Okres wakacyjny to czas odpoczynku. Zdjęcia, które mamy na pamiątkę miejsc w których byliśmy, ludzi, których spotkaliśmy i sytuacji, których byliśmy świadkami będą nam towarzyszyły przez długi jeszcze okres czasu, ale i przypominały chwile, które już przeminęły i są historią. Przynajmniej przez jakiś jeszcze czas będziemy wracać naszą pamięcią do tych chwil, nawet jeśli będzie się nam wydawało , że wszystko to minęło już bezpowrotnie. Wracamy do codzienności, do obowiązków: pracy, nauki, studiów, zadań i celów, które stawiamy sobie przed oczami. To nowe wyzwania w planowaniu naszej przyszłości. Miejmy jednak świadomość tego, że wiele, bardzo wiele osób na tym świecie nie doświadczyło tego czasu wakacyjnego jako odpoczynku, nie tylko ze względu na brak pieniędzy, ale przede wszystkim ze względu na brak zdrowia. Mam tu na myśli osoby niepełnosprawne, chore, inwalidów, starszych i niedołężnych.
Nie wiem czy wiecie, ale jedna osoba na dziesięć na tym świecie znajduje się właśnie w takiej sytuacji. Zwłaszcza dotyczy to inwalidztwa. Ludzie chorzy, którzy przemieszczają się na wózkach, przypominają nam o tym, jakim dobrodziejstwem są nasze nogi; niewidomi swoją białą laską mówią nam jaką wartość mają nasze oczy; upośledzeni umysłowo – wskazują na dar rozumu; niemowa – cenny dar języka, porozumiewania się z drugim człowiekiem.
Ewangelista Marek (7, 31-37) przedstawia nam scenę uzdrowienia człowieka, który nie słyszał. Jego uszy pozbawione były dźwięków, bo były martwe, bo wbite w próżnię wszechogarniającej ciszy; a do tego człowieka, który nie mógł nawet wykrzyczeć swojego bólu, bo był niemy.
Przyglądnijmy się dziś sylwetce “bohatera” dzisiejszej Ewangelii, czyli głuchoniemego, który zwraca się o pomoc do Chrystusa, bo widzi w nim szansę polepszenia jakości swojego życia. Wyciągnijmy z tego fragmentu tekstu ewangelicznego garść wniosków ku pokrzepieniu naszego ducha.
1. Zwracaj uwagę na to, co mówisz i do kogo mówisz
Głuchoniemy człowiek nie przyszedł do Jezusa sam. Przyprowadzają go oddani mu ludzie. Nie wiemy kto to jest, ale może krewni, znajomi, ale na pewno przyjaciele. Kto to był to nie wiemy dokładnie, ale nie mniej to oni prosili Chrystusa, aby położył na niego rękę i przywrócił mu możliwość słyszenia i mówienia. Sam bowiem nie był w stanie tego uczynić. Jezus spełnia ich prośbę i czyni to na osobności, bo nie chce zbytniego rozgłosu. Niestety, bo im usilniej prosi o dyskrecję i im bardziej nalega, tym “gorliwiej to wszystko rozgłaszali”. To uzdrowienie zapewne zrobiło bardzo duże wrażenie na nich samych i stąd taka ich reakcja. Dlatego możemy wyciągnąć taki pierwszy wniosek, jedną z głównych myśli z dzisiejszej Ewangelii. Zobaczmy, ze ta ogromna euforia, która towarzyszy tym ludziom, poprzez to, że są gadatliwi na “lewo i prawo”, rozgadani wobec siebie, to przez tą nieuwagę i szemrania krzywdzą tego, który wyrządza im dobro. Warto myślę zawsze zastanowić się – i to jest ta myśl dla nas – czy w chwilach euforii i ogromnej radości zwracam uwagę na innych. Czy swoim “lekkim i nieprzemyślanym słowem” nie krzywdzę drugiego człowieka, wypowiadając słowa nad którymi nie reflektuję, a które to słowa mogą w konsekwencji obrócić przeciwko niemu samemu.
2. Wykorzystaj właściwie dary, które otrzymałeś od Boga
Odzyskany słuch i mowa pozwalają temu uzdrowionemu człowiekowi na nowo “wbić się” w rzeszę ludzi, którzy byli mu obojętni, w strukturę społeczeństwa. Tym razem mógł swoim językiem, wsłuchaniem się w to, co mówi do niego Bóg i w to, co mówi do niego drugi człowiek, mógł wreszcie podjąć się nowych zadań. Przeszkoda została pokonana. Niestety otwiera się jednocześnie przy tym możliwość nadużycia tego odzyskanego słuchu, a także słowa, a zwłaszcza mowy. Tu tak sobie myślę, że dochodzimy do drugiego pouczenia i nauka dzisiaj czytanej Ewangelii. Zobaczmy, że od Boga zależy, czy dany jest nam słuch, mowa, wzrok i inne zmysły, ale to od człowieka zależy jak je będziemy wykorzystywać. Od niego zależy, czy będą one służyły Bogu, drugiemu człowiekowi i własnemu wzrostowi ducha, czy tylko zaspokojeniu własnych ambicji czy egoistycznych pragnień.
