27 N. zwykła, Życie bez braw, Łk 17, 5-10

Total
0
Shares

Słowa Jezusa są wymagające i mogą budzić niepokój. Mówi o wierze zdolnej przenosić góry, ale jednocześnie przypomina, że nawet jeśli wypełnimy wszystko, co do nas należy, powinniśmy uważać się za „sługi nieużyteczne”. Co to znaczy? Jezus nie mówi, że jesteśmy bezwartościowi, ale że służba Bogu i drugiemu człowiekowi jest naszą naturalną drogą – nie czymś wyjątkowym, ale tym, do czego zostaliśmy stworzeni.

Lekarz opowiadał, że wiele razy widział ludzi, którzy w trudnych chwilach powtarzali proste: „Jezu, ufam Tobie”. To nie była wielka teologia, ale mała iskra wiary, która dawała im siłę przejść przez cierpienie. Jezus pokazuje obraz sługi, który po pracy w polu idzie dalej do obowiązków domowych. W tamtej kulturze to było normalne. Pan miał prawo oczekiwać, że sługa zrobi, co trzeba. Tak samo w życiu duchowym – modlitwa, przebaczenie, pomoc bliźniemu nie są nadzwyczajnym dodatkiem, ale zwyczajną częścią bycia uczniem Chrystusa.

Był kiedyś proboszcz, który zawsze po skończonej Mszy i homilii, po spowiedziach i katechezie, siadał w kościele i szeptał: „Panie, zrobiłem, co mogłem, reszta należy do Ciebie”. Nie uważał się za bohatera, tylko za narzędzie w rękach Boga. W pracy: być uczciwym, sumiennym, nie dlatego, że ktoś patrzy, ale dlatego, że to moja odpowiedzialność. W rodzinie: kochać, przebaczać, pomagać – nie oczekując oklasków czy wdzięczności, bo to jest mój obowiązek z miłości. W Kościele: angażować się nie po to, by ktoś mnie chwalił, ale dlatego, że wspólnota mnie potrzebuje. Matka, która codziennie wstaje o 5 rano, by przygotować dzieciom śniadanie i wysłać je do szkoły – nikt nie bije braw, ale to jest piękna, pokorna służba. Wolontariusz w hospicjum, który po pracy przychodzi do chorych – nie po nagrodę, ale z miłości. Uczciwy urzędnik, który nikogo nie oszukał, choć mógłby – bo wie, że służy ludziom.

Być uczniem Jezusa to znaczy służyć z pokorą, wiedząc, że wszystko jest łaską. Wiara – choćby maleńka – daje nam siłę, a służba – choćby prosta – czyni nas podobnymi do Mistrza, który sam „przyszedł, aby służyć, a nie żeby Mu służono” (Mk 10,45). Nie muszę robić wielkich rzeczy, by być wierny. Wystarczy mała wiara i codzienna, pokorna służba – a Bóg uczyni resztę. Dopóki żyjemy Chrystusem, dopóty posiadamy moc wyznania wiary. Kiedy odrywamy wzrok od Niego – upadamy! Można to zobrazować przykładem ze starożytnej mądrości greckiej. Niezwyciężony, wspaniały Alkioneus drwił sobie ze wszystkich ciosów nieprzyjacielskich. Wystarczyło mu dotknąć się tego miejsca ziemi, na którym się urodził, a natychmiast goiły się rany i powracały nowe siły w życiowej walce. Kiedy zaś jego przeciwnik Herakles, porwał go i zaniósł poza granicę ojczyzny, tam dopiero mógł pozbawić go życia – bo oderwał go od korzeni życia. Nic nie powinno nas odłączyć od miłości Chrystusa. On jest dla nas Drogą, Prawdą i Życiem. 

Pewien młody człowiek dostał pracę w małej piekarni. Zaczynał o czwartej rano – mieszał ciasto, sprzątał, nosił worki mąki. Był zmęczony, ale cieszył się, że ma zajęcie. Po kilku tygodniach pomyślał: – „Nikt mnie tu nie chwali, nikt nie zauważa, ile wysiłku wkładam. Może ta praca nie ma sensu?”. Chciał już zrezygnować, ale wtedy podeszła do niego starsza kobieta, która codziennie kupowała bochenek chleba. – „Synku, dziękuję, że ten chleb jest zawsze świeży. On przypomina mi dom i daje siłę, żeby przeżyć dzień” – powiedziała z uśmiechem. Młody człowiek zrozumiał coś ważnego: nie robi tej pracy dla pochwał, ale dlatego, że ktoś inny dzięki niej żyje lepiej.

