25 N. zwykła, Mali i wielcy tego świata, Mk 9, 30-37

Total
0
Shares

W czasach komunistycznego reżimu w jednym z dużych nowoczesnych przedszkoli próbowano małym dzieciom zaszczepić ateizm. Najpierw pozdejmowano krzyże ze ścian, później zabroniono dzieciom nosić na szyi łańcuszki z medalikiem lub krzyżykiem. Następnie wprowadzono zarządzenie, aby wszystkie dzieci na pamięć nauczyły się życiorysu Lenina. Ostatnim etapem wprowadzania ateizmu w tym przedszkolu było oddziaływanie przez przykład. I tu mała dygresja, bo sam dobrze pamiętam ze szkoły średniej, jak śmialiśmy się między sobą, że klika lat przed naszymi rocznikami na maturze najczęściej było zadawane tylko jedno pytanie do rozwinięcia w eseju z języka polskiego: “Kto jest Twoim idolem i dlaczego Lenin?”.  

Wracając do opowiadania. I tak na to spotkanie z dziećmi zaproszono pilota wojskowego, który przyszedł ubrany w skafander lotniczy. Przywiózł też ze sobą mały model samolotu. Długo opowiadał o swoich przeżyciach i o niezwykłych podniebnych przygodach. Dzieci były zasłuchane i wpatrzone w niego jak w obraz.

Pilot w pewnym momencie przeszedł do sedna sprawy i zapytał: “- Dzieci, które z was wierzy w Pana Boga?”. Wszystkie dzieci podniosły ręce. “- A gdzie jest Pan Bóg?”. Dzieci odpowedziały chórem, że Pan Bóg jest w niebie. Zrobiło się cicho. Pilot się zamyślił, a następnie z wielką pewnoscią siebie rzekł: “-Ależ, drogie dzieci, słuchajcie, ja tyle razy latałem po niebie i Pana Boga nie widziałem”. Wtedy zerwała się dziewczynka, która siedziała w pierwszym rzędzie, i na cały głos zawołała: -To nie daj Boże, żeby pan spadł, bo wtedy by pan Pana Boga zaraz zobaczył”. 

Wszystkie dzieci ryknęły śmiechem, aż pilotowi mały samolocik wyleciał z ręki. Prelekcja była skończona. Odniosła skutek odwrotny do zamierzonego. Smutny pilot wrócił do domu. Następnego dnia poszedł do pracy. Siadając za sterami bojowego samolotu, wyjął z kieszeni maleńki krzyżyk i zatknął go za zegarem kompasu. Kiedy wrócił wieczorem do domu, powiedział zdziwionej żonie: “-Wiesz, że ten krzyżyk, co go kiedyś powiesiłem w łazience, zabrałem dzisiaj rano do swojego samolotu”. Żona długo nie mogła zasnąć, a rano przy śniadaniu zapytała męża, co się stało? Mąż odpowiedział ze spokojem: “- Wczoraj w przedszkolu zobaczyłem Boga”[1].

W domu pełnym dzieci diabeł traci moc! To dlatego Jezus nawołuje każdego z nas, abyśmy stali się jak dziecko, tzn. mieli umysł prosty, nie zmącony grzechem, ale też i pełny zufania Bogu, który jest w niebie i czuwa nad nami w każdym momencie naszego życia. Dziecko jest otwarte i nie skażone złym myśleniem, bo ma wiele w sobie prostoty. Nie kalkuluje, nie oblicza zysków i strat. Jest autentyczne w swoim zachowaniu i nie próbuje nigdy manipulować drugą osobą. W swej szczerości jest tak bezpośrednie, że nie trzeba nawet nic komentować, ani nawet starać się szukać jakiegolwiek podtekstu czy manipulacji. Dziecko jest czyste w swojej intencji i to ma na myśli Jezus, który chce, abyśmy stali się jak dziecko.    

W chwili, w której umiera w nas dziecko, zaczyna się starość (Francis Mauriac). I nie chodzi o nasze ciało pokryte zmarszczkami, ale przede wszystkim nastawinienie na nowe wydarzenia i każdy dzień, który przynosi nam Bóg. Dziecko pochłania wiedzę, nowe doświadczenia, czuje każdy uśmiech i łzę, dotyka swoim słowem serca, które przemienia na lepsze. Być dzieckiem Boga znaczy “oddać się w ręce Boga, czynić Jego wolę, złożyć w Jego Boskie ręce swoje troski i swoje nadzieje, nie męczyć się obawą o przyszłość”. 

Marek nie miał łatwego charakteru. Jego ojciec dał mu pewnego dnia worek gwoździ i kazał wbijać w okalający ogród płot – każdy brak cierpliwości, każdą kłótnię miał dokumentować jeden gwóźdź w płocie. Pierwszego dnia wbił ich 37. W następnych tygodniach nauczył się panować nad sobą i liczba wbijanych gwoździ malała z dnia na dzień: odkrył, że łatwiej jest panować nad sobą niż wbijać gwoździe. Wreszcie nadszedł dzień, w którym nie wbił ani jednego. Poszedł więc do ojca i powiedział mu to. Wtedy ojciec kazał mu wyciągać z płotu jeden gwóźdź każdego dnia, w którym nie straci cierpliwości i nie pokłóci się z nikim.