3. Zwróć uwagę na głuchotę duchową
Tak jak na początku mówiłem na świecie żyje wielu nieszczęśliwych ludzi, którzy pozbawieni są wielkiego daru Bożego, jakim jest słuch, mowa, wzrok. Są to wady fizyczne. Ale jest też wielu ludzi, którzy mają zdrowe oczy, mogą mówić, słyszeć, ale niestety nie słyszą i nie widzą, bo są głusi duchowo. Nie słyszą Boga, który często wręcz do nich krzyczy, a w sercu nie słyszą i nie widzą drugiego człowieka, który obok nich żyje w pracy, na ulicy, a nawet w domu rodzinnym. Żyje z kimś po prostu go nie znając. O co mi chodzi… Posłużę się tu bajką, opowiadaniem (pt. “Szkła kontaktowe”), która przybliży do tego, co chce powiedzieć.
Pewnego pięknego letniego dnia wąż spotkał w lesie swego starszego przyjaciela skunksa. – Co porabiasz? – spytał skunks. – Tak dawno się nie widzieliśmy. – Jakoś sobie radzę – odparł wąż – ale wzrok mi się pogorszył i prawie wcale cię nie widzę. Muszę sobie sprawić szkła kontaktowe. Tak też uczynił i po kilku dniach znowu spotkał swego przyjaciela. – Teraz nie tylko dobrze cię widzę, ale i moje życie rodzinne uległo znacznej poprawie. – Jakiż wpływ na życie rodzinne mogą mieć szkła kontaktowe? – zapytał zdziwiony skunks. – To proste. Odkryłem, że mieszkam z wężem do podlewania roślin.
Uszy, oczy i rozum faryzeuszów były zdrowe fizycznie. Oni słyszeli każdy dźwięk i słowo Chrystusa. Jednak te same uszy, oczy rozum były zamknięte, a wręcz chore i uczulone na wołanie serca i sumienia. Dlatego pozostali “głusi i odporni duchowo” na to, co mówił do nich Jezus. I tu pojawia się ostatnia już – trzecia nauka, którą możemy wyciągnąć z dzisiejszego tekstu ewangelisty św. Marka (7, 31-37). Zwróćmy uwagę teraz na swoje uszy, mowę, oczy, myślenie. Jak one odkrywają działanie Pana Boga w nas w codziennym życiu? Jak one reagują na drugiego człowieka, a także na nas samych? Często potrafimy być bardzo krytyczni wobec innych, a swoje grzeszki potrafimy pozamiatać szybko pod dywan tak, żeby nikt niczego nie widział. Udajmy wtedy, że nic się nie stało i izolujemy się od innych: “To nie ja… to inni…”.
I dlatego jedno z ostatnich odkryć w dziedzinie medycyny otrzymało miano “syndromu niewidocznego człowieka”. Choroba polega na tym, że nie zauważamy osoby, która jest obok nas codziennie – przy stole, w salonie, w sypialni. Dostrzegamy jej fizyczną obecność, ale jej nie widzimy. Można powiedzieć, iż nie chcemy na nią patrzeć.
Włoski pisarz Buscaglia opowiada o mężczyźnie i kobiecie, którzy się pobrali, mieli czworo dzieci, wychowali je na uczciwych ludzi, pomogli im zawrzeć małżeństwa i usamodzielnić się. Wieczorem w dniu ślubu ostatniej córki, gdy znaleźli się sami w pustym domu, usiedli naprzeciw siebie. O długo się jej przyglądał. Potem rzekł: – Hmmm…, kim ty właściwie jesteś?
Zadajmy sobie pytanie. Każdy z nas osobno sobie samemu to właśnie pytanie: Kim ja jestem? Jak używam darów, które dał mi Bóg w odkrywaniu Jego Tajemnicy; w odkrywaniu świata; drugiego człowieka; siebie…
Chrystus dziś mówi: “Effatha!” – czyli otwórz się na moje działanie, a ja Ci pomogę, ale Ty proszę: “Otwórz się!” Zaufaj mi!
O łaskę otwartości i zaufania Bogu, sobie i ludziom módlmy się dzisiaj w sposób szczególny.
Mk 7, 31-37
Uzdrowienie głuchoniemego
Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu.
Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: «Effatha», to znaczy: Otwórz się. Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić.
Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I przepełnieni zdumieniem mówili: «Dobrze wszystko uczynił. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę».