W filmie “Cień jastrzębia”, młoda para oraz indiański przewodnik przemierzają górzysty teren. W pewnej chwili kobieta usuwa się na ziemię i mówi: “Nie jestem zdolna zrobić ani jednego kroku więcej”. Młody człowiek stawia ją na nogi i mówi: “Kochanie, musimy iść naprzód. Nie mamy innego wyboru”. Ona potrząsa głową i wyznaje: “Nie mogę”. Wtedy Indianin zwraca się do młodego człowieka: “Przygarnij ją mocno do serca. Niech twoja siła, odwaga i miłość przejdą z twojego ciała do jej ciała”. Młody człowiek czyni to, co każe mu Indianin i po kilku minutach na twarzy kobiety pojawia się uśmiech: “Tak, teraz jestem gotowa. Teraz mogę iść dalej”.
Wszyscy możemy się odnaleźć w tym epizodzie. Również i w naszym życiu był czas, kiedy wydawało się nam, że nie zrobimy już ani jednego kroku więcej. I wtedy ktoś przygarnął nas do serca i użyczył nam swej siły[1].
Tę myśl oddał też piłkarz, były reprezentant Polski, Jakub Błaszczykowski, który powiedział: “Na drugiego człowieka można patrzeć z góry, tylko wtedy, kiedy pomaga mu się wstać z kolan”. W tym jednym zdaniu zawarta jest wielka mądrość miłości bliźniego o której jest dziś mowa w Ewangelii św. Marka (12, 28b-34), gdzie mowa jest o pierwszym z wszystkich przykazań, czyli miłości bliźniego, jak siebie samego. Nie można zatem pokochać kogoś bezinteresownie, jeśli nie pokocha się wpierw siebie w sposób pełny, ale nie egoistyczny. Trzeba wtedy zejść do poziomu i sytuacji osoby, która przychodzi do nas z prośbą o pomoc, aby nie tylko zrozumieć, co się dzieje, ale móc wspólnie wstać i pójść dalej. Ale żeby pójść dalej, trzeba się wpierw zastanowić gdzie , a jeszcze wcześniej zatrzymać. Nikt tego lepiej nie oddał jak aktorka, Danuta Szaflarska: „Był taki czas, gdy ciągle się spieszyłam. Na przykład jechałam tramwajem i chciałam, żeby on jechał jeszcze szybciej. Miałam ten pośpiech w sobie. I nagle pomyślałam: „Zaraz, dokąd ja się tak śpieszę? Przecież na końcu czeka na mnie trumna” (śmiech). Pozbądź się tego wewnętrznego biegu. Oglądaj świat, obserwuj, co się dookoła ciebie dzieje, bo życie mamy jedno, a przecież we wszystkim można znaleźć tyle piękna. Właściwie samo to, że się żyje, jest już czymś cudownym”[2].
Zobaczmy wreszcie tę prawdę, że “minuta po minucie ucieka nam życie. Niknie jak kartki z kalendarza. Znów jesień, nostalgia, wspomnienia. A my choć trochę starsi, nadal tak mało doceniamy. Wciąż szarpiemy się z tym życiem, jakby dla nas miało trwać wiecznie. A wystarczy chwila i gaśnie czyjeś światełko. Babcia, dziadek, mama, tata, siostra, brat… Z roku na rok coraz więcej zniczy, które trzeba zapalić. A potem żal, że tego czasu było za mało. Za mało w tym wszystkim było nas. Za mało ciepłych słów, troski, przytuleń. Za mało wspólnych rozmów i kaw. Nieobecność tak bardzo boli. Wyciska z nas łzy i wspomnienia. Nieobecność ciąży jak wielki kamień, którego nie sposób się pozbyć. Dlatego bądźmy blisko tych, którzy wciąż są obok. Przytulajmy ich na „dzień dobry” i „dowidzenia”. Mówmy, że tęsknimy, kochamy, doceniamy. Wybaczajmy to, co wybaczyć możemy. Bądźmy blisko. Zanim nić czasu się zerwie, zanim zniknie wszystko. Czasem nie trzeba wiele. Czasem nie trzeba mówić nic. Tylko być. Po prostu być. Czasem nie trzeba dużo. Ramion jak schron przed burzą. Nie mówiąc nic. Tulić i być. Po prostu być”[3]. A co to znaczy być dla kogoś? Czy jest jakaś miarka, która by to określiła?