Tomasz Edison jest jednym z najbardziej znanych wynalazców na świecie. Opatentował ponad tysiąc wynalazków, w tym mikrofon, fonogram, żarówkę. Przez dziesięć lat pracował nad akumulatorem. Ta praca pochłonęła wiele czasu i pieniędzy. W grudniu 1914 roku, w czasie prowadzonych eksperymentów wybuchł pożar. Łatwopalne materiały sprawiły, że w krótkim czasie całe laboratorium stanęło w płomieniach. Do gaszenia pożaru przybyły straże z ośmiu okolicznych miejscowości. Jednak nic się nie udało uratować. Wszystko spłonęło. Straty oszacowano wtedy na dwa miliony dolarów, a laboratorium było ubezpieczone tylko na 238 tysięcy. Edison miał wtedy 67 lat. Wszyscy myśleli, że po tym wydarzeniu wielki wynalazca załamie się duchowo. W czasie pożaru Karol, syn Tomasza Edisona gorączkowo szukał ojca. W końcu go znalazł. Edison z rozwianymi siwymi włosami spokojnie patrzył na pożar, na jego twarzy widać było zamyślenie. Syn Edisona wspomina: „Moje serce pękało z bólu, gdy patrzyłem na niego. Nie był już młodym człowiekiem, miał 67 lat. Dorobek jego życia pochłonął ogień. Gdy mnie zobaczył, krzyknął: ‘Karolu, gdzie jest twoja matka?  Znajdź ją i przyprowadź tutaj, bo już nigdy w życiu nie zobaczy czegoś takiego’. Następnego ranka Tomasz Edison, patrząc na pogorzelisko powiedział: „Takie nieszczęścia mają wielką wartość. Wszystkie nasze pomyłki, błędy pochłania ogień. Dzięki Bogu wszystko możemy zaczynać od nowa”. Trzy tygodnie po pożarze Edison zaskoczył świat nowym wynalazkiem, jakim był fonogram.

Tomasz Edison nie załamał się, bo był głęboko przekonany, że to co robi ma sens. Nawet pożar, który zniszczył dorobek jego życia nie odebrał mu nadziei i optymizmu. Wiara w swoje możliwości jest konieczna, aby cokolwiek w życiu osiągnąć. Jeżeli ktoś na początku powie, że jest to nie możliwe, to prawdopodobnie nigdy tego nie osiągnie. Potrzebna jest także wiara w drugiego człowieka, nawet gdy jesteśmy świadomi jego zawodności. Edison w trudnych momentach życia, wiarę w swoje możliwości łączył z wiarą w Boga. To dawało mu poczucie pokoju, stabilności. optymizmu i nadziei oraz ukazywało pozytywny wymiar wydarzeń, które dotykają nas jako nieszczęścia. Tak też i w naszym dążeniu do ziemskich celów potrzebujemy wiary, że uda się nam to zrealizować. Gdy te dążenia zawierzymy Bogu, to wtedy nie załamią nas nawet największe doświadczenia życiowe, co więcej, wyjdziemy z tego umocnieni, bogatsi duchowo. Wiara w Boga, to wiara w ostateczne zwycięstwo dobra. Gandhi powiedział „Ci co mają wiarę, nigdy nie utracą nadziei, ponieważ wierzą w ostateczne zwycięstwo dobra”. Są jednak sprawy, gdzie bez wiary w Boga nie postąpimy do przodu, nie zrozumiemy życia, nie poradzimy sobie[1].

Keanu Reeves powiedział kiedys: “Nikt z nas nie opuści tego świata żywy, więc, proszę, przestań się obciążać zbyt wieloma myślami i zakazami. Jedz pyszne jedzenie. Biegaj w słońcu. Skacz do morza. Mów prawdę, która kryje się w twoim sercu Pozwól sobie być głupim. Bądź przyjacielski. Bądź zabawny. Nie ma czasu na nic innego”. 

Są sprawy w życiu, których bez Boga nie zrozumiemy i nie udźwigniemy. Nasza siła, rozum, planowanie – wszystko to jest za małe. Wtedy przychodzi świadomość, że jesteśmy sługami nieużytecznymi, że wszystko, co czynimy, czynimy z Jego łaski i dla Niego. W tym jest pokój i wolność.Kiedy służymy – w domu, w pracy, w parafii – często nikt nie bije braw. A jednak ta prosta, cicha służba staje się błogosławieństwem dla innych. Jezus mówi: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy – wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”. Ale w oczach Boga każda taka pokorna służba ma wielką wartość. W oczach Boga najcenniejsze są rzeczy małe, gdy są czynione z miłością. Dla Boga największą chwałą jest pokorna wierność w codzienności bez zbędnych braw. Dlatego mówimy: Jezu ufam Tobie! 

Łk 17, 5-10

Służyć z pokorą

Apostołowie prosili Pana: «Dodaj nam wiary». Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze”, a byłaby wam posłuszna.

Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: „Pójdź zaraz i siądź do stołu”? Czy nie powie mu raczej: „Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił”? Czy okazuje wdzięczność słudze za to, że wykonał to, co mu polecono?

Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”».


[1] Ks. Ryszard Koper, https://ryszardkoper.pl/niedziela-27-zwykla-rok-c/

Total
0
Shares
(fot. Franck Michel / flickr.com / CC BY 2.0)

27 N. zwykła, Bóg, wiara i my, Łk 17, 5-10

Pierwsze nowożytne igrzyska w Grecji w ogóle by się nie odbyły, gdyby nie pomoc bogatego Greka z Aleksandrii…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Może spodoba Ci się też...