32 N. zwykła, Na spotkanie woli Bożej, Mt 25, 1-13

Total
0
Shares

Pewien ubogi drwal ledwie wiązał koniec z końcem, sprzedając tę przygarść chrustu, jaką zbierał co dnia w pobliżu swojej chatki. Pewnego razu jeden taki powiedział mu: “- Czemu nie wejdziesz głębiej w las? Czyżbyś się bał?

I choć drwal rzeczywiście się bał, słowa nieznajomego pobudziły go do działania. Wszedł dalej w las. Zbierał więcej chrustu, większą też dostawał zapłatę. Minęło kilka dni i drwal pomyślał sobie: “- Jeśli wejdę jeszcze głębiej, znajdę większą obfitość drewna”.

Tak też uczynił, z podobnym skutkiem. Całkowicie zapanował też nad strachem. I stało się tak, że kiedy zapuszczał się wciąż dalej i dalej, trafił na kopalnię złota i uporał się z biedą. Siła przyzwyczajenia i strach przed nowością są pułapkami dla naszego wzrastania. Tylko przez podążanie coraz dalej i dalej życie się odnawia, przynosząc uśmiech fortuny…

Ale – uwaga! Inny drwal, zazdroszcząc powodzenia tamtemu, chciał pójść za jego przykładem. Tyle, że nie zagłębiał się w las stopniowo, ale raz a dobrze. No i zgubił się, omal nie wpadł do głębokiego jaru, a ponadto niczego nie znalazł.

Przyzwyczajenia i strachu nie pokonamy gorączkowym, gwałtownym działaniem. Do tego potrzeba cierpliwości…[1]

Tej cierpliwości zabrakło pięciu pannom, które zrezygnowały z oczekiwania na pana młodego. Znudziło je już nie tylko samo czekanie, ale sama perspektywa czekania w nieskończoność. Zrezygnowały, bo nie czuły już sensu tego, co robią. Perspektywa spotkania pana młodego nie dawała im radości na przyszłość, ale wręcz odwrotnie, ogromne znudzenie. To chyba też taka charakterystyczna cecha współczesnego świata, gdzie czekanie nie jest już w modzie, a najlepiej dostać od razu, tu i teraz. To dotyczy rzeczy materialnych, ale także przelotności w znajomościach i relacjach międzyludzkich. Aby spotkanie między ludźmi było autentyczne, aby odbyło się one w pełni, to potrzeba szczerości, autentyczność i cierpliwości. 

Cierpliwość nie jedno ma imię, ale przede wszystkim to umiejętność z pokorą znoszenia – ze spokojem ducha – wszelkich przeciwności losu. To czekanie z pokojem wewnętrznym na to, co ma się wydarzyć, mając świadomość złożoności sytuacji i otwartości na wszelkie możliwe scenariusze. To także opanowanie siebie, tzn. swoich myśli, uczuć, emocji i ducha w sytuacjach trudnych i czasami tak ciężkich, że po ludzku wydawać by się mogło, że nie do rozwiązania. To zatem tez ogromne zaufanie do Boga i zdanie się na Jego wolę. Trzeba jednak tez powiedzieć, że nie jest to jednocześnie zwolnienie się z osobistego zaangażowania i pójście na łatwiznę. To działanie na 100% i nawet więcej, ale jednoczesne zdanie się i zaakceptowanie na to, czego chce Bóg. 

Pewien człowiek bardzo chciał poznać Bożą drogę, dlaczego świat wygląda jak wygląda. Kiedy położył się pod drzewem i rozmyślając nad tym prosił Boga o odpowiedź, stanął przy nim anioł i powiedział: „- Chodź ze mną a pokażę ci drogi Pana”. Nie namyślając się długo poszedł za aniołem. Spotkali na swojej drodze dwóch ludzi. Jeden człowiek zły wręczył złoty kielich drugiemu dobremu. Anioł zaczekał, aż zasną, zabrał kielich dobremu i zaniósł do złego. Człowiek idący z aniołem spytał:„- Co robisz przecież to złodziejstwo. – Nie zadawaj pytań tylko chodź i patrz, a poznasz drogi Boże” – odpowiedział anioł.

Poszli więc dalej do chaty pewnego biednego człowieka. Gdy wyszedł z domu, anioł podpalił jego dom. Zirytowany człowiek idący z aniołem oburzył się na niego i zaczął gasić płomień, jednak anioł mu nie pozwolił: „- Jak możesz podpalać dom tego biednego człowieka. Powinieneś pomagać ludziom, a nie ich dręczyć” – krzyczał człowiek. „- Powiedziałeś, że chcesz poznać zamysł Boga nie wtrącaj się więc tylko chodź dalej!”.

