Pewien młody franciszkanin został wysłany do małego miasteczka we Włoszech. Mieszkańcy byli podzieleni, kłócili się, a kościół stał prawie pusty. Brat przez pierwsze miesiące nie głosił wielkich kazań, nie organizował rekolekcji. Każdego ranka piekł chleb. I zanosił go: samotnej wdowie, chorym dzieciom, nawet właścicielowi baru, który wyśmiewał Kościół.
Ktoś go w końcu zapytał: – Dlaczego to robisz? Czy nie powinieneś nauczać? Brat odpowiedział: – Ewangelia to nie tylko słowo. Ewangelia to chleb dzielony z drugim człowiekiem. Pokój to coś, co trzeba ugniatać codziennie jak ciasto – cierpliwie, rękami miłości. Po roku kościół był pełny. Nie z powodu wielkich słów. Ale z powodu małych aktów pokoju[1].
Wielu ludzi marzy dziś o świecie bez wojen, bez lęku, bez podziałów. Ale Jezus nie mówi: „Marzcie o pokoju” – On mówi: „Nieście mój pokój”. Bo Królestwo Boże nie przychodzi z hukiem – ono zaczyna się w sercu, które przebacza, słucha, koi. Pan Jezus mówi, że żniwo jest wielkie – bo świat potrzebuje Dobrej Nowiny. Ale robotników mało – bo nie każdy chce być tym, który sieje miłość tam, gdzie było nienawiść, który niesie światło tam, gdzie było ciemno.
Pokój nie zaczyna się od traktatów. Zaczyna się tam, gdzie człowiek przestaje być dla drugiego wrogiem, a staje się sługą. Jesteś robotnikiem Pana – nie po to, by zbierać dla siebie, ale by nieść innym to, czego najbardziej potrzebują: prawdę, miłość, miłosierdzie i przebaczenie. Każdy z nas ma pole, na którym może siać: rodzina, praca, sąsiedztwo, czy wspólnota parafiana. Nie pytaj, ile zdziałasz. Zapytaj, czy tam, gdzie jesteś, pojawił się choć cień pokoju.
Dwóch rolników pracowało na sąsiadujących polach. Jeden z nich, Grzegorz, był hałaśliwy, głośny, wszystko robił na pokaz. Drugi, Adam, był cichy i pokorny – wstawał przed świtem i w skupieniu szedł w pole. Gdy przyszły zbiory, zaskoczenie było ogromne – na polu Adama rosło obficiej. Ktoś zapytał: – Co robiłeś inaczej? Adam uśmiechnął się tylko i powiedział: – Ja nie tylko pracowałem – modliłem się w ciszy, żeby każde ziarenko wzrastało w pokoju. Pokój jest jak rosa – cichy, ale daje życie[2].
Panie, spraw, byśmy nie bali się być Twoimi robotnikami. Niech nasze ręce sieją dobro, nasze słowa budują mosty, a nasze serca staną się narzędziem Twojego pokoju. Bo Królestwo Boże jest blisko – tam, gdzie jeden człowiek postanowi kochać bardziej niż oceniać, przebaczać zamiast się mścić, i służyć zamiast panować. Robotnik Pana to nie ktoś, kto tylko głosi kazania czy nosi sutannę. To każdy, kto w swojej codziennej pracy – na budowie, w biurze, w domu – szuka sposobu, by przynieść choć odrobinę pokoju: przez życzliwe słowo, uczciwe działanie, serce otwarte na drugiego.
W pewnej wiosce żył stary stolarz imieniem Michał. Codziennie przez wiele lat naprawiał meble, robił stoły, krzesła, ramy okienne. Nie był zamożny. Ale ludzie mówili: „Kiedy Michał coś zrobi, w tym domu robi się spokojniej.” Kiedyś ktoś zapytał go: – Czemu twoje stoły są takie… inne? Odpowiedział: – Zanim przybiję pierwszy gwóźdź, modlę się o pokój dla tych, którzy przy nim będą siedzieć. Żeby rodziny się nie kłóciły, żeby dzieci miały przy nim domowe zadania, żeby nikt nie czuł się samotny. Moja praca to moja modlitwa. Moje drewno to moje narzędzie pokoju[3].
W świecie, gdzie tyle hałasu, gniewu, niepokoju – Pan posyła nas jako swoich robotników, byśmy pracowali inaczej. Nie tylko efektywnie, ale z sercem, które niesie Ewangelię. Bo pokój nie spada z nieba jak deszcz – on wzrasta w rękach ludzi, którzy budują mosty, nie mury. Niech nasza praca – nawet najprostsza – stanie się modlitwą o pokój. Niech nasze czyny będą jak narzędzia Ducha Świętego.
Panie Jezu, który byłeś cieślą, a Twoje ręce znały trud,
naucz nas pracować tak, aby każda czynność przynosiła pokój.
Spraw, abyśmy – jak robotnicy Twojego żniwa – w każdej pracy
byli świadkami nadziei, zgody i miłości.