Paredziesiąt lat temu, bo w „1986 roku dziennikarka telewizyjna Barbara Walters przeprowadzała wywiad z prezydentem Reaganem i jego żoną. Jedno z pytań brzmiało, w jaki sposób potrafili podtrzymywać swoją wzajemną miłość na przestrzeni 35 lat pożycia małżeńskiego. Kiedy Reaganowie nie odpowiedzieli bezpośrednio na pytanie, Barbara próbowała im pomóc, pytając ponownie: “Czy było może tak, że staraliście się dawać i brać od siebie według zasady “pół na pół”. Pani Reaganowa wybuchnęła śmiechem i powiedziała: “Ależ w małżeństwie nie można wszystkiego podzielić na równo. Czasami przypomina to raczej proporcje 90 do 10. Jakże często jedno z nas musi zrezygnować bardziej, niż druga strona”.
To był najważniejszy punkt wywiadu. Ogromnie ważny punkt: w sferze miłości nie można wyliczać. Dzień, w którym ludzie zaczynają sobie coś wyliczać w odniesieniu do miłosci, jest dniem, w którym ich miłóść zaczyna umierać. Miłość małżeńska i wszelka miłość zakłada cierpienie. Czasem wielkie cierpienie. A cierpienie rzadko można podzielić na równe części. Najczęściej dzieli się nierówno”[4]. Nie można w tym momecie nie użyć słów Antoine de Saint-Exupery, który powiedział: “”Miłość nie polega na patrzeniu na siebie nawzajem, ale na patrzeniu razem w tym samym kierunku. (…) Prawdziwa miłość zaczyna się tam, gdzie niczego już nie oczekujemy w zamian”. Nikt tej prawdy bardziej nie rozumiał, niż jedna z zakonnic, która pracowała wśród najbardziej ubogich tego świata.
To dlatego “sławny angielski reżyser telewizyjny Malcolm Muggeridge wybrał się do Indii, aby nakręcić film o Matce Teresie i jej siostrach, troszczących się o umierających w Kalkucie. Kamerzyści nie zdawali sobie sprawy, że wewnątrz budynku, w którym pracowały siostry, jest bardzo mało światła i nie zabrali ze sobą dodatkowych lamp. Doszli więc do wniosku, że nie ma sensu filmować sióstr przy ich pracy w budynku. Ktoś jednak poradził, by spróbowali. Być może kawałek taśmy będzie się nadawał do wyświetelenia.
Ku zaskoczeniu wszystkich, ten fragment taśmy okazał się wyjątkowy. Naświetlony był tajemniczym śwatłem. Kamerzyści twierdzą, że z punktu widzenia technicznego trudno wytłumaczyć uzyskany efekt. Muggeridge ma na ten temat własną teorię. Oto co mówi: “Dom Matki Teresy dla umierających przepełniony jest miłością… Można to wyczuć natychmiast po wejściu. Miłość ta jest promienna, jak aureole, które artyści dostrzegają i umieszczają wokół głowy świętych. Wcale mnie to nie zaskakuje, że ta promienność zostaje zarejstrowana na taśmie fotograficznej”[5].
