W wieku 17 lat została wyrzucona z college’u. W wieku 25 lat jej matka zmarła z powodu ciężkiej choroby. W wieku 26 lat poroniła. W wieku 27 lat wyszła za mąż. Jej mąż znęcał się nad nią. Mimo to urodziła córkę. W wieku 28 lat rozwiodła się i zdiagnozowano u niej ciężką depresję. W wieku 29 lat była samotną matką żyjącą z zasiłku.
W wieku 30 lat chciała popełnić samobójstwo. Ale całą swoją pasję skierowała na robienie jedynej rzeczy, którą potrafiła zrobić lepiej niż ktokolwiek inny. To było pisanie. W wieku 31 lat wreszcie opublikowała swoją pierwszą książkę. W wieku 35 lat wydała 4 książki i została uznana Autorką Roku. W wieku 42 lat sprzedała 11 milionów egzemplarzy swojej nowej książki w pierwszym dniu wydania. Ta kobieta to J.K. Rowling.
Pamiętasz, jak rozważała samobójstwo w wieku 30 lat? Dziś Harry Potter to globalna marka warta ponad 15 miliardów dolarów. Nigdy się nie poddawaj. Uwierz w siebie. Bądź pasjonatem. Pracuj ciężko. Nigdy nie jest za późno… *
Jair, był ojcem córeczki, która już dogorywała. Szanse na jej przeżycie były minimalne. Przyszedł jednak do Jezusa, bo wierzył mocno, że Ten uleczy jego umierające dziecko. Tak po ludzku przeczuwał i wiedział, że szansa na jej uzdrowienie jest znikoma. Zresztą potem okazuje się, że miał racje, bo przecież zmarła. W bardzo podobnej, bo równie tragicznej sytuacji znalazła się także kobieta, która dotknęła się płaszcza Jezusa. Miała świadomość własnej choroby, która powodowała, że jej życie stało się męką, która odbierała jej radość i to już za życia. Ta zdrowotna przypadłość nieuchronnie prowadziła ją do śmierci. Miała tego pełną świadomość i to było powodem zgryzoty, smutku i lęku o siebie.
Obie te ewangeliczne postacie łączy choroba, ale przede wszsytkim ogromna wiara w moc Jezusa. W to, że może On wszystko uczynić dla tych, którzy się do Niego zwracają. Nie poddają się w tak trudnej sytuacji, tylko walczą do końca! Wiedzieli bowiem, że przy Jezusie nie zginą. To dlatego wygrali swoje życie. Uwierzyli nie tylko w to, że On może wszystko, ale również oddali się Jego woli, bez żadnych zastrzeżeń. Wiedzieli, że z Jezusem nigdy nie jest za późno. Słowa Jana Pawła II to wyjaśniają, a powiedział on tak: „Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń…”.
Marzeniem Jaira oraz kobiety, która dotknęła się płaszcza Jezusa był pełny powrót do zdrowia, czyli otrzymanie kolejnej szansy na życie. Nie wiemy, czy po uzdrowieniu wrócili do tego, co było wcześniej w ich życiu. Wiemy na pewno, że poszli w świat z uzdrowicielskim dotykiem Jezusa. Ten dotyk, to przemiana serc, umysłów, ale też i ducha. Otwartość Jezusa sprawiła w nich przemianę, która wpłynęła potem na całe dalsze ich życie.
My również doświadczamy obecności Jezusa, który pragnie naszej przemiany na lepsze. Żyjąc na tym świecie, doświadczamy też obecności różnych ludzi, którzy dają nam odczuć swojej obecności. Jedni z nich nas wspomagają, bo są dla nas dobrzy, a pomagają nam choćby przez małe dobre słowo, czy gest miłości, jakim jest np. zwykły uśmiech. Niestety są też i tacy, którzy swoim zachowaniem odbierają nam energię do życia. Chocbyśmy nie wiem, jak dobrze dla nich chcieli i im usługiwali, to zawsze będzie w nich niezodowolenie i grymas na twarzy. Dostrzegła to aktorka, Anna Dymna, która kiedyś powiedziała: “Jednym z kłamstw tego świata jest to, że jeśli będziesz dobry dla ludzi, oni odwdzięczą się tym samym. To bzdura. Są tacy, którzy czerpią przyjemność z rujnowania innych. Jednak niezależnie od tego, jak zgniłe serca spotykasz, warto być miłym nie po to, aby ktoś ci się odwdzięczał, ale po to by pokazać światu, że człowieczeństwo jednak istnieje”.
