21 N. zwykła, Ręce samego Boga, J 2, 1-11

Total
0
Shares

Maryja, Matka Jezusa jest Jego wierną towarzyszką misji. Czuwa od narodzin, aż do śmierci swojego syna. Towarzyszy mu także przy pierwszym cudzie o którym dziś usłyszeliśmy z relacji ewangelisty Jana (2, 1-11). Warto dziś zatrzymać się nad sylwetką Maryi, która przedstawiona w bardzo konkretnej, ale też i zwykłej, bo ludzkiej sytuacji życiowej. 

Ponad dwadzieścia lat temu byłem w jednym z domów harcerzy, na urodzinach pana Andrzeja – wspaniałego, dobrego człowieka. Takiego, który swoją otwartością pomocy mógłby być wzorem dla wielu ludzi. Obchodził wtedy 50 rocznice swoich urodzin. Dzisiaj zatem musi być po siedemdziesiątce. Jego urodzinowe party miało rozpocząć się o godz. 6 wieczorem, a godzinę potem miał przyjechać catering z jedzeniem. Taka późna kolacja, wieczorny obiad z wieloma przystawkami. Okazało się jednak, że nie dojechał. 

Żona pana Andrzeja, Halina bardzo się zdenerwowała, bo zburzyło to uroczystości męża, która chciała, aby przebiegły perfekcyjnie. Czekaliśmy na posiłek i nic. Wtedy różne były reakcje wszystkich osób oczekujących przy stolikach na posiłek. W sumie trochę komicznie wyglądały nasze stoły na których postawiona była tylko woda mineralna i szklanki. Ewidentnie było widać, że ktoś zawalił i imprezie groziła ewidentna katastrofa.  W pewnym momencie wkradła się także pewna nerwowość w szeregach biesiadników. Jednak na wysokości stanął wodzirej, który wszystkich zaprosił do wspólnego tańca. Wcześniej spokojny jegomość, jak się poderwał na dwie nogi, to nie było siły, który by go zatrzymała! Zaprosił wszystkich do zabawy i się zaczęło! 

Wszyscy zaczęli się bawić, zapominając o pustych stołach. Zabawa i radość wypełniła ludzkie serca, a zaraz przyjechało jedzenie, którego nawet nikt nie zauważył, że zostało starannie postawione na stołach biesiadnych. 

Ta prawdziwa historia odrobine podobna jest do tej o której jest dziś mowa w Ewangelii św. Jana, gdzie historia przez niego opisana przedstawia nam Kanę Galilejską, gdzie odbywało się wesele na którym był obecny Jezus i jego Matka, Maryja. Byli jednymi z zaproszonych gości, którzy pojawili się na tej uroczystości nie dlatego, że musieli, ale chcieli. Nie odnawia się tym, którzy proszą nas, abyśmy byli ważną częścią ich życia.  

Warto dziś zadać sobie trudu i zadać sobie pytanie, np. co byśmy zrobili w sytuacji, kiedy pojawilibyśmy się na weselu na którym zabrakło jedzenia, albo wina. W kulturze w której wzrastał Jezus i Jego rodzina, był to nieodzowny element wesela żydowskiego. Czy my zaczęlibyśmy szmerać i narzekać, że nie ma co pić? A może wykorzystalibyśmy ten czas oczekiwania, na komentarze wobec współbiesiadników, albo nawet gospodarzy lub organizatorów tego wesela? Tak przecież najłatwiej. Narzekanie to zaraza, która lubi łatwo się rozprzestrzeniać jak zaraz i nie odchodzi szybko od człowieka, a tymczasem… 

Przypatrzmy się reakcji Maryi, która staje się taki „wodzirejem” tego wesela. Ta jej reakcja jest zupełnie, jakby nie z tej ziemi. Maryja nie poddaje się takiemu ludzkiemu myśleniu, a wręcz odwrotnie, bo ta trudna sytuacja jest dla niej wręcz wyzwaniem. Ta trudna i krępująca sytuacja gospodarzy wesela jest dla Niej mobilizacją do ratowania – wydawać by się mogło po ludzku – patowej sytuacji. 

