Przed laty mknął pewnej nocy pociąg pośpieszny w kierunku Londynu. W wagonie salonowym pociągu znajdowała się J. K. Mość królowa Wiktoria. Nagle maszynista pociągu zauważył na torze kolejowym jakąś tajemniczą postać, która szybko wymachiwała wyciągniętymi ramionami. Zazgrzytały hamulce, i pociąg zatrzymał się. Prowadzący pociąg oszukał staranie cały teren, ażeby stwierdzić, kto odważył się zatrzymać pociąg, ale nie znalazł nikogo. Poczynił jednakże inne niezwykłe odkrycie: w odległości niespełna 200 metrów od miejsca, gdzie zatrzymał się pociąg, znajdował się most kolejowy, uszkodzony częściowo wskutek powodzi. Gdyby tędy ów pociąg jechał dalej, znalazłaby królowa, jak i jej współpodróżni niechybnej śmierci w zimnej toni.
W czasie naprawiania mostu zastanawiał się personel pociągu nad rozwiązaniem tajemnicy, kim mógłby być ów nieznajomy, który dał tajemniczy sygnał i wskutek tego uratował życie monarchini; ale daremnie. Tajemnica pozostała nie odkryta nawet i po przybyciu pociągu do Londynu.
W remizie, dokąd odstawiono parowóz, w celu przygotowania go do dalszej podróży, poczynił praktykant ślusarski Fred Mullon niezwykłe odkrycie. Mullon słyszał o tajemniczym wydarzeniu i dlatego też poddał lokomotywę, gruntownemu badaniu i ku swemu niemałemu zdziwieniu znalazł na soczewce jednego z reflektorów lokomotywy nieżywą wielką ćmę z rozpostartymi skrzydłami. Zanim pociąg znalazł się na moście – rozumował Mullon – uderzył owad o soczewkę reflektora i zaczął trzepotać skrzydłami. Wskutek nocnych oparów czyniły drgawki skrzydeł owada wrażenie, jak gdyby poruszenia ramion człowieka, który dawał ostrzegający sygnał. Ćma więc uratowała pociąg od nieszczęścia.
Praktykant ślusarski zdjął delikatnie nieżywego owada z soczewki reflektora i wręczył go wraz z odpowiednim meldunkiem swej władzy przełożonej. Dokładne badania potwierdziły w zupełności przypuszczenia Mullona. Został on potem przyjęty na specjalnej audiencji przez królową Wiktorię i musiał swej monarchini złożyć specjalną relację ze swych spostrzeżeń. Dziś znajduje się owa ćma, która uratowała życie królowej, w Muzeum Brytyjskim i stanowi największą atrakcję dla zwiedzających.
Niedowiarkowie znajduję wytłumaczenie tego wydarzenia w zwykłym przypadku. Kto bowiem nie wierzy w Boga, nie może też wierzyć i w istnienie cudów. Jest to według nich po porostu „zwykłym zbiegiem najrozmaitszych okoliczności.”
W słowniku ludzi bogobojnych nie ma słowa „przypadek”. Wierzący chrześcijanin wie, że nad życiem jego czuwa i rządzi nim miłość jego ojca niebieskiego. Przypadek jest dla niego ingerencją dobrotliwego Boga. czy nie powierzyłbyś mu więc swoich losów, jak to zachęca nas do tego Słowo Boże: „Droga Boga jest doskonała. On jest tarczą wszystkim, którzy Mu ufają” (Psalm 18,31)[1].
Naszym życiem nie rządzi przypadek, czy ślepy los. Z drugiej strony też nie wszystko jest z góry zaplanowane, jak ruch wskazówek zegarka. Życie jest nieprzewidywalne i to, co dziś wydaje nam się pewnikiem, już jutro okazuje się nieprawdą. Nie do końca wiemy, co za chwilę będzie i się wydarzy. Możemy planować, ale Bóg ma i tak swoje wielkie plany. Nasze życie, to rozeznawanie siebie w planie Boga. Odkrywanie Jego woli w naszym życiu, aby jak najlepiej spełniać Jego wolę, jest zadaniem często bardzo trudnym, a nawet – po ludzku patrząc – niemożliwym. To rozumieli i realizowali tylko święci ludzie za życia.
Jak zatem współpracować z Bogiem? Odpowiedzią częściową niech będzie opowiadanie: Pewien mistrz podróżował kiedyś w towarzystwie swojego ucznia, który opiekował się jego wielbłądem. Pewnego wieczoru, kiedy zajechali do gospody, uczeń był już tak bardzo zmęczony, że zapomniał uwiązać zwierzę. «Boże mój – modlił się, kładąc się do łóżka – zajmij się dzisiaj moim wielbłądem; powierzam go Tobie».