Idąc dalej dotarli do strumienia i zatrzymali się przed kładką. Gdy zbliżył się ojciec ze swoim synkiem i weszli na kładkę, anioł przewrócił kładkę tak, że ojciec z synkiem wpadli do wody. Prąd wody porwał dziecko i utopiło się. Ojciec wyszedł z wody i zasmucony wrócił do domu. „- Nie tego już za wiele. Zniosłem jak okradłeś sprawiedliwego, podpalałeś dom biednego człowieka, ale to że zabiłeś niewinne dziecko to za dużo. Nie jesteś żadnym aniołem tylko demonem” – krzyczał człowiek zdzierając kaptur z głowy anioła. „- Jestem aniołem wysłanym na ziemię przez Boga aby wypełnić Jego wolę na ziemi, a tobie wyjaśnić jaka jest Jego droga” – odpowiedział. „- Nieprawda Bóg taki nie jest. Na pewno nie kazał Ci robić tego co robisz” – krzyczał dalej człowiek. „- Dobrze! Opowiem ci dlaczego zachowałem się właśnie tak w każdej sytuacji. Otóż w kielichu, który zabrałem sprawiedliwemu człowiekowi była trucizna. Gdybym zostawił ten kielich człowiek ten otrułby się. Człowiek podstępny, który chciał otruć sprawiedliwego poniesie karę za swoje czyny. Biedny człowiek, któremu podpaliłem dom, znajdzie w zgliszczach wielki skarb, który pozwoli mu żyć dostatnio do końca dni. Człowiek, którego spotkaliśmy tu nad strumieniem, był złym człowiekiem. Nie chce znać Boga i prowadzi życie bardzo rozwiązłe. Po stracie swego małego synka, który i tak znajdzie się w Niebie, nawróci się do Boga i zmieni swe życie. Tak obaj będą w Niebie, Gdybym tego nie uczynił obaj zostaliby potępieni. Czy te wyjaśnienia pomogły ci zrozumieć wolę Bożą?”.

Człowiek słuchając z zainteresowaniem opowieści anioła zrozumiał, że Bóg widzi wszystko inaczej i bardziej doskonale niż on sam. Zrozumiał też, że na wszystko ma najlepsze rozwiązanie, choć zewnętrznie wydaje się ono bardzo bolesne[2]

Dziś prośmy samego Boga o dar rozeznawania i zrozumienia Jego woli, dzięki czemu nasze czuwanie na Jego przyjście nabierze barw i polotu. Prośmy Boga, aby oddalił od nas zniechęcenie i marazm duchowy, który nie tylko nas oddala od Niego, ale może spowodować to, że miniemy się z Nim na naszej drodze do nieba. Orośmy dla nas o roztropność i umiejętność wykorzystania nie tylko intelektu – rozumu, ale sił fizycznych i duchowych, aby być blisko Tego, który nas stworzył i dał życie tu na ziemi i czeka na nas tam, daleko w niebie. 

Ostatecznie… podążając tak za Aleksandrem Fredro (Zemsta): Niech się dzieje wola nieba, / Z nią się zawsze zgadzać trzeba! Wtedy i nam i innym ludziom wokół nas będzie się lepiej żyło i tego się trzymajmy, bo „bez Boga, ani do proga”… niebios, gdzie On żyje i króluje na wieki wieków. Amen.   

Mt 25, 1-13

Przypowieść o dziesięciu pannach

Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść:

«Podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w swoich naczyniach. Gdy się pan młody opóźniał, senność ogarnęła wszystkie i posnęły.

Lecz o północy rozległo się wołanie: „Oto pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!” Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: „Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną”. Odpowiedziały roztropne: „Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie”.

Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. Nadchodzą w końcu i pozostałe panny, prosząc: „Panie, panie, otwórz nam!” Lecz on odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was”.

Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny».


[1] S. Ramakriszna, Im dalej w las…, https://adonai.pl/opowiadania/zycie/?id=23

[2] Boża wola, Autor nieznany, https://adonai.pl/opowiadania/duchowe/?id=55

Total
0
Shares
(fot. nsmithtnz / flickr.com / CC BY-NC 2.0)

32 N. zwykła, Mądrość i roztropność, Mt 25, 1-13

W roku 2001 studiowałem na 4-tym roku teologii w Katowicach. Był on potrzebny do otrzymania świeceń kapłańskich. Dojeżdżałem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Może spodoba Ci się też...