza się, gdy je dzielimy z innymi, nie jest wystarczająco wielkie, aby nas uszczęśliwić”.
A jednak spotykam na swojej drodze wielu ludzi, którzy uważają, ze ich najważniejszym zadaniem jest odizolowanie się od innych. Odczuwają bowiem chorobliwy strach przed tym, że ktoś ich kiedyś wykorzysta iże ich poświęcenie dla innych ludzi przekracza ich siły. Kto jednak z bojaźnią patrzy na swoje własne ograniczenia, nigdy nie doświadczy miłości, do której jest zdolny. Miłość chce płynąć, a tylko wówczas można ją poczuć, kiedy płynie. Nie mogę przechowywać miłości w zamkniętym naczyniu, gdyż wtedy szybko uległa by zepsuciu.
Oczywiście, miłość także potrzebuje granic, gdyż człowiek nie jest Bogiem i nie potrafi kochać bez ograniczeń. Mamy jednak udział w nieograniczonej miłości Boga. Kiedy nasza miłość pochodzi ze zdroju miłości Bożej, wówczas wypływa z nas, i nie wyczerpuje się. Miłość staje się jeszcze silniejsza, kiedy przepływa z nas na innych ludzi. Otrzymujemy ją z powrotem, nie żądając tego. Człowiek, który kocha tylko dlatego, aby być kochanym, wkrótce się wyczerpie. Kto zaś ufa miłości, która w nim płynie, będzie nią obdarowany, pod warunkiem, że ją daje innym (Anselm Grün, Książka o sztuce życia, Dzielić szczęście, s. 150).
Uczmy się przez całe nasze życie dawać i przyjmować miłość, bo jest to sztuka nad sztukami. Jest to zadanie domowe do odrobienia przez całe życie i to dla każdego z nas bez wyjątku.
——————–
Łk 17, 11-19, Wdzięczny Samarytanin
11 Zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. 12 Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka 13i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!» 14 Na ich widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom!» A gdy szli, zostali oczyszczeni. 15 Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, 16 upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. 17 Jezus zaś rzekł: «Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? 18 Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec». 19 Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Przyjście królestwa Bożego 20 Zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: «Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; 21 i nie powiedzą: „Oto tu jest” albo: „Tam”. Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest»
Dodatek znaleziony w Internecie:
Jest początek XVll wieku. Pierwszą trwałą i rzeczywiście rozwijającą się osadę zbudowali biali ludzie na tym lądzie dopiero w Plymouth w dzisiejszym stanie Massachusetts. Jest to dziś nadmorskie miasteczko na południe od Bostonu w pobliżu Cape Cod czyli „Półwyspu Dorszowego”, wielkiej, wysuniętej daleko w morze i obejmującej łukiem zatokę Bostońską.
Ludzie ze statku „Mayflower” i następnych statków przybywających do Nowej Anglii, byli radykalnymi protestantami, kierowani nie błyskiem łatwego wzbogacenia, ale zamiarem stworzenia nowego, doskonalszego niż w Anglii społeczeństwa. Ponieważ szukali nade wszystko wolności i miejsca do realizacji swych ideałów nazwali się Pielgrzymami i tak są do dziś z szacunkiem wspominani. Według nich, wszyscy ludzie są równi, a samorządność powinna być podstawą funkcjonowania wolnej wspólnoty osadniczej ożywionej duchem zarówno mocno przeżywanej religijności, jak i obywatelskiej cnoty. Byli osadnikami pragnącymi osiedlić się tu na stałe, nie zaś przelotnymi ptakami szukającymi tyko okazji do nabicia portmonetki. Już na statku 41 mężczyzn podpisało „konstytucję Mayflower”, zbiór zbożnych i wolnościowych zasad, jakimi będą się kierować w Nowym Świecie. Tak narodził się nie tylko prototyp amerykańskiej demokracji, ale począł się duch nowego państwa i nowego narodu. Właśnie dlatego dopiero osadnictwo w Nowej Anglii okazało się trwałe, zdolne nie tylko do przetrwania, ale do ekspansji. Tak narodziło się najpotężniejsze państwo dzisiejszego świata i jego duch.
Statek początkowo wylądował na Cape Cod, gdzie jednak nie znaleziono miejsca pozwalającego nie tylko na założenie osady, ale i na dobre zbiory. Dlatego dopiero w listopadzie Pielgrzymi przybymli na stały ląd: mało już mieli czasu, by zbudować jakie takie chałupy chroniące przed nadciągającą zimą. Nie mówiąc już o żywności musieli przezimować korzystając tylko z zapasów okrętu. Zima z 1620 na 1621 roku okazała się straszną. Zginęła z głodu i mrozu prawie połowa ze 102 osób, które zeszły na ląd.
Tylko cztery kobiety (zamężne) przeżyły tę zimę i one właśnie dały początek najbardziej szacownej amerykańskiej arystokracji, bowiem po dwu z górą stuleciach nic tak w USA nie nobilituje jak pochodzenie w prostej linii od Pielgrzymów z „Mayflower”.
Wiosna przyniosła poprawę losu. Przyjaciółmi przybyszów okazali się miejscowi Indianie. Nauczyli Pielgrzymów uprawy tutejszych roślin, w tym słodkich ziemniaków. W lasach pełno było łatwych do upolowania dzikich indyków. Dlatego też, gdy pozbierano dość obfity plon z wydartych lasom poletek i opatrzono chałupy na zimę, bogobojni Pielgrzymi postanowili podziękować Najwyższemu za wybawienie.
Pierwsze w Ameryce Święto Dziękczynienia odbyło się właśnie tutaj, późną jesienią 1621 roku z udziałem 50 osadników i 90 Indian. Główną rolę w wydanej uczcie odgrywały indiańskie potrawy: słodkie ziemniaki, upolowany dziki indyk i brusznice (albo jak kto woli: borówki) znajdowane na okolicznych polach i użyte jako przyprawa. To menu pozostało do dzisiaj.
Thanksgiving Day (Święto Dziękczynienia) był przed dłuższy czas lokalnym obyczajem Nowej Anglii aż rezydent Abraham Lincoln uczynił go w 1863 roku świętem narodowym przypadającym na ostatni czwartek listopada.