I tu myślę może być dla nas pierwsza myśl i nauka dzisiejszej Ewangelii. Nie zatrzymujmy się tylko na krytykowaniu, czy narzekaniu, bo tak jest zawsze najłatwiej, ale spróbujmy raczej w takiej kryzysowej sytuacji pomóc drugiej osobie, która tej pomocy najbardziej teraz właśnie potrzebuje. Jedynie komentując czyjąś sytuację nie pomagamy, ale wręcz pogarszamy ją, zamiast pomóc właśnie wtedy, kiedy coś nie idzie po myśli. Wzorem właśnie niech będzie Maryja, która staje się wzorem tego, co i jak mam robić. 

Druga myśl jest taka, że Maryja nie działa sama, ale zwraca się do swojego syna – Jezusa. Wytrwale wsłuchuje się w to, co On mówi i kiedy wydaje się, że On nie chce, a wręcz odmawia pomocy, Ona nie zniechęca się, ale mów sługo weselnym: „Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Co nam przez to chce Maryja powiedzieć? Ano chyba to, że nie ma w życiu takiej sytuacji, która byłaby odległa od wiary człowieka. Z wszystkimi rzeczami i sprawami, które dzieją się w naszym życiu, możemy i powinniśmy zwracać się do Jezusa. Tylko we współpracy z nim będziemy mogli otworzyć się na Jego działanie. Musi to być ciągła współpraca z naszej strony, a nie bierne oczekiwanie, że On nam wszystko załatwi i poda jak na tacy. Mimo, że tak po ludzku patrząc, wydaje nam się, że tej współpracy ze strony Jezusa nie ma, to jesteśmy w błędzie. On czuwa i jest! A jak działa? Działa przez nas!

Jak zatem współpracować z Bogiem? Odpowiedzią częściową niech będzie opowiadanie: Pewien mistrz podróżował kiedyś w towarzystwie swojego ucznia, który opiekował się jego wielbłądem. Pewnego wieczoru, kiedy zajechali do gospody, uczeń był już tak bardzo zmęczony, że zapomniał uwiązać zwierzę. «Boże mój – modlił się, kładąc się do łóżka – zajmij się dzisiaj moim wielbłądem; powierzam go Tobie».

Następnego poranka spostrzegł, że wielbłąda nie ma. «Gdzie wielbłąd?» – zapytał mistrz. «Nie mam pojęcia – odpowiedział uczeń. – Muszę zapytać o to Boga! Wczoraj, kiedy byłem zmęczony powierzyłem go opiece Boga. Jeśli uciekł albo został ukradziony, to nie moja wina. To ty zawsze mnie uczyłeś, aby mieć we wszystkim wielkie zaufanie do Boga, czyż nie prawda?». «Masz mieć wielkie zaufanie do Boga, ale najpierw powinieneś uwiązać wielbłąda – odpowiedział mistrz. – Czy nie wiesz głupcze, że Bóg nie ma innych rąk do pracy poza twoimi?»[1].

Jedna z pieśni brazylijskich brzmi tak:

Tylko Bóg może dać wiarę;
jednak ty możesz dać świadectwo.

Tylko Bóg może dać nadzieję;
jednak ty możesz pogłębić wiarę w sercach swoich braciach.

Tylko Bóg może dać miłość;
jednak ty możesz uczyć innych jak kochać.

Tylko Bóg może dać pokój;
jak ty możesz zasiewać zgodę.

Tylko Bóg może dać siłę;
jednak ty możesz pocieszyć kogoś wątpiącego.

Tylko Bóg może dać życie;
jednak ty możesz go uczyć innych.

Tylko Bóg może dać światło;
jednak ty możesz sprawić, by zajaśniało w czyichś oczach.

Tylko Bóg jest życiem;
jednak ty możesz wzbudzić w innych pragnienie.

Tylko Bóg może uczynić coś, co zdaje się niemożliwe;
jednak ty możesz uczynić to, co możliwe.

Bóg jest samowystarczalny;
podoba mu się jednak, gdy może na ciebie liczyć. 

