Pewnego dnia wielce wzburzony uczeń przyszedł do swojego mistrza. – Cóż ci się stało, synku? – spytał mistrz. – Zacząłem dyskutować z paroma teologami – odrzekł młodzieniec – i zrodziły się we mnie wątpliwości co do istnienia Boga… Mistrz powiedział na to: – Jeśli chcesz napić się wody z kałuży, musisz ją delikatnie zebrać z powierzchni, a nie mieszać jej. Jeśli ją zburzysz, albo, co gorsza, pozwolisz, by inni ją za ciebie zbełtali, błoto uniesie się z dna i będzie to mętna woda[1].
Tak często jest, że ktoś jednym zachowaniem lub tylko zdaniem potrafi zrobić burzę mózgu w naszej głowie, w umyśle, całym ciele. Udaje się mu wzburzyć emocje do czerwoności i duszę doprowadzić do stanu odrętwienia. Wtedy właśnie, gdy diabeł szczepcze ci do ucha: “Nie masz dość siły, aby przetrzymać tę burzę”, możesz mu powiedzieć: “Jestem dzieckiem Boga i wojonikiem Chrystusa. To ja jestem burzą!”. Pamiętajmy w każdej ludzkiej biedzie drugiej osobie trzeba mu pomóc, a nie dodatkowo ją niszczyć zbędnymi komentarzami. Już swoje otrzymał, nie trzeba nic więcej gorzkiego dodawać. Okaż wtedy miłosierdzie tam, gdzie jest ono potrzebne, a nie gadaj bez sensu, szczępiąc na daremno swój język, a przy okazji zniechęcając innych do czynienia dobra. Co zatem mamy robić? Co mamy czynić?
Mała dziewczynka wróciła do domu od sąsiadki, której ośmioletnia córeczka niedawno tragicznie zmarła. – Po co tam chodziłaś? – spytał ojciec. – Żeby pocieszyć tę biedna panią. – Jesteś przecież taka malutka, w jaki sposób mogłaś ją pocieszyć? – Usiadłam jej na kolanach i płakałam razem z nią.
Jeśli obok Ciebie jest ktoś cierpiący, to płacz razem z nim. Jeżeli jest ktoś szczęśliwy, śmiej się wraz z nim. Miłość patrzy i widzi, nasłuchuje i słyszy. Kochać to uczestniczyć – całkowicie – całym swym jestestwem. Kto kocha, ten odkrywa w sobie nieskończone pokłady pocieszenia i chęci współuczestniczenia w dobrych i złych przeżyciach. Wszyscy jesteśmy aniołami z jednym skrzydłem: możemy latać tylko wtedy, gdy obejmiemy drugiego człowieka[2].
Pokój wynosimy z wnętrza naszego serca i umysłu. Będzie w nich burza, jeśli będziemy postepować wbrew któremuś z 10 przykazaniań, czyli nie tylko wbrew samemu Bogu, ale też i sobie. Możemy wtedy zakłamywać rzeczywostość i udawać, że wszystko jest ok, ale sumienie będzie nieustannie podpowiadac, że to nie jest ok, że coś wewnątrz nas nie jest tak, jak powinno. Dlatego trzeba nam stale się nawracać, czy spoglądać wstecz, aby wyciągnać wnioski z popełnionych błędów. Każdy z nas jest wolny i te błędy często popełnia, ale na rtym polega proces nawrcaania się, żeby z każdej “burzy” w naszym życiu, wyciągnąć wnioski.
Wielkiemu muzykowi, który udzielał nauk spragnionym laurów Parnasu, uczyniono następującą uwagę: – Jakże to możliwe, żeby twoi uczniowie przyswoili cokolwiek z muzyki, skoro twoje lekcje są czysto teoretyczne? Przecież nie dajesz im posłuchać choćby trochę muzyki! Nauczyciel odpowiedział: – Nie dlatego uczę muzyki, żeby wyciągano z niej samej tylko przyjemności – ale pożytek. Póki moi uczniowie nie zrozumieją, do czego służy muzyka – a tego można się nauczyć tylko poprzez teorię i ciężkie terminowanie – ograniczą się tylko do jej spożywania, podobnie jak podróżni, grzejący dłonie nad ogniem, którzy zapominają, że może on służyć także do gotowania strawy.
