Chrzest Pański, Klucz do pokoju serca, Łk 3, 15-16.21-22

Total
0
Shares

Nie tak dawno temu, bo w Adwencie oczekiwaliśmy na przyjście Pana. Dziś kończymy okres Bożego Narodzenia i przechodzimy – wydawać by się mogło w miarę spokojnie – do okresu zwykłego w liturgii Kościoła. Tymczasem – jak czytamy w dzisiejszej Ewangelii – lud „oczekiwał z napięciem”, co do misji Jana. Pytanie dotyczyło tego, czy nie jest przypadkiem oczekiwanym Mesjaszem. Wiele osób „snuło domysły i rozmawiali między sobą” o tym wszystkim, zamiast podejść i zapytać się bezpośrednio o to, co ich nurtowało i zastanawiało. Tę niepewność i domysły przerywa Jan, który „w prostych słowach” przemawia do zgromadzonych, wyjaśniając ludowi, co i jak mają myśleć i jak postępować, aby osiągnąć wewnętrzny pokój serca.    

Mamy zatem jakby trzy elementy: 1. oczekiwanie z napięciem, 2. snucie domysłów i rozmowę między sobą, 3. słowa Jana, które wprowadzają pokój i harmonię. Może zatem parę słów o tych trzech punktach, które pokazują pewien nieustanny proces, jaki towarzyszy nam nie tylko w czasie jakichkolwiek Świąt, ale jest nieodzowną częścią codzienności. Każdy z nas woli z ogólnego zamieszania wprowadzić w życie pokój. Zobaczmy zatem ten proces. Wpierw zatem mamy…

Oczekiwanie z napięciem

„Oczekiwanie, że świat będzie traktował cię uczciwie, ponieważ jesteś dobrą osobą, przypomina trochę oczekiwanie, że byk cię nie zaatakuje, ponieważ jesteś wegetarianinem” (Dennis Wholey)

Każde oczekiwanie przynosi ogromne napięcie w człowieku. Nie ważne, czy jest to oczekiwanie przyjście na świat dziecka, czy zdanie egzaminu, rozmowę kwalifikacyjna do pracy, czy powrót ukochanej osoby do zdrowia. Życie współczesnego człowieka przypomina pracę w straży pożarnej albo na pogotowiu ratowniczym szpitala. Ciągle nasze życie jest jakby w pośpiechu. Otoczeni jesteśmy przy okazji mnóstwem niepotrzebnych informacji, zbędnych towarów, które możemy nabyć w ciągu sekundy. Bankomat i karta kredytowa to symbol dzisiejszych czasów, gdzie otrzymamy od razu pieniądz, ale potrzeba nam wiele czasu, aby spłacić zaciągnięty kredyt. Łatwo się wydaje, ciężko potem doprowadzić do bilansu nie tylko nasze konto, ale nasz stan emocjonalny. 

Nasze życie przypomina nam wciąż, że czas to pieniądz, ale czasu mamy coraz mniej i pieniędzy także. Frustrujemy się, że mimo ogromnych nakładów sił i godzin spędzonych w pracy, nie otrzymujemy tyle, by godnie żyć. Jesteśmy podenerwowani sobą, ale też i innymi ludźmi, którzy uczestniczą w tym samym biegu, co my, a którego nie widać końca.    

Oczekiwanie na jakieś wydarzenie i jego dynamika przeżywania zmieniłaś się. Odczuwamy o poprzez wewnętrzne napięcie, które uzewnętrznia się poprzez obmyślanie wydarzeń, które mogą, ale nie koniecznie mogą się wydarzyć. Tymczasem oprócz słów, bardzo ważne jest działanie.

Pewien człowiek o zachodzie słońca wybrał się jak zwykle na spacer opustoszałym brzegiem morza. Idąc tak w zamyśleniu, spostrzegł nagle w oddali sylwetkę jakiegoś mężczyzny. Podszedł nieco bliżej, przekonał się, że to ktoś miejscowy, jakiś Meksykanin. Mężczyzna bezustannie schylał się, podnosił coś i ciskał to do wody. Gdy zbliżył się jeszcze bardziej, dostrzegł, że Meksykanin zbiera tak rozgwiazdy, które fale oceanu wyrzuciły na plażę. 