Przez całe życie odkrywamy siebie. Rozwijając nasze talenty służymy nie tylko sobie, ale także innym ludziom. Dzięki temu stajemy się jeszcze lepszym “winem”, które każdy chce “pić”. Aby smak tego wina był dobry, potrzeba nam czasu. Tylko w ten sposób rozwijamy nasze zdolności i umiejętności, które wsparte pracą i systematycznością dają “smak” naszemu życiu, ale też i tym, którzy są wokół nas. Dlatego zachęcani jesteśmy do tego, aby być “dobrym winem”, takim “cudem” dla innych w codzienności.

Pewien biedny gospodarz miał dwa wiadra, w których zawsze nosił wodę z pobliskiego strumienia do swojego domu. Jedno wiadro było ładne i bez żadnych pęknięć ale drugie było już bardzo stare i trochę przeciekało. Każdego dnia, o świcie, gospodarz szedł nad strumień i nabierał w oba wiadra wodę. Kiedy był już z powrotem w domu zawsze okazywało się, że piękne wiadro było pełne ale to stare i brzydkie było napełnione tylko do połowy. Gdzieś po drodze z pękniętego wiadra woda wyciekała. I tak to trwało przez dwa lata.

Oczywiście ładne wiadro było dumne ze swoich dokonań, zawsze pełne i zawsze wykonywało swoją pracę porządnie – donosiło całą wodę do domu swojego pana. A biedne stare wiadro wstydziło się własnej niedoskonałości i tego, że nigdy nie udawało mu się utrzymać całej wody. Było bardzo nieszczęśliwe, że było w stanie zrobić tylko połowę z tego co było do wykonania.

W końcu, po dwóch latach, kiedy byli nad strumieniem, stare wiadro powiedziało do swojego gospodarza: „Wstydzę się siebie i chcę cię przeprosić.” „Dlaczego? Czego się wstydzisz?” zapytał właściciel. „Nie jestem dobrym wiadrem, przez te ostatnie dwa lata, donosiłem zawsze tylko połowę tego co powinienem, ponieważ to pęknięcie w moim boku powoduje, że woda wycieka przez całą drogę do domu”.

Gospodarz popatrzył na wiadro z uśmiechem i powiedział: „Jak będziemy teraz wracać do domu to przyjrzyj się drodze, którą będziemy szli.”

Wiadro posłuchało, i co zobaczyło? Wzdłuż całej drogi po jego stronie rosły piękne, kolorowe kwiaty. Poczuło się trochę lepiej, że przy drodze jest tak ładnie ale na końcu i tak poczuło się źle, bo jak zwykle doniosło tylko połowę swojej zawartości. Więc znowu przeprosiło swojego właściciela, że tak źle pracuje.

Na to gospodarz powiedział: „Czy zauważyłeś, że kwiaty rosły tylko po twojej stronie drogi a druga strona była zupełnie pusta? Wiedziałem o twojej skazie i skorzystałem z niej. Siałem nasiona kwiatów po twojej stronie ścieżki i każdego dnia, gdy idziemy znad strumienia, podlewasz je. Przez dwa lata mogłem zbierać piękne kwiaty, żeby przyozdobić mój dom. Bez ciebie w moim domu nie byłoby tak pięknie!”

Każdy z nas ma jakieś wady. Wszyscy jesteśmy jak popękane wiadra i nikt z nas nie jest doskonały. Nie traktuj swoich wad jako przeszkodę w pracy dla Boga i ludzi. Nasz Bóg z każdego z nas może zrobić użyteczne narzędzie, które będzie błogosławieństwem dla innych. Pozwól Mu na to![2]

Maryja wyprosiła Jezusa o ten pierwszy cud, jaki dokonał się podczas wesela w Kanie Galilejskiej. Dlatego Kościół już od pierwszych wieków czci Ją jako pośredniczkę wszelkich łask. Modlimy się przez pośrednictwo Matki Bożej, przedstawiając Jezusowi dzisiaj nasze intencje. Szczególnym miejscem działania Boga jest już od wieków Sanktuarium Jasnogórskie. Od XIV wieku naród polski może oddawać cześć Najświętszej Maryi Pannie na Jasnej Górze, w narodowym sanktuarium Czarnej Madonny. Tę prawdę na nowo uświadamiamy sobie przeżywając dzisiaj uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej. To szczególne święto angażuje myśli i uczucia chyba wszystkich Polaków. Bo oto oczyma serca spoglądamy dziś na sanktuarium, w którym – jak mawiał Sługa Boży Jan Paweł Wielki – zawsze czuliśmy się wolni, bez względu na historyczne uwarunkowania i systemy polityczne. Tłumy pielgrzymów i łaski, jakie wielu otrzymuje w tym miejscu, świadczą o tym, że Maryja tak jak w Kanie Galilejskiej, tak i teraz z troską spogląda na potrzeby ludzi i wyprasza u swojego Syna potrzebne łaski.

