Droga wiodąca do kościoła biegła przez wieś. Staruszka przechodziła drogą nie ze spuszczonym wzrokiem, mamrocząc jakieś modlitwy i spod przymkniętych powiek rzucając spojrzenia na ludzi. “Smarkacze… Pijaki… Bezwstydnica… Świntuchy… Nierób…” I przyspieszała kroku, aby jak najszybciej znaleźć spokój w modlitwie. Pewnego dnia przyszła pod drzwi kościoła i zastała je zamknięte. Pukała. Nikt nie otwierał. Zauważyła karteczkę, przyczepioną taśmą klejącą. Przeczytała. Było tam napisane: “Jestem w wiosce”[1].
Słyszymy dziś w Ewangelii Marka (8, 27-35) jak to Piotr wziął Jezusa na bok i zaczął Go upominać. Reakcja Mistrza jest natychmiatowa. Zgromił Piotra i nazwał go szatanem, bo jego myślenie nie było po myśli samego Boga. Ciekawostką jest to, że kiedy Jezus mówi te słowa do Piotra to jednocześnie zwrócony jest do wszystkich uczniów. To może sugerować, że oni również brali udział w szemraniach przeciwko “woli Bożej”, a Piotr był reprezentantem tej niemałej przecież grupy. Zatem upominanie dotyczy każdego człowieka, a nie jedynie wybranej garstki ludzi.
W dzisiejszych czasach lepiej nie upominać, aby nie wpaść w jakieś problemy, a zwłaszcza prawne. Lepiej się nie narażać swoim słowem, bo można zepsuć sobie w miarę spokojne życie. Stąd powstaje pytanie, czy zatem “opłaca się” dzisiaj upominać innych ludzi? I jeśli tak, to po co i jak?
Bardzo często mylimy konfrontację i krytykowanie z upominaniem. Krytyka czyjegoś postępowania związana jest z osądzaniem, czy ktoś postąpił dobrze, albo źle. Taka forma konfrontacji niszczy relacje międzyludzkie, a na pewno ich nie buduje. Takie relacje legną wtedy w gruzach, bo burzą jakiekolwiek zaufanie. Ostra konfrontacja nie szuka dobra dla człowieka, ale chce go poniżyć indywidualnie, ale najczęsciej też publicznie. Konfrontacja chce zniszczyć człowieka bezpośrednio, zaś krytyka ponadto najczęściej odbywa się za plecami osoby zainteresowanej.
Upominanie jest najlepszą alternatywą wobec wspomnianej konfrontacji czy też krytyki. Żródłem upominania jest przede wszystkim troska o dobro drugiego człowieka. Intencją jest przekazanie najwięcej dobra, miłości i szacunku, aby to nimi przepełniona, osoba zmieniła na lepsze swoje postępowanie i tym samym całe dotychczasowe życie. Tylko w takiej atmosferze możliwe jest dotarcie do drugiej osoby, gdyż dotyka samego serca. W wypadku konfrontacji i krytyki to serce jest zimne jak lód, bo chodzi tam bardziej o pokazanie swojej wyższości nad drugą osobą, a nie dotarcie do bijącego, dobrego i życzliwego serca miłości. Upominanie nie jest wypominaniem i wyliczaniem popełnionych win, a co jest związane z potępieniem danej osoby, ale przede wszytkim ma być wskazaniem jej, gdzie jest dobro i jak je zdobyć, aby stać się jeszcze lepszym człowiekiem.
Dziś bardzo modnym słowem jest słowo “tolerancja”, która nie ma nic i nie powinna mieć nic wspólnego z akeptacją i przyzwoleniem na zło. Nie może być tolerancji tam, gdzie człowiek zdąża do samozagłady siebie i innych ludzi. Nie ma wtedy też akceptacji na słabości drugiego człowieka i zło, które tworzy swoim słowem i zachowaniem. Akceptacja takiej postawy prowadzi do niszczenia drugiego człowieka i przekroczenia granicy bezpieczeństwa dla życia drugiej osoby.