Następnego poranka spostrzegł, że wielbłąda nie ma. «Gdzie wielbłąd?» – zapytał mistrz. «Nie mam pojęcia – odpowiedział uczeń. – Muszę zapytać o to Boga! Wczoraj, kiedy byłem zmęczony powierzyłem go opiece Boga. Jeśli uciekł albo został ukradziony, to nie moja wina. To ty zawsze mnie uczyłeś, aby mieć we wszystkim wielkie zaufanie do Boga, czyż nie prawda?». «Masz mieć wielkie zaufanie do Boga, ale najpierw powinieneś uwiązać wielbłąda – odpowiedział mistrz. – Czy nie wiesz głupcze, że Bóg nie ma innych rąk do pracy poza twoimi?»[2].
Jedna z pieśni brazylijskich brzmi tak:
Tylko Bóg może dać wiarę;
jednak ty możesz dać świadectwo.
Tylko Bóg może dać nadzieję;
jednak ty możesz pogłębić wiarę w sercach swoich braciach.
Tylko Bóg może dać miłość;
jednak ty możesz uczyć innych jak kochać.
Tylko Bóg może dać pokój;
jak ty możesz zasiewać zgodę.
Tylko Bóg może dać siłę;
jednak ty możesz pocieszyć kogoś wątpiącego.
Tylko Bóg może dać życie;
jednak ty możesz go uczyć innych.
Tylko Bóg może dać światło;
jednak ty możesz sprawić, by zajaśniało w czyichś oczach.
Tylko Bóg jest życiem;
jednak ty możesz wzbudzić w innych pragnienie.
Tylko Bóg może uczynić coś, co zdaje się niemożliwe;
jednak ty możesz uczynić to, co możliwe.
Bóg jest samowystarczalny;
podoba mu się jednak, gdy może na ciebie liczyć.
Jak czytamy na blogu „myfidesetratio” po raz pierwszy modlitwa ta pojawiła się we Francji w roku 1912. Opublikowano ją w małym czasopiśmie religijnym gazetce „La Clochette” (Dzwonek), wydawanej w Paryżu przez katolickie stowarzyszenie „La Ligue de la Sainte-Messe”. Być może autorem modlitwy jest francuski ksiądz Esther Bouquerel, jednak nie ma co do tego pewności.
W 1915 r. oryginalną, francuską wersję modlitwy przesłano papieżowi Benedyktowi XV. Wkrótce potem, w r. 1916, w „L’Osservatore Romano” ukazało się jej włoskie tłumaczenie jako apel o pokój wobec okrucieństw I wojny światowej.
5 lat później jeden z franciszkanów umieścił tę modlitwę na odwrocie obrazka św. Franciszka i nadał jej tytuł: „Prière pour la paix” (Modlitwa o pokój). Od tej pory modlitwę coraz częściej zaczęto nazywać „franciszkańską”, choć nigdzie nie było potwierdzenia na związek tej modlitwy ze św. Franciszkiem z Asyżu.
„Modlitwa franciszkańska”
Panie, uczyń mnie narzędziem Twego pokoju.
Tam, gdzie jest nienawiść – pozwól mi siać miłość,
gdzie krzywda – przebaczenie,
gdzie zwątpienie – wiarę,
gdzie rozpacz – nadzieję,
gdzie mrok – światło,
tam gdzie smutek – radość.
Spraw, Panie, abym nie tyle szukał pociechy,
ile pociechę dawał;
nie tyle szukał zrozumienia, co rozumiał
nie tyle był kochany, ile kochał.
Albowiem dając – otrzymujemy,
przebaczając – zyskujemy przebaczenie,
a umierając – rodzimy się do życia wiecznego.
Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego[3].
Mt 5, 1-12a
Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył usta i nauczał ich tymi słowami:
«Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy wam urągają i prześladują was i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe o was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie».
[1] Tajemniczy sygnał, Autor nieznany
[2] Boże ręce, Bruno Ferrero
[3] Marek Aureliusz, http://www.aforyzmy.com.pl/madrosc-i-glupota/boze-daj-mi-cierpliwosc-bym-pogodzil-sie-z-tym-czego-zmienic-nie-jestem-w-stanie-daj-mi-sile-bym-zmienial-to-co-zmienic-moge-i-daj-mi-madrosc-bym-odroznil-jedno-od-drugiego