Nasze życie jest jak film na taśmie video. Z tym, że to “film z jednym tylko ujęciem, nie ma dubli”. Dlatego warto zastanowić się jak żyć i przy kim być. W naszym życiu bowiem “są bliscy. Są obcy. Są tacy, którzy bezpośrednio idą z tobą przez życie, tak naprawdę nie mając na nie wpływu, ale są obecni z jakiegoś powodu. Są tacy, którzy zbliżają się do ciebie i zmieniają bieg wydarzeń w historii twojego życia. Są tacy, którzy przychodzą i tacy, którzy odchodzą. Niektórzy zostawią ślad w dzienniku twojej duszy w ciągu chwili, inni, będąc obecni przez lata, nie dotkną strun twojego serca. Nie da się przewidzieć, kto z tobą zostanie, czasem bliscy puszczają twoją dłoń na skraju przepaści, a zupełnie obcy ludzie nagle podają ci ją, by cię uratować. Można iść tą samą drogą, ale patrzeć w różnych kierunkach. Można iść różnymi drogami i nagle spotkać się na rozdrożu przeznaczenia. I nikt nie wie, co stanie się za minutę, miesiąc, rok. Ale wdzierając się w czyjeś życie, a nawet ledwie go dotykając, – zostawić w nim coś, co stanie się dla innego latarnią w najciemniejszej dla niego nocy.
Pozostając w duszy, to ledwo wyczuwalne światło może po pewnym czasie ponownie rozpalić ogień w najbardziej potrzebnym momencie, kiedy wydaje się, że nie ma ratunku. Bądź milszy, bardziej miłosierny, bardziej szczery. To nie jest słabość ani wada. To siła, która nie ma ceny. Wypowiadaj ważne słowa do swoich drogich ludzi na czas, ponieważ mają one największą wartość, gdy są oczekiwane. Wszystko, co jest tak ważne dla serca, ma swój własny okres przydatności do spożycia. Wszystko ma swój czas: słowa – swój, czyny – swój. Wypowiadaj ważne słowa także do ludzi, którzy są ci obcy, być może przez ciebie przemawia do nich ich Anioł Stróż. Wszyscy jesteśmy wędrowcami w tym życiu, ściśle lub częściowo splecionymi ze sobą i wbrew opinii, że człowiek zawsze był, jest i pozostanie sam, powiem: Nigdy nie byłeś sam, nawet jeśli jesteś tego tak pewien. Każdy dotyk twojej duszy, tak jak twój dotyk duszy innej osoby, pozostawia ślad w księdze przeznaczeń i zmienia bieg wydarzeń. Bądź uważny, dotykaj ostrożnie…”[6].
Czasami potrzeba po prostu, by ktoś nas dotknął, chwycił za rękę, przytulił i po prostu “tylko i aż tylko” był obok nas. Dlatego pamiętaj, bądź ręką samego Boga, z Jego gestem otwartej pomocnej dłoni, wypełnionej miłością do Boga, siebie samego i drugiego człowieka!
Mk 12, 28b-34
Pierwsze ze wszystkich przykazań
Jeden z uczonych w Piśmie podszedł do Jezusa i zapytał Go: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?»
Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: „Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”. Drugie jest to: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Nie ma innego przykazania większego od tych».
Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary».
Jezus, widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył się Go więcej pytać.
Warto przeczytać:
[1] Mark Link SJ, Droga, Prawda i Życie, Rekolekcje w życiu codziennym, Tom II, Decyzja, przekład Bogusław Steczek SJ, Kochający uczeń. W jakim stopniu jesteś gotów tak kochać, jak Jezus?, Wydawnictwo WAM, Księża Jszuici, Kraków 1993, s. 101.
[2] Danuta Szaflarska, ur. 6.02.1915 w Kosarzyskach, aktorka.
[3] Elżbieta Bancerz, Dusza zaklęta w słowa
[4] Mark Link SJ, Droga, Prawda i Życie, Rekolekcje w życiu codziennym, Tom II, Decyzja, przekład Bogusław Steczek SJ, Kochający uczeń. W jakim stopniu jesteś gotów tak kochać, jak Jezus?, Wydawnictwo WAM, Księża Jszuici, Kraków 1993, s. 105.
[5] Tamże, s. 107.
[6] Angelika Hoffmann