Takie dziś mamy dziwne czasy. Bardzo często nie upominamy, bo jest w nas obojetność wobec drugiej osoby, ale też i przede wszystkim strach ze względu na możliwą przykrą reakcję od drugiej osoby. Każdy z nas unika konfrontacji, krytyki, niepotrzebnych złych słów i krzyków, bo wolimy zewnętrzny, ale przede wszsytkim wewnętrzny pokój serca. Nie upominamy także ze względu wygodnictwo, bo tak po prostu jest łatwiej żyć lub tak po prostu nie wypada.
Abba Pojmen opowiada: „Pewien mnich zazwyczaj spożywał posiłki ze swoim uczniem. Niestety brat ten miał zwyczaj kłaść w czasie posiłku nogę na stole. Starzec nie zwracał mu na ten temat żadnej uwagi i przez długi czas znosił rzecz w milczeniu.
W końcu jednak, wyprowadzony z równowagi, poszedł zwierzyć się innemu starcowi. »Przyślij go do mnie«.
Gdy nadeszła pora posiłku, starzec bardzo żwawo, nim młodzieniec zdążył wykonać najmniejszy choćby ruch, położył na stole obie nogi. Młodzieniec był bardzo zszokowany. »Ojcze, tak nie wypada«.
Starzec zdjął wówczas ze stołu obie nogi i powiedział: »Masz rację, mój bracie«. Powróciwszy do swego opiekuna, brat ten już nigdy więcej nie pozwolił sobie na taką niestosowność”[2].
Zawsze, kiedy upominamy, to stajemy w samym środku walki dobra ze złem. Dlatego przypłacamy to naszym zdrowiem, częso łzami i troską, która nie pozwala nam spać, bo myśli kłębią się nieustanie jak pomóc, a zwłaszcza tym, którzy tej pomocy nie chcą, bo są zaślepieni własnym egoizmem.
Czasami jednak faktycznie zdaża się, że lepiej jest nie upominać. I to nie dlatego, że to nie ma sensu dla drugiej osoby, ale z zupełnie innych racji. Św. Tomasz z Akwinu twierdzi, że od upomnienia braterskiego chrześcijanie powinni odstąpić w czterech przypadkach. Po pierwsze wtedy, gdy sami grzeszą w jawny sposób, budząc zgorszenie innych. Po drugie, gdy popełnili grzech śmiertelny i nie pojednali się jeszcze na powrót z Bogiem. Po trzecie, gdy stawiają się wyżej od tych, których chcą upominać. I po czwarte, gdy można się spodziewać, że upominany nie tylko upomnienia nie przyjmie, a będąc upomnianym stanie się jeszcze gorszym[3].
Jezus wiedział i rozpoznał myśli apostołów i Piotra i dlatego tak szybko zainterweniował. Reakcja była natychmiastowa, bo wiedział, że ich myśli i serca idą ku złemu. Jezus był mistrzem rozeznawania złych duchów, dlatego musiał tak szybko i ostro zareagować. Nie chciał jednak ich swoim słowem zniszczyć (konfrontować czy kytykować), ale przede wszystkim upomnieć i ostrzec, że schodzą z drogi prawej na drogę złą, która przysporzy im wiele problemów życiowych. To dlatego mówi, że zaczęli myśleć nie po Bożemu, ale po ludzku. Myśleli jedynie o zaszczytach przy Jezusie jako królu, a tymczasem On im oferuje krzyż, którego za wszelką cenę chcieli uniknąć. Oni chcieli pozycji społecznych, a nie uniżania się i pomocy biednym. Jezus chciał, aby zrezygnowali z takiego myślenia, które doprowadziłoby ich do zguby. Zyskali by może sławę, karierę i prestiż tego świata, ale utraciliby to, co Boże na tym świecie. Logika ludzka stoi w opozycji do tej, którą daje Bóg.