Mijały dni i w końcu Marek mógł powiedzieć: “- Wyciągnąłem z płotu wszystkie gwoździe”. Wtedy ojciec zaprowadził go przed płot i rzekł: “- Spójrz ile w płocie jest dziur. Płot nigdy już nie będzie taki, jak dawniej. Kiedy się z kimś kłócisz, kiedy kogokolwiek i w jakikolwiek sposób obrażasz zostawiasz w nim ranę. Nie da się jej zamalować. Możesz wbić człowiekowi nóż, a potem go wyciągnąć, ale rana pozostanie. Nieważne, ile razy będziesz przepraszał, rana pozostanie; rana zadana słowem boli tak samo, jak rana fizyczna. Mów więc ludziom miłe rzeczy, uśmiechaj się zamiast martwić i denerwować, nie narzekaj, nie patrz na wroga wilkiem, a jeśli to możliwe postaraj się zrobić coś, co wywoła choć niewielki uśmiech na jego twarzy. Wiem, to nie jest łatwe, ale nikt nie mówi, że życie jest usłane różami i nie wymaga od nas żadnego wysiłku”[2].

Bycie dzieckiem Boga to nie unikanie problemów, ale odważne przed nim stanięcie z wiarą dziecka, które ufa swomu Ojcu, który jest w niebie. Dziecko mocno wierzy swojemy rodzicowi, że nie tylko go ochroni, ale da odwagę do pokonania przeciwności. 

Lew Tołstoj 1828-1910, rosyjski pisarz i filozof, 1926

Mężczyzna na tym zdjęciu nie był biedakiem, ani żebrakiem, ani włóczęgą. Ten człowiek to Lew Tołstoj (zdjęcie: Lew Tołstoj 1828-1910, rosyjski pisarz i filozof, 1926, meisterdrucke.pl). Jeden z gigantów literatury rosyjskiej, wszyscy znają jego imię, niewielu zna niezwykłą historię, która kryje się za tym zdjęciem. W wieku 50 lat Tolstoj popadł w depresję. Jego smutek narastał z dnia na dzień, bez powodu. Tolstoj był hrabią, jednym z najbogatszych ludzi w swoim kraju, sławny na całym świecie. Jednak był nieszczęśliwy. „Pieniądze były niczym, władza była niczym. Widać było wielu ludzi, którzy mieli jedno i drugie i byli nieszczęśliwi. Nawet zdrowie nie miało wielkiego znaczenia; byli chorzy ludzie pełni chęci do życia i zdrowi ludzie, którzy więdli w strachu przed cierpieniem”. 

Pewnego dnia na Alei Afanasewskiego zobaczył sierotę i wzruszony współczuciem zabrał go do domu. I po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł się dobrze. Zapomniał o sobie, swoich problemach, swoim smutku. Od tego momentu Tołstoj zrezygnował ze swoich męskich ubrań, luksusów i przywilejów i zaczął prowadzić proste życie, oddając to, co posiadał potrzebującym. „Nie mów mi o religii, dobroczynności, miłości”, mawiał: „ale pokaż mi religię w swoich działaniach”. Tołstoj był również pierwszym teoretykiem bez przemocy, głosił braterstwo wśród ludów, a jego pomysły zainspirowały inną wielką postać XX wieku, Mahatmę Gandhi. Aż do dnia swojej śmierci pomagał innym, dlatego wielu mówiło, że jest szalony. 

W świecie, w którym liczy się tylko posiadanie, a zwłaszcza posiadanie rzeczy, a nawet ludzi, gdzie każdy chce wziąć, ale nikt nie wie, jak dawać, Tołstoj wyglądał na szaleńca. Pewnego dnia jego stary przyjaciel, który w przeciwieństwie do Tołstoja, żył w komforcie i luksusie, powiedział do niego: „Jaki jest sens tego wszystkiego? Co cię obchodzą inni? Powinieneś myśleć o sobie!”. Na to odpowiedział Tołstoj: „Jeśli czujesz ból, żyjesz, ale jeśli czujesz ból innych, jesteś człowiekiem”.  

Przyjąć Królestwo jak “dziecko znaczy więc chyba przyjąć je ze świadomością całkowitej od Boga zależności. Tak, może też z radością, ufnością, prostotą, entuzjazmem czy zaciekawieniem małego dziecka. Ale przede wszystkim ze świadomością, że Bóg stawiając człowiekowi wymagania ma rację i koniec. Można z Nim dyskutować, próbować się usprawiedliwiać, przekonywać,  ale ostatecznie i tak pozostaje uznać, że On wie lepiej. Bo nie jesteśmy i nawet nie możemy być mądrzejsi od Boga. Faryzeuszom tylko tak się wydawało”[3]. Bycie dzieckiem Boga znaczy nic więcej, jak kształtowanie swojego człowieczeństwa na wzrór tego, który jest naszym wzorem, bo jest Ojcem. Musimy być mali wśród wielkich tego świata, bo tylko tak nabywamy pokory, która uczy nas madrości i zrozumienia dróg Boga w ludzkim życiu. Najwięcej dokonujmy wtedy, gdy sam Bóg działa przez człowieka, który jest jak dziecko. A mądrością dziecka – jak powiedział ks. Jan Twardowski – jest ufność! Ufajmy zatem Bogu przez całe nasze życie.  

Mk 9, 30-37

Druga zapowiedź męki i wezwanie do pokory

Jezus i Jego uczniowie przemierzali Galileę, On jednak nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie». Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.

Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był już w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?» Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.

On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich». Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».


[1] Kazimierz Wójtowicz CR, Glosarium, 225. O przedszkolakach i pilocie, Wyd. Alleluja, Kraków 2007, s. 259-260. 

[2] Autor nieznany, Drewniany płot

[3] AJM, Chrześcijanin jak dziecko, https://biblia.wiara.pl/doc/4553236.Chrzescijanin-jak-dziecko

Total
0
Shares
(fot. Reza Ghobadinic / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)

26 N. zwykła, Zazdrość – woda na młyn, Mk 9, 38-48

Dla wielu z nas, słowa, które kieruje Jezus do swoich uczniów mogą być przerażające, a przynajmniej wzbudzające w…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Może spodoba Ci się też...