Jezus pokazał uzdrwionym czym jest ich człowieczeństwo. Nie możemy zrażać się tymi ludźmi, którzy jawnie źle nam czynią, ani też przestawać pomagać tym, którzy za plecami nas oczerniają, obgadują, czy tak jak np. ci ludzie z dzisiejszej Ewangelii – szydzą, wyśmiewają czy zniechęcają do kontaktu z Jezusem. Nie możemy poddać się presji anonimowego tłumu, który często głupio, bo bez namysłu gada, co ślina na usta przyniesie. Działa on bowiem pod natchnieniem chwili, emocji i tego, co widzi, a często nawet i nie widzi na własne oczy.
Wiara widzi bowiem inaczej, bo więcej! A kiedy ludzie doświadczą naszej wiary, wtedy “osłupieją wprost ze zdumienia”, bo taka właśnie ona jest. Jaka? Wiara nie przekreśla rozumowemu myśleniu, ale go przekracza. Poszerza ona nasze spostrzeganie świata, który wciąż nas zaskakuje. Doświadczamy jej w różnych, a zwłaszcza trudnych sytuacjach życiowych.
W 1989 roku trzęsienie ziemi o sile 8,2 stopnia w skali Richtera niemal nie zrównało z ziemią Armenii. W niecałe cztery minuty zginęło ponad 30 tysięcy ludzi. Wśród panującego zamętu i zniszczenia pewien człowiek zostawił żonę bezpiecznie w domu i pobiegł do szkoły, gdzie miał przebywać jego syn. Dotarłszy na miejsce zobaczył, że budynek został kompletnie zniszczony.
Po pierwszym szoku przypomniał sobie obietnicę, którą złożył synowi: “Choćby nie wiem co się zdarzyło, zawsze będę przy tobie!”. Łzy napłynęły mu do oczu. Kiedy spojrzał na usypisko gruzu, które jeszcze nie tak dawno były szkołą, sprawa wydała mu się beznadziejna. Ale pamiętał o swoim zobowiązaniu wobec syna. Przypomniał sobie, dokąd odprowadzał syna codziennie rano. Jego klasa znajdowała się w prawym tylnym rogu budynku, więc pobiegł tam i zaczął przekopywać zwały gruzu.
Gdy tak pracował, nadeszli inni zrozpaczeni rodzice; przyciskali ręce do serca, powtarzając: “- Mój syn!”, “- Moja córka!”, Jeszcze inni, mając jak najlepsze intencje, próbowali go odciągnąć od ruin, mówiąc: “- Już za późno”, “- Oni nie żyją”, “- Nic już nie pomoże!”, “- Wracaj do domu!”, “- Spójrzmy prawdzie w oczy. Nic się już nie da zrobić!”, “- Pogorszysz tylko sprawę!”. Każdemu z nich odpowiadał tylko jedno: “- Czy mi teraz pomożesz?”. I nadal szukał syna pod gruzami. Pojawił się strażak i próbował go odciągnąć od rumowiska, mówiąc: “- Wybuchają pożary, wszędzie dochodzi do eksplozji. Tu jest niebezpiecznie. Proszę iść do domu. My się wszystkim zajmiemy”.
Na to kochający, troskliwy ormiański ojciec spytał: “- Czy pan mi pomoże?”. Przyszli policjanci i powiedzieli: “- Szaleje pan z rozpaczy i gniewu. Już po wszystkim. Naraża pan innych. Proszę iść do domu. My się tym zajmiemy”. Na to on: “- Czy mi pomożecie? Nikt jednak nie pomógł…”, więc sam z determinacją pracował, bo musiał się przekonać. “- Czy mój syn żyje?” – zadawał sobie pytanie.
