W czasie niedzielnej Mszy św. nagle rozpętała się gwałtowna burza. Piorun uderzył w dzwonnicę i wstrząsnął murami kościoła, w którym było pełno ludzi. Celebrans widocznie przerażony, zwrócił się do wiernych: “- Przerwijmy na chwilę Mszę św. i… pomódlmy się…” Przyzwyczajenie pokrywa kurzem, skorupą, potrafi przyćmić nawet sprawy najpiękniejsze i największe. W rezultacie więc sprawy te dzieją się jakby “na niby”[1].
Dziś trochę refleksji nad tradycją i tym, co nowe. Nad czynami zewnętrznymi i tymi, które są w naszym umyśle i sercu. Faryzeusze zwracali bardzo dużą uwagę jedynie na aspekt zewnętrzny, czyli na rytuałach, czyli tego, co mają robić, by pokazać się innym ludziom. To było wyrażenie swojej postawy religijnej, ale tylko dla pobudzenia ludzkiego oka. Jezus zaś chce im pokazać przepiękny wewnętrzny świat ludzkiego rozumu, serca i duszy. Dwa światy zatem, ten zewnętrzny oraz ten wewnętrzny, które bardzo często żyją ze sobą w konflikcie. Światy, które jednak nie powinny być od siebie oddalone, ale światy, które powinny nawzajem się uzupełniać. Wszak jesteśmy jednością i to, co robimy na zewnątrz powinno wynikać z naszego wnętrza. Tego nie byli w stanie zrozumieć ludzie, którzy z lekceważeniem patrzyli na Jezusa, bo nie rozumieli o co Mu chodzi.
Dziadek pochylił się nad pięcioletnim wnuczkiem i pocałował go na dobranoc. Zaraz potem dziecko wytarło sobie twarz. «- Dlaczego tak robisz, skarbie?» – spytała matka. «Gdy ktoś ciebie całuje, nie potrzeba wycierać sobie pocałunku». «Mamusiu – wytłumaczyło dziecko – nie wycieram, by go usunąć. Wcieram go do wewnątrz».
Faryzeusze i Uczeni w Piśmie zajmowali się jedynie sobą. Egozim im podpowiadał, że mają postępować jedynie podążając za rytaułami zewnętrznymi, ale nie mają już wnikać w istotę tego, po co one zostały stworzone. Tak jest im po prostu łatwiej. Po co pytać, jak można powtarzać te same czynnosci nie uruchamiajac ani rozumu, ani też serca. A tam, gdzie ich nie ma, tam bardzo łatwo o nieszczęście, bo to życie bez pomysłu na jego sensowne przeżycie. Tam bowiem jest przede wszystkim smutek, bo jest tam brak na zmianę na lepsze, doskonalsze, bardziej żywe. Byli jak ślepcy, którzy nie wiedzieli dokąd idą.
Dawno temu w Japonii powszechnie używano lamp skonstruowanych z papieru i bambusowych prętów, z włożoną wewnątrz świecą. Pewnej nocy ktoś podarował taką lampę niewidomemu. “- Ta lampa na nic mi się nie przyda” – rzekł ślepiec. “- Nie odróżniam światła od ciemności”. Ofiarodawca odparł: “- Tak, wiem o tym, lecz jeśli nie będziesz miał takiej lampy, ktoś mógłby cię nie dostrzec i zderzyć się z tobą. Dlatego powinieneś ją nosić”. Niewidomy odszedł z lampą. Nie uszedł daleko, gdy poczuł silne uderzenie. “- Patrz, jak idziesz!” – zawołał do nieznajomego. “- Nie widzisz mojej lampy?”. “- Twoja lampa dawno zgasła, przyjacielu” – odparł nieznajomy.
Któż z nas nie zna aroganckich, pewnych siebie osób, które z pychą podążają przez życie, nie zdając sobie sprawy z tego, że są ślepcami, trzymającymi w ręku wygasłe lampy? A mimo to wielu z nich wymaga, by zwracać się do nich “mistrzu”, “doktor ze” lub “szanowny panie”[2].
Tacy właśnie byli Faryzeusze i Uczeni w Piśmie, którzy uwielbiali tytuły, którymi ich wołano. Na zewnątrz udają ludzi szcześliwych, ale wewnątrz wypalała ich pustka i brak jakiejkolwiek nadziei na zmianę obecnej sytuacji. Opanował ich marazm, który kierował ich do unicestwienia. Nie chcą zmian na zewnątrz, bo nie ma w nich przemiany wewnętrznej. Można wykonywać wiele rzeczy, które widać na wewnątrz, ale nie wkładać w to swojego serca. Hipokryta to osoba, która dba o pozory, ale nie o wartości. Oni dbali właśnie o pozory, a nie wnikali w precyzyjne detale dotyczące wartości. Liczyła się pozycja społeczna, która niejednokrotnie przynosiła wilkie dochody finansowe i jednocześnie stabilizację w życiu, ale nie liczyły się wymogi natury etycznej. Na zewnątrz byli jak “groby pobielane”, a w środku jątrzył się jad rozpaczy i niemocy.