Konsekwencją znaku, jakiego dokonał Chrystus tam w Kanie Galilejskiej, na uroczystościach weselnych, była przede wszystkim wiara Jego uczniów w Chrystusa jako Boga. Uczniowie, którzy zobaczyli czyn Jezusa nie mieli już wątpliwości, że towarzyszą komuś szczególnemu, że towarzyszą samemu Bogu. Pewnie, że później wielokrotnie zdradzą Jezusa, odejdą od Niego, uciekną w chwili świadectwa, ale to nie będzie wynikać z niewiary, ale z ludzkiego strachu.  Uczniowie raz uwierzyli Chrystusowi i będą potrzebowali tylko tego, aby On ich wiarę nieustannie wzmacniał. Prosili Go o to w słowach: „Panie, przymnóż nam wiary”.

Postawa uczniów, którzy uwierzyli ma być dzisiaj dla nas przykładem. Bo i przed nami, na naszych oczach każdego dnia Chrystus dokonuje cudów. I za każdym razem, gdy ujrzymy taki cud, staje przed nami Maryja, Matka Jezusa ze słowami: „Zróbcie wszystko, cokolwiek Syn mój wam powie”.

My również często słyszymy: – “Zrób to, albo tamto…” i często buntujemy się przed takim traktowaniem naszej osoby. Wystarczy jednak przed tym zdaniem wstawić słowo “proszę”, a już inaczej reagujemy i się zachowujemy. Wtedy – przeważnie – jesteśmy chętni do współpracy i pomocy drugiemu człowiekowi. Każdy rozkaz zamieniony na prośbę ma inny wymiar naszego bycia z drugim człowiekiem.

Matka Jezusa, Maryja prosi swojego syna, aby Ten objawił swoją chwałę i aby ci, którzy są wokół Niego, uwierzyli w Jego nauczanie. Jezus na prośbę swojej matki robi to o co Jej chodziło. W ten sposób uczy nas, że tylko życzliwością, otwartością i posłuszeństwem jesteśmy zdziałać wielkie cuda w naszej codzienności wśród innych ludzi. Warto ucieszyć się dobrem wynikającym z gestu ludzkiego serca. W każdej naszej działalności powinniśmy być jak to wino, które swoja wonią, aromatem i wyglądem nie tylko przyciąga do siebie ludzi, ale również nadaje ich życiu pewnego smaku swoją dobrą jakością. Do tego potrzebne jest nasze indywidualne zaangażowanie i współpraca Bogiem. Bogu są potrzebne nasze ręce, które są chętne do pomocy drugiemu człowiekowi, stają się rękami samego Boga!

J 2, 1-11

Na weselu w Kanie Galilejskiej była Matka Jezusa

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa.

Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego: «Nie mają wina».

Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czy jeszcze nie nadeszła godzina moja?»

Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie».

Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary.

Jezus rzekł do sług: «Napełnijcie stągwie wodą». I napełnili je aż po brzegi.

Potem powiedział do nich: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu». Ci więc zanieśli.

Gdy zaś starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – a nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory».

Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.


[1] Bruno Ferrero, Boże ręce

[2] https://bibliadladzieci.com/materialy/opowiadania/dwa-wiadra/

Total
0
Shares
(fot. Ivan Radic / flickr.com / CC BY 2.0)

22 N. zwykła, Faryzeizm w czystym wydaniu, Mk 7, 1-8a. 14-15. 21-23

Do ciężko chorego gospodarza na wsi wezwano księdza proboszcza z ostatnią posługą. Najpierw odbyła się spowiedź. Proboszcz musiał…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Może spodoba Ci się też...