Kopał osiem godzin, dwanaście, dwadzieścia cztery, trzydzieści sześć… wreszcie, w trzydziestej ósmej godzinie odsunął kawał gruzu i usłyszał głos swojego syna. Wykrzyknął jego imię: “ARMAND!”. “- Tatuś?” – usłyszał w odpowiedzi. “- To ja, tato! Mówiłem innym dzieciom, żeby się nie martwiły. Powiedziałem, że jeśli żyjesz, to mnie uratujesz, a skoro mnie, to i ich. Obiecywałeś: “Choćby nie wiem co, zawsze będę przy tobie!” Zrobiłeś to, tato! – Co się tam dzieje? Jak tam jest? – spytał ojciec. – Zostało nas czternaścioro z trzydzieściorga trojga. Boimy się, jesteśmy głodni, chce nam się pić. Ale cieszymy się, że jesteś. Kiedy budynek się zawalił, zrobił się jakby trójkątny klin, i to nas ocaliło. – Wychodź, chłopcze! – Nie, tato. Niech najpierw wyjdą inne dzieci, bo wiem, że mnie na pewno wyciągniesz. Choćby nie wiem co się zdarzyło, wiem, że mogę na ciebie liczyć[1].
Katarzyna Rosicka-Jaczyńska w książce pt. “Ołówek” napisała tak: “Jeśli tak kochasz Boga, jak mówisz, jeżeli tak Mu ufasz i tak w Niego wierzysz, nie stawiaj żadnych warunków, nie proś Go już więcej. Przecież nie jest głuchy i na pewno cię słyszy. […] Poddaj się Jego woli, bo tylko On wie, co jest dla ciebie najlepsze, zaufaj Mu bez zastrzeżeń, zaufaj.”
Dzisiejsza Ewangelia jest właśnie o tym. Cokolwiek by się nie działo w naszym życiu, mamy mieć wiarę w to, że Bóg Ojciec, poprzez swojego Syna Jezusa, pomoże nam w każdej sytuacji i położeniu w jakim się znajdziemy. Tylko zaufaj, bo nigdy nie jest za późno!
Mk 5, 21-43
Wskrzeszenie córki Jaira
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem łodzią na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: «Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła». Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał.
A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele wycierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Posłyszała o Jezusie, więc weszła z tyłu między tłum i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: «Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa». Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w swym ciele, że jest uleczona z dolegliwości.
A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: «Kto dotknął mojego płaszcza?» Odpowiedzieli Mu uczniowie: «Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto Mnie dotknął». On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta podeszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, padła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę.
On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości».
Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: «Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?» Lecz Jezus, słysząc, co mówiono, rzekł do przełożonego synagogi: «Nie bój się, wierz tylko!» I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego.
Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Widząc zamieszanie, płaczących i głośno zawodzących, wszedł i rzekł do nich: «Czemu podnosicie wrzawę i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi». I wyśmiewali Go.
Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca i matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: «Talitha kum», to znaczy: «Dziewczynko, mówię ci, wstań!» Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym się nie dowiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
Wersja krótsza
Mk 5, 21-24. 35b-43
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem łodzią na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: «Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła». Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał.
Wtedy przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: «Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?» Lecz Jezus, słysząc, co mówiono, rzekł do przełożonego synagogi: «Nie bój się, wierz tylko!» I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego.
Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Widząc zamieszanie, płaczących i głośno zawodzących, wszedł i rzekł do nich: «Czemu podnosicie wrzawę i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi». I wyśmiewali Go.
Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca i matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: «Talitha kum», to znaczy: «Dziewczynko, mówię ci, wstań!» Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym się nie dowiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
[1] Mark V. Hansen , Czy mi pomożesz?
- tekst ten został znaleziony w Internecie. Będę wdzięczny, jeśli ktoś prześle mi link do niego!!! Dziękuję!