Niech pokój Twojego Królestwa zaczyna się od naszych rąk.
Ks. Koper jakże proroczo pisze, bo widziemy, co się dzieje ze wspólczesnym światem:
“Gdy zabraknie pokoju między narodami wtedy pożoga wojenna, krew i łzy, cierpienie i śmierć stają się panami świata. Gdy zabraknie pokoju w rodzinie, nie mamy chwili wytchnienia, złość i nienawiść wyzierają z każdego kąta lodowatego domu. Gdy zabraknie pokoju w nas samych, wtedy nie zaznamy chwili radości i zadowolenia z życia.
Szukamy, zatem pokoju na konferencjach pokojowych, zajęciach terapeutycznych i zapomnieniu. Mimo tak wielkiej wrzawy wokół sprawy pokoju, ciągle go brakuje, i w świecie, i w nas samych. Wymieniamy tysiące powodów, które niszczą pokój. Ewangelia zaś mówi, że zasadniczym wrogiem pokoju jest grzech. Potwierdza to także nasze doświadczenie życiowe. Dobrze wiemy, ile zamętu w świecie wywołują grzechy, chociażby te, które wymienia, w sposób uproszczony, katechizm dla najmłodszych dzieci; pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew i lenistwo. Człowiek, który nie uprał się z tymi grzechami, nawet gdyby krzyczał jak najgłośniej wzywając do pokoju, nie zbuduje go. Staje się on podobny do strażaka, który do gaszenia pożaru używa benzyny.
Pokój rodzi się z uczciwej i czystej relacji między osobami. Bóg jest dla człowieka pierwszą Osobą, z którą powinien się on ułożyć. Następnie, opierając się na wartościach tego związku, budować poprawne relacje z bliźnimi. Na tej poprawności zakwita pokój”. Zwłaszcza pokój wewnętrzny człowieka… Nie musimy tego zrozumieć dopiero na łóżu śmierci…
Przed śmiercią w wieku 40 lat, na skutek gwałtownie postępującego raka żołądka, światowej sławy projektantka i autorka Crisda Rodríguez napisała te poruszające słowa: “Miałam najdroższy samochód na świecie… dziś poruszam się na wózku inwalidzkim. Moja marka sprzedawała luksusowe ubrania, buty i kosztowności… teraz jestem owinięta w szpitalne prześcieradło. Mam miliony na koncie… ale nie mogę ich już na nic wykorzystać.
Mieszkałam w rezydencji… dziś śpię na dwóch zsuniętych łóżkach w szpitalnym korytarzu.
Z hoteli pięciogwiazdkowych… do laboratoriów bez okien. Podpisywałam setki autografów… dziś mój podpis widnieje na dokumentacji medycznej. Miałam siedmiu stylistów… dziś nie mam ani jednego włosa. Latałam prywatnym odrzutowcem… dziś potrzebuję pomocy, żeby dojść do łazienki. Miałam dostęp do najlepszej kuchni… dziś przyjmuję tylko dwie tabletki i kilka kropli kroplówki. Wszystko to — pieniądze, sława, luksus — dziś nie ma już dla mnie żadnego znaczenia. Bo nic nie jest bardziej prawdziwe niż śmierć. I nic nie jest bardziej wartościowe niż zdrowie. Jeśli masz zdrowie, jedzenie, dach nad głową i rodzinę… uwierz mi: masz wszystko. Nie zapominaj o tym. Nie czekaj, aż to stracisz, by to docenić[4].
Doceniajmy zatem każdy dzień naszego życia. Każdy dzień jest darem – nie oczywistością. Doceniaj go, zanim stanie się wspomnieniem. Dziękuj Bogu nie tylko za wielkie cuda, ale i za ciszę poranka, uśmiech drugiego człowieka i oddech, który znów dostałeś za darmo. Aby tak było potrzebny jest wewnętrzny pokój naszego serca!
Łk 10, 1-12. 17-20
Pokój królestwa Bożego
Jezus wyznaczył jeszcze innych siedemdziesięciu dwu uczniów i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich:
«Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie! Oto posyłam was jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie.
Gdy wejdziecie do jakiegoś domu, najpierw mówcie: Pokój temu domowi. Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co będą mieli: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiegoś miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże».
«Lecz jeśli do jakiegoś miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie: Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Boże. Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu».
Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością, mówiąc: «Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają».
Wtedy rzekł do nich: «Widziałem Szatana, który spadł z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednakże nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie».
Wersja krótsza
Ewangelia (Łk 10, 1-9)
Jezus wyznaczył jeszcze innych siedemdziesięciu dwu uczniów i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich:
«Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie! Oto posyłam was jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie.
Gdy wejdziecie do jakiegoś domu, najpierw mówcie: Pokój temu domowi. Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co będą mieli: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiegoś miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże».
[1] Pokój zrobiony z chleba
[2] Cisza na polu
[3] Stolarz i pokój
[4] Tuż przed odejściem…