Wielce zaintrygowany podszedł do mężczyzny i powiedział: „– Dobry wieczór, amigo. Przechodziłem właśnie tędy i zastanawiałem się, co robisz”. „- Wrzucam te rozgwiazdy z powrotem do wody. Widzi pan, mamy odpływ i wszystkie je wyniosło na brzeg. Jeśli nie wrócę ich morzu, umrą z braku tlenu”. „- Rozumiem…” – odparł. „– Lecz takich rozgwiazd muszą być pewnie na tej plaży tysiące i w żaden sposób nie uda Ci się uratować wszystkich… Jest ich po prostu zbyt wiele. Poza tym zdajesz sobie chyba sprawę” – tłumaczył – „że na tym wybrzeżu podobnych plaż są setki i na każdej z nich morze wyrzuciło pełno rozgwiazd. Nie sądzisz więc, przyjacielu, że to, co robisz, nie ma większego znaczenia?” Meksykanin uśmiechnął się, a potem pochylił się, podniósł kolejną rozgwiazdę i wrzucając ją do wody, odrzekł: „– Ma znaczenie dla tej!”

Słowa bez uczynków nie maj wartości, bo można powiedzieć wiele i nic, a wystarczy jeden gest i wszystko się już powiedziało.  

Snucie domysłów

„Czasami pomoc przychodzi od ludzi, ale gdy wszyscy zawiodą, ratunek jest w nas samych. Byle nie dać się rozpaczy i nie ogłuchnąć na głos, który idzie z wnętrza, który każe działać, a nie czekać” (Marzena Rogalska).

Nasza głowa to „przyrząd”, który potrafi obliczać w nieskończoność. Możemy myśleć nieustannie, nie zatrzymując się w domysłach i poświęcać czas nawet wydarzeniom, które nigdy nie miały miejsca. Przy okazji nadając im rangę faktów. Mózg potrafi stworzyć i domyślać rzeczy realnych, ale potrafi z łatwością ulec ułudzie snucia domysłów rzeczy i wydarzeń, które nie mają nawet minimalnych podstaw, aby kiedykolwiek się wydarzyły. 

Pewnego człowieka spotkało nieszczęście. Wpadł do bagna i zaczął szlochać w poczuciu beznadziejności. Zbiegli się ludzie, aby go wesprzeć, ubolewać wraz z nim i współczuć mu szczerze. Usiedli obok człowieka w bagnie i też zaczęli szlochać. 

„Jacy z nich dobrzy ludzie, jak się o mnie martwią” – pomyślał człowiek i szlochał coraz głośniej. Bagno, do którego wpadł, powiększało się od jego łez i od łez innych dobrych ludzi. Człowiek zapadał się coraz bardziej. Nagle pojawił się jakiś obcy. Nie był podobny do pozostałych, a gdy zobaczył, w jakiej ciężkiej sytuacji znalazł się człowiek w bagnie, powiedział stanowczo: – Przestań ryczeć! Chcesz utonąć czy się wydostać? Złap lepiej linę, którą Ci rzucam, trzymaj się mocno i przebieraj nogami, to może wspólnymi siłami wyciągniemy Cię z tego bagna. 

Tonący nie zrozumiał tej troski o jego życie i uznał owe zachowanie za bezczelność, za całkowity brak współczucia. Zdenerwował się i pogonił obcego, oskarżając go o obojętność, nieznajomość sytuacji, bezduszność i okrucieństwo. Obcy odszedł, przywiązując linę do pobliskiego drzewa. Mijał czas. Łzy człowieka oraz jego współczujących przyjaciół lały się strumieniami, a bagno się powiększało. Gdy doszło człowiekowi do gardła, chęć życia stała się silniejsza od chęci rozczulania się nad sobą. Człowiekowi nie pozostało nic innego, jak złapać linę przywiązaną do drzewa. Wiele wysiłku i czasu kosztowało go wydostanie się na brzeg, ale w końcu człowiek wylazł z bagna. Wówczas obstąpili go wszyscy współczujący i zaczęli płakać ze szczęścia, że mu się udało…”.

Nasza głowa jednak potrafi też, dzięki dedukcji obronić nas przed niebezpieczeństwem, nieszczęściem, ale też nadać kierunek naszemu życiu. Trzeba jednak pamiętać, że „nie samo czekanie jest najgorsze, ale to, co sobie wtedy wyobrażasz” (Arturo Pérez-Reverte, „Królowa południa”).  