Pewnej mamusi w czasie podróży nieustannie przeszkadzało wiercące się dziecko. «Teraz już usiądź!». Wydawało się jednak, że dziecko nie słyszy jej rozkazu. Nadal stawało na siedzeniu, by patrzeć przez okno. Zdenerwowana matka wzięła dziecko i posadziła je obok siebie. Dziecko spojrzało na nią i dumnie powiedziało: «Na zewnątrz siedzę, ale wewnątrz stoję». To co mamy «wewnątrz» – liczy się o wiele bardziej od tego, co na «zewnątrz»[3].
Upartość w przyzwyczajeniach są z jednej strony dobre, bo nie zastanawiając się można mechanicznie zrobić wiele. Z drugiej strony człowiek przestaje być pomysłowy i kreatywny, co prowadzi do lenistwa nie tylko fizycznego, ale i duchowego. Czesto to prowadzi do wewnętrznego płaczu i łez beznadziei, którą z biegiem czasu można żyć w codzienności. Uczeni byli wewnętrznie smutni i nie było w nich raodości życia. Wewnętrzne cierpienie próbowali zakryć poprzez zewnętrzne postawy.
Charlie Chaplin kiedyś opowiedział dowcip przed publicznością. Wszyscy się roześmiali. Opowiedział to drugi raz i tylko kilku się roześmiało. Kiedy powiedział to po raz trzeci, nikt się nie roześmiał. Następnie powiedział coś bardzo mądrego: „Jeśli nie możesz śmiać się w kółko z tego samego żartu, dlaczego ciągle płaczesz z powodu tego samego bólu i smutku? Ciesz się każdą chwilą swojego życia.
Charlie Chaplin pozostawił po sobie ogromne dziedzictwo, nigdy nikogo nie krzywdząc. Zapamiętajmy te zwroty, które chwytają za serce: 1. Nic w tym życiu nie jest trwałe, nawet nasze problemy. 2. Lubię chodzić w deszczu, bo nikt nie widzi moich łez. 3. Najbardziej zmarnowanym dniem w Twoim życiu jest ten ,w którym się nie śmiejesz.
Każdy dzień jest nam dany, aby odkrywać tajemnicę. Jest to tajemnica Boga, siebie samego, drugiego człowieka, ale i przyrody i wszystkich rzeczy, które nas otaczają. To przygoda, której nie ma końca i dlatego nigdy się nie kończy. Nie poznamy wszystkiego za życia, bo jest ono za krótkie. Dlatego trzeba nam się spieszyć, bo czasu jest bardzo mało. Wpierw jednak trzeba realnie na siebie popatrzeć, aby wyeliminować swoje przyzwyczajenia, które niszczą kreatywność. Dotyczy to także naszej wiary, która potrzebuje strawy, jak nasz organizm jedzenia i picia.
Nikt z nas nie chce żyć “na niby”. Bo jest w tym fałsz i obłuda. Każdy chce żyć w prawdzie i zgodzie z Bogiem, ale też i z samym sobą oraz innymi ludźmi. Dlatego potrzebna nam wciąż refleksja nad własnym życiem, które przeżyte nie tylko na niby, daje radość z każdego dnia, który jest krótki. Chyba każdy z nas ma takie wrażenie, że czas leci bardzo szybko. Tygodnie mijają jak dni, lata mijają jak tygodnie. Czas leci jak strzała, ale do celu, jakim jest Bóg. Mamy żyć w prawdzie, czyli w Nim.
„Prawda jest jak słońce. Możesz ją schować na trochę, ale nie zniknie. Niezależnie od tego, jak wielokrotnie staramy się ją ukryć pod kocem niewiedzy, fałszu lub zwyczajnego lenistwa, zawsze znajduje sposób, aby wrócić i oświecić ciemność, którą sami stworzyliśmy” (Elvis Presley).
Faryzeusze i Uczeni w Piśmie żyli właśnie w ciemności odblasków swoich szat. Tymi szatami zakrywali prawdę o Bogu i człowieku. Dlatego tak bardzo byli zakłamani i zarazem nieszczęśliwi. Stąd te słowa Jezusa: “z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym”. Trzeba zatem raczej im współczuć, niż komentować ich zachowanie, bo nie dotknęli się jeszcze płaszcza Jezusowej prawdy. Nawet można powiedzieć wręcz z nią walczyli, bo byli zaślepieni nienawiścią do siebie i innych ludzi. Osoba, która siebie nie lubi, a wręcz nienawidzi, nie może kochać drugiego cczłowieka. Dlatego Jezus mówi to słynne zdanie: ”Miłuj bliźniego, jak siebie samego”. Dziś zatem prośmy dla nas, abyśmy przemieniali swoje życie poprzez czerpanie z nauki Chrystusa, których niech żyje w naszych sercach dzisiaj i na wieki.
Mk 7, 1-8a. 14-15. 21-23
Prawo Boże a zwyczaje
U Jezusa zebrali się faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nieobmytymi rękami. Faryzeusze bowiem, i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść. I gdy wrócą z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych zwyczajów, które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych.
Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?»
Odpowiedział im: «Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: „Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji».
Potem przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: «Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz to, co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym».
[1] Bruno Ferrero, Piorun
[2] Bruno Ferrero, Patrz, dokąd idziesz!, https://adonai.pl/opowiadania/zycie/?id=136
[3] Bruno Ferrero, Na zewnątrz i wewnątrz, https://adonai.pl/opowiadania/rodzinne/?id=83#google_vignette