33 N. zwykła, Mam talent, Mt 25, 14-30

Total
0
Shares

Dawno, dawno temu wszystkie zwierzęta chodziły do jednej szkoły. W programie nauczania były tylko cztery przedmioty: biegi, wspinaczka, fruwanie i pływanie. Oczywiście przedmioty te były obowiązkowe dla wszystkich zwierząt. 

Jakie było wówczas zamieszanie i bałaganiarstwo! Bo oto na przykład kaczka była w pływaniu lepsza od nauczyciele, z fruwania miała dostateczny, ale beznadziejna była w biegach; za biegi wciąż siedziała w kozie. 

Zając z kolei był mistrzem w bieganiu, ale za nic w świecie nie mógł utrzymać się na wodzie. Brał wprawdzie wiele godzin korepetycji z pływania, ale przyprawiło go one tylko o zapalenie płuc, tak że musiał w ogóle zrezygnować ze szkoły. 

Wiewiórka natomiast była najlepsza w klasie ze wspinaczki, ale nauczyciel od fruwania stracił do niej cierpliwość i wyrzucił ją ze szkoły. 

Orzeł zaś, będąc mistrzem we fruwaniu, nic sobie nie robił ze szkolnych regulaminów i przepisów; fruwał na wagary, uciekał w przestworza, i obrażał nauczycieli.  

Najlepszy w szkole okazał się kot, który zawsze spadał na cztery łapy, nauczył się trochę biegać, trochę pływać, wspinał się też nieźle, a fruwanie markował skokami. On właśnie – jako prymus – przemawiał w imieniu niemalże nieobecnych uczniów na zakończenie roku szkolnego[1].   

To opowiadanie ma poruszyć nasze serce do refleksji nad naszym talentami. Każdy z nas ma je inne i dobrze jest, jeśli za życia zrozumie, co jest jego silną stroną, aby tym najlepszym talentem mógł podzielić się z drugim człowiekiem. Takie jest przesłanie tego opowiadania. Można bowiem zająć się tylko jednym swoim talentem, ukryć go niejako przed innymi i egoistycznie go wykorzystywać do własnych celów, ale można mieć także mnóstwo talentów, ale być samemu, gdyż ta mnogość własnych talentów może zniszczyć i sponiewierać talenty innych ludzi. Tymczasem to my mamy z innych ludzi „wycisnąć” to, co w nich najlepsze. Nadać sens ich życiu, pomóc obrać kierunek ich rozwoju, ale zawsze szanując ich wolność. 

Tak naprawdę nie ma znaczenia, jak wiele mamy talentów. Każdy z nas jest inny i ma ich inna ilość. Tak, jak w tej dzisiejszej przypowieści, jeden ma ich 10, drugi 5, a jeszcze inny tylko 1. Ważniejsze jest jednak to, czy te talenty, którymi obradował mnie Bóg rozwijam w swoim codziennym życiu. Jesteśmy jednak zobowiązani przed Bogiem do tego, że im więcej tych talentów od Niego otrzymaliśmy, tym większe mamy przynosić owoce nie tylko sobie, ale także wśród ludzi, których postawił na naszej drodze Bóg. 

Wracając do bohaterów biblijnej przypowieści o talentach (trzej słudzy i ich Pan) to trzeba zaznaczyć ogromną szczodrość Pana, który podzielił dużą sumę pieniędzy między swoich poddanych. Talentem w czasach określano bardzo cenną, bo złotą monetę. Pan zatem płaci szlachetnym i bardzo drogocennym kruszcem metalu. Nikogo nie pomija, ale nie rozdziela każdemu z tych trzech sług po równo. Pierwszy otrzymuje pięć talentów, drugi dwa a ostatni – tak po ludzku patrząc – jedynie jeden. Po swoim powrocie z podróży, a nie wiemy co za pilna sprawa go do tego nakłoniła, Pan chciał się dowiedzieć, co Jego słudzy zrobili z powierzonymi im pieniędzmi. Prawie każdy z nich proporcjonalnie dodał do tego, co miał i przedstawił owoc swojej pracy. Wysiłek i zaangażowanie każdego z nich był jednak inny. To, co charakteryzuje dwóch pierwszych, to to, że nie bali się zainwestować, zaangażować na 100% swoich umiejętności w pracy, ani wyzwań, które przed nimi stanęły. Mieli w sobie ogromna odwagę i chęć zaangażowania.  Ten ostatni bał się stracić to co otrzymał, bo miał w sobie lęk przed porażką. Zakopał to, co posiadał, bo nie chciał ryzykować. Tak bardzo był wpatrzony w to, co już miał, że paraliż i lenistwo nie pozwoliły mu na żadne działanie. 

Pan chwali dwóch pierwszych za odwagę działania i właściwe wykorzystanie pieniędzy (złota), które otrzymali. Chwali ich nie za ilość, ale jakość wykorzystania talentów. Gani zaś za lenistwo, brak zaangażowania i lęk jaki towarzyszu temu trzeciemu w jego życiu. Zamiast zaangażować się i zdobyć jeszcze jeden talent, aby mieć potem ich dwa i potem ponownie zaangażować się, aby zdobyć nawet i cztery, a potem i jeszcze więcej, ten sługa wolał bez jakiegokolwiek zaangażowania przejść przez życie, patrząc na innych, jak mają lepiej. Człowiek, który nawet obiektywnie jest mniej utalentowany, własną pracą może osiągnąć o wiele więcej, niż ten, który tych talentów ma wiele, ale nic z nimi nie robi, bo w żaden sposób ich nie rozwija. To jest istota tej przypowieści. 