Słowo, które wprowadza pokój i harmonię

„Słowo (…) jest jak kamień rzucony z procy; gdy trafi na ścianę, odbije się i zawróci przeciw tobie samemu” (auto nieznany). To prawda, ale to słowo, a zwłaszcza „dobre słowo zmniejsza gniew jak woda ogień; dobrocią można uczynić owocnym każdy teren. Więcej much łapie się na krople miodu niż na baryłkę octu” (św. Franciszek Salezy).

Słowa, które skierował Jan do ludzi wprowadzają taki wewnętrzny pokój i harmonię w ich życie i to do takiego stopnia, że „cały lud przystąpił do chrztu”. Taka je moc słowa, który potrafi tak wiele zniszczyć, ale wystarczy czasami jeden wyraz, aby naprawić krzywdy, pogodzić zwaśnionych ludzi i realnie pomóc.

Pewnego dnia osioł farmera wpadł do głębokiej studni. Zwierzę krzyczało żałośnie godzinami, podczas gdy farmer zastanawiał się, co zrobić. W końcu zdecydował: zwierzę i tak jest stare, a studnię i tak trzeba już zasypać. Nie warto więc wyciągać z niej osła. Zwołał wszystkich swoich sąsiadów do pomocy. Wzięli łopaty i zaczęli zasypywać studnię śmieciami i ziemią. Na początku osioł zaczął krzyczeć przerażony. 

Nagle, ku zdumieniu wszystkich, uspokoił się. Kilka łopat później farmer zajrzał do studni i zdumiał się tym, co ujrzał: za każdym razem, kiedy kolejna porcja śmieci spadała na ośli grzbiet, ten robił coś niesamowitego, otrząsał się i wspinał o krok ku górze. W miarę, jak sąsiedzi farmera sypali śmieci i ziemię na zwierzę, ono otrzepywało się i wspinało o kolejny krok. Niebawem, wszyscy ze zdumieniem zobaczyli, jak osioł przekracza wrąb studni i szczęśliwy oddala się truchtem.

Życie będzie zasypywać Was śmieciami, każdym rodzajem brudów. I jest tylko jeden sposób, żeby wydostać się z dołka. Po prostu trzeba otrząsnąć się i zrobić krok w górę. Każdy taki strząśnięty kłopot, to jeden stopień ku wolności. Możemy wydostać się z najgłębszych tarapatów, jeśli się nie zatrzymamy, jeśli się nie poddamy! Otrząśnij się więc i wejdź na kolejny stopień…[1]

Każde słowo, które do nas jest skierowane może nas pogrążyć w smutku i przygnębić, ale to samo słowo może też nas wzmocnić. Od nas zależy jak do tego podejdziemy. Przypominają mi się słowa Vincenta Van Gogha, który miał powiedzieć: „Jeśli usłyszysz wewnątrz siebie głos mówiący: „nie możesz malować”, to za wszelką cenę maluj, a ten głos ucichnie”. 

Pamiętajmy dziś zatem, że te trzy elementy: 1. oczekiwanie z napięciem, 2. snucie domysłów i 3. słowa, które wprowadzają pokój i harmonię to proces, to części składowe pewnego „procesu poznawczego”, który przebiega w naszym codziennym życiu. Nie poddajmy się zbędnej nerwowości czy snuciu niepotrzebnych domysłów, bo to nie pomoże wiele. Posłuchajmy raczej słów Boga, który mówi: «Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie» i żyjmy tym słowem wypowiadając tak, jak Maryja swoje „Fiat”, zawierzenie do końca. Przez chrzest każdy z nas jest dzieckiem Boga, który jest i będzie z nami „po wszystkie dni, aż do skończenia świata”. 

Łk 3, 15-16.21-22

Chrzest Jezusa

Gdy lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w swych sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: «Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem».

Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił nad Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: «Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie».


[1] Bruno Ferrero, Opowiadanie pt. „Osioł”

Total
0
Shares
(fot. David Ebert / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)

2 N. zwykła, Udana impreza, J 2, 1-11

Wspominamy dziś udział Boga w uczcie weselnej. Sami wielokrotnie uczestniczyliśmy w ucztach i przyjęciach, sami je również organizujemy…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Może spodoba Ci się też...