Jak zatem upominać? Pośrednią odpowiedzią na to pytanie niech będzie pewne opowiadanie. Pewna młoda matka postanowiła przykładnie skarcić swego pierworodngo. Wiadomo: “Nie kocha syna, kto różgi żałuje” (Prz 13, 24). Aby kara była bardziej “pedagogiczna” i skuteczna, rodzicielka poleciła, żeby winowajca poszedł do ogrodu i sam przyniósł kij potrzebny do wyegzekwowania sprawiedliwości. Chłopak wyszedł posłusznie. Po jakimś kwadransie wrócił z opuszczoną głową: “- Mamo, kija nie mogłem znaleźć, ale tutaj masz kamień, którym możesz we mnie rzucić”. Matka oniemiała, rozpłakała się ze wzruszenia i wzięła dziecko w ramiona. Długo tuliła go i przyciskała do serca. A kamień leży do dziś w kuchni na widocznym miejscu: jako przestroga przed argumentem siły.
“Aby być świętym, trzeba być szalonym. Trzeba stracić głowę. To, co nas powstrzymuje od świętości, to brak refleksji, zastanowienia, modlitwy, zjednoczenia z Bogiem, którego do świętości koniecznie potrzeba” (św. Jan Maria Vianney)
To dlatego upominaj tylko wtedy, gdy kochasz. Jeśli nie kochasz, to odejdź, bo swoim słowem poranisz innych i siebie samego. To kwestia jedynie czasu. Przyjmując upomnienie, automatycznie ucz się upominać. Do tego trzeba pokory w której każdy z nas wzrasta przez całe życie. Upomnienie jest ostrzeżeniem, które należy kierować do bliźniego, by okazać mu miłosierdzie, ale też i pomóc na drodze osiągnięcia świętości. Tę lekcję odrobił Piotr z Apostołami i dlatego zostali świętymi! Teraz czas na mnie, na ciebie, na każdego z nas z osobna! Nie czekajmy, weźmy się do roboty!
Mk 8, 27-35
Zapowiedź męki Chrystusa
Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: «Za kogo uważają Mnie ludzie?»
Oni Mu odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków».
On ich zapytał: «A wy za kogo Mnie uważacie?»
Odpowiedział Mu Piotr: «Ty jesteś Mesjasz». Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili.
I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy wiele musi wycierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że zostanie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa.
Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: «Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku».
Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: «Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je».
Warto przeczytać:
o. Paweł Kozacki OP, 2. Grzesznych upominać: Łatwo powiedzieć
o. Stanisław Biel SJ, Upominać czy nie?
o. Stanisław Biel SJ, W jaki sposób upominać?
Ks. Tomasz Jaklewicz, Grzesznych upominać
Opowiadanie o upomnieniu z gazowni:
Do pana Zdzicha Kwiatkowskiego, który od dłuższego czasu nie opłacał rachunków za gaz, przyszło upomnienie w dość ostrym tonie, podpisane przez kierownika działu windykacji Zakładu Gazowniczego.
Pan Zdzich wziął kartkę papieru, usiadł przy biurku i odpisał co następuje:
Szanowny Panie,
pragnę Pana poinformować, iż raz na miesiąc gdy otrzymuję rentę, zbieram wszystkie rachunki dotyczące opłat za mieszkanie i resztę mediów. Wrzucam je do dużego dzbana, mieszam i losuję trzy, z którymi idę na pocztę i opłacam. Jeżeli pańska Instytucja pozwoli sobie choćby jeszcze raz przysłać do mnie list utrzymany w podobnym tonie, to jej faktury na rok zostaną wykluczone z loterii.
Z poważaniem.
Zdzisław Kwiatkowski
[1] Bruno Ferrero, Upomnienie staruszki
[2] https://pl.aleteia.org/cp1/2020/11/07/6-porad-by-upomniec-blizniego-w-zyciu-codziennym-nie-raniac-go-przy-tym
[3] Upominanie, https://gorki.michalici.pl/aktualnosc/parafii/upomnienie