Dać im jeść…
Uzdrowienie nad jeziorem
Jezus przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział. I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił. Tłumy zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela.
Lecz Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: Żal Mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze.
Na to rzekli Mu uczniowie: Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba żeby nakarmić takie mnóstwo? Jezus zapytał ich: Ile macie chlebów?
Odpowiedzieli: Siedem i parę rybek. Polecił ludowi usiąść na ziemi; wziął siedem chlebów i ryby, i odmówiwszy dziękczynienie, połamał, dawał uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do sytości, a pozostałych ułomków zebrano jeszcze siedem pełnych koszów.
Opowiadanie pt. „O bonach czasowych”
Żył sobie kiedyś pewien człowiek, ot taki jak wszyscy inni: mniej lub więcej bezmyślnie zabijał czas bieżącymi sprawami i sprawkami. Któregoś dnia zagadnął go jakiś Nieznajomy, czy nie chciałby „bonów czasowych”?
Ponieważ nasz człowiek i tak nie miał nic sensownego do roboty, więc z nudów dał się wciągnąć w rozmowę, pytając, co to takiego te bony: Zamiast odpowiedzi Nieznajomy wyciągnął plik rozmaitych papierków, podobnych do banknotów i wręczył zagadniętemu: – To jest twój czas życia – objaśnił krótko tajemniczy Nieznajomy – po wydaniu wszystkich bonów przyjdzie godzina śmierci.
Zanim ten (zaskoczony) zdążył coś zapytać; obcy już znikł bez śladu. Człowiek został sam z pękiem zwiniętych bonów. Najpierw przeliczył je, aby się dowiedzieć, ile lat życia ma jeszcze przed sobą. Ciarki przeszły mu po plecach. Potem zaczął planować – zgodnie z jego zainteresowaniami -przeznaczenie poszczególnych partii kuponów. Jakże się zdumiał, gdy zauważył; iż już na samo jedzenie i spanie musi wydać pokaźną sumę bonów.
Całymi dniami zajęty był rozdziałem danego mu czasu. Za każdym razem obmyślony wariant wydawał mu się za mało ekonomiczny. Przy czym zazdrośnie strzegł swoich wartościowych papierów, nie chcąc nikomu poświęcić ani godzinki.
Gdy już w końcu był pewien, że sporządził plan doskonały, zjawił się znowu Nieznajomy i od razu skrzyczał go za głupotę: Czyż nie widzisz – mówił podniesionym głosem, trzymając bon pod światło że, napisałem tutaj, iż papiery te można wymieniać na wieczność: Kto je inaczej lokuje, przegra życiu!
Refleksja
Nie jest sztuką jedynie kogoś nakarmić. Posiłek, który ma wzmocnić powinien mieć swoją „jakość i markę” na którą pracujemy całe nasze życie. Nasze „dawanie komuś jeść” to nie tylko gest wyciągnięcia ręki, ale przede wszystkim odruch naszego dobrego serca. To z tego odruchu wypływa nasza dobroć, łaskawość, dobrodziejstwo, serdeczność…
Jezus uczy nas, że chleb jest posiłkiem człowieka, który jest ważny, bo zasila w energię nasze ciało. Ważny jednak też jest ten element „wspólnego biesiadowania”. Wspólnota stołu jest ważna, bo to ona przypomina nam, że nie jesteśmy sami i że dzielić należy się z innymi tym, co się ma i posiada. Obyśmy nie kryli się za fasadą kodeksów prawa i nie skąpili stołu tym, którzy są w potrzebie…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Czy pomagasz innym ofiarując im żywność?
2. Czy pomagasz ludziom w ich biedzie?
3. Czy pomagasz z poczucia winy, czy z dobroci serca?
I tak na koniec…
Pan Bóg stworzył jedzenie, a diabeł kucharzy (James Joyce)