Póki ludzie nie zrozumieją, że nauka i ćwiczenia mają wewnętrzną treść, pozostają na powierzchni pobieranej wiedzy. Są podobni do kogoś, kto wącha owoc, podziwiając jego zapach, a zapomina, że jest do zjedzenia. Dziś wszyscy wąchają i podziwiają smak życia. A jednak umierają z głodu[3].
Bardzo często poświęcamy zbyt duzo uwagi i czasu naszym “ludzkim burzom”. Zamiast żyć, to rozmyślamy dniem i nocą, co złego nam się przytrafiło. Tymczasem mamy żyć, a nie umierać… za życia. Skupmy się nad tym, co istone, co daje nam radość i nadzieję, ale też i wiarę w to, że jest dobrze i będzie jeszcze lepiej[4].
Słyszymy dziś w Ewangelii: “Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? W greckim oryginale znajdziemy zdanie: Nauczycielu, nie martwi Cię, że giniemy? To zdanie brzmi jak wyrzut – Jezus spokojnie spał w czasie burzy, podczas gdy uczniowie walczyli z żywiołem. Czy to, że Jezus zamartwiałby się wraz z nimi by coś zmieniło? Zamartwianie się nic nie zmienia w naszym życiu, a też odciąga nas od przyjmowania rzeczywistości taką, jaka ona jest. Natomiast przyjmowanie przynosi pokój. Co ja wybieram: zamartwianie się czy przyjmowanie?[5]
Odpowiedzią, taką przynajmniej częściową niech będą słowa Dale Carnegie’go: “Kto z was kiedykolwiek piłował drewno? Podnieście ręce. Uniosły się ręce niemal wszystkich. – A ilu z was kiedykolwiek piłowało wióry? – tym razem nikt nie podniósł ręki. – No właśnie, nie piłuje się wiórów. Są przecież skutkiem piłowania. Tak samo jest z przeszłością. Kiedy zaczynacie się martwić czymś, co już minęło, to – ni mniej ni więcej – tylko próbujecie piłować wióry”[6].
Martwienie się nie zabierze nikomu z nas jutrzejszych problemów, ale zabierze dzisiejszy spokój. To nie pozwala nam działać, podjąć żadnej dezyzji, bo jesteśmy jakby sparaliżowani i odrętwali w podjęciu jakiejkowliek decyzji. Corrie Ten Boom powiedziała: „Zamartwianie się to dźwiganie jutrzejszych trosk z dzisiejszym zapasem sił; to próba udźwignięcia dwóch dni na raz. Czy niepokój rozwiąże Twoje jutrzejsze zmagania? Nie, lecz ograbi Cię z dzisiejszej siły”.
Jezus zachęca nas, abyśmy wyciągneli wnioski z przeszłości, która przecież niejednokrotnie może była bardzo burzliwa, i od tego momentu w wolności dzieci Bożych, abyśmy szli naprzód, gdzie któregoś dnia spotkamy się z Nimi w niebie, gdzie On Króluje na wieki wieków. Amen.
Mk 4, 35-41
Jezus ucisza burzę
Owego dnia, gdy zapadł wieczór, Jezus rzekł do swoich uczniów: «Przeprawmy się na drugą stronę». Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim.
A nagle zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała wodą. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?» On, powstawszy, zgromił wicher i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się!» Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.
Wtedy rzekł do nich: «Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże brak wam wiary!» Oni zlękli się bardzo i mówili między sobą: «Kim On jest właściwie, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?»
[1] S.R., Woda i szlam, https://adonai.pl/opowiadania/duchowe/?id=224
[2] Bruno Ferrero, Pocieszenie
[3] Tradycja grecka, O smaku życia, https://adonai.pl/opowiadania/zycie/?id=2
[4] Znalezione w Internecie
[5] Burze w naszym życiu, 28 sty, 2022, https://e-dr.jezuici.pl/burze-w-naszym-zyciu/
[6] Dale Carnegie, Jak przestać się martwić i zacząć żyć, Wydawtnictwo Studio Emka