Patrick Süskind (ur. 1949), niemiecki pisarz, w opowiadaniu pt. Obsesja głębi przedstawia losy pewnej młodej kobiety, zdolnej rysowniczki, którą – już po pierwszej wystawie – krytycy zniszczyli stwierdzeniem, że artystka owszem ma talent, ale niestety nie ma jeszcze dosyć głębi. Kobieta tak się tym przejęła, że w ogóle przestała rysować, nie mogła spać, odsunęła się od ludzi, przestała zważać na ubiór i zaniedbywała mieszkanie. Z dnia na dzień dziwaczała coraz bardziej: nie wychodziła z domu, wskutek alkoholu i pigułek postarzała się przedwcześnie, wskutek braku ruchu utyła. W końcu w tej depresji popełniła samobójstwo, skacząc z wieży telewizyjnej. Po śmierci krytycy pisali sarkastycznie, że przyczyną jej przedwczesnego zgonu była fatalna, bezlitosna obsesja głębi[2].

Chyba wiele z nas widzi, jak dziś bezduszny jest ten współczesny świat, gdzie ludzie obdarzeni wielkimi talentami giną w przestrzeni kiczu i miernoty, która także i poprzez media łatwa jest do pokazania. Brutalna, bezwzględna walka ludzi, którzy nic nie mają do zaoferowania, a jedynie zazdrość, zawiść i często własną głupotę, które potrafią zabić nie tylko iskierkę talentu innych ludzi, ale ich samych. Przesiąknięci bezradnością we własnym życiu próbują nie naprawiać lub, jak to dziś często powtarza, „ubogacać” innych ludzi. Przemysław Czapliński bardzo dobrze to ujął tak: W kulturze masowej i medialnej nie ma już śmierci, choć trwa zabijanie i pożeranie. Krytyka zabija i wskrzesza pisarza, publiczność uśmierca i reanimuje krytyka, a media pożerają i jednych, i drugich. W takiej kulturze ostateczne uśmiercenie kogokolwiek jest już nie tylko niemożliwe, lecz całkiem spóźnione. Bo w takie kulturze i tak wszyscy od dawna jesteśmy martwi. 

Pan Bóg już to tak zorganizował, że każdego z nas umiejscowił w jakimś miejscu na ziemi, z jego kulturą, tradycją, konkretnymi ludźmi, a w tym i nas samych z naszymi osobistymi i społecznymi talentami. Każdy z nas ma pewne predyspozycje, uzdolnienia i dobra, którymi dysponujemy nie tylko wobec siebie, ale także i innych ludzi. To jednak od nas powinno zależeć jak wykorzysta czas dany nam przez Boga na tej ziemi. Nie każdy otrzymał tyle samo tych talentów, co chyba fizycznie nawet nie jest możliwe. To jest fakt i nie ma co z nim za długo polemizować. Każdy ma tych talentów inną liczbę, tak jak w tej dzisiejszej przypowieści. Sprawiedliwość nie oznacza jednocześnie równości. Jednak każdy z nas otrzymał sprawiedliwie to, co mu się należy i proporcjonalnie do indywidualnych potrzeb, ponieważ Bóg zna nasze możliwości i predyspozycje. On wie, jak możemy rozwinąć nasze talenty, a naszym zadaniem jest ciągłe zaangażowanie w poszukiwanie odpowiedzi z Jego pomocą, aby wykorzystać to wszystko, co nam dał i to jak najlepiej. Zmarnowanie albo wykorzystanie danej nam okazji zależy tylko od nas samych. 

Rozwijamy zatem własne talenty, ale jednocześnie nie zazdrośćmy innym ludziom ich własnych, bo każdy z nas ma przyszykowaną indywidualną drogę przez Pana Boga. Starajmy się raczej zrobić wszystko, żeby rozwijać w sobie to co najlepsze i tym dzielić się z innymi ludźmi. Każdy talent nie rozwijany ginie w otchłani zła i zapomnienia. Trzeba nam się zatem dzielić z innymi tym, co w sobie mamy najlepsze i czemu poświęcamy nasze drogocenne życie, które jest unikalne i jedyne w swoim rodzaju!

Mt 25, 14-30

Przypowieść o talentach

Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść:

«Podobnie jest z królestwem niebieskim jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obieg i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i, rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana.

Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi.

Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: „Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem”. Rzekł mu pan: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!”

Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: „Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem”. Rzekł mu pan: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!”

Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: „Panie, wiedziałem, że jesteś człowiekiem twardym: żniesz tam, gdzie nie posiałeś, i zbierasz tam, gdzie nie rozsypałeś. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!” Odrzekł mu pan jego: „Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że żnę tam, gdzie nie posiałem, i zbieram tam, gdzie nie rozsypałem. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”».

Wersja krótsza

Mt 25, 14-15. 19-21

Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść:

«Podobnie jest z królestwem niebieskim jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał.

Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi.

Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: „Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem”. Rzekł mu Pan: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego Pana!”»


[1] Kazimierz Wójtowicz CR, Glosarium, Wydawnictwo Alleluja, Kraków 2007, 420. O szkole dla zwierząt, ss. 478-479. 

[2] Kazimierz Wójtowicz CR, Glosarium, Wydawnictwo Alleluja, Kraków 2007, 1062. O obsesji głębi, s. 1176.

Total
0
Shares
(fot. Clearly Ambiguous / Foter / CC BY)

Na dobranoc i dzień dobry – Mt 25, 31-46

To na końcu… Sąd ostateczny Jezus powiedział do swoich uczniów: Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Może spodoba Ci się też...