2 N. zwykła, Pielgrzymi nadziei, J 2, 1-11

Total
0
Shares

Kilku absolwentów prestiżowej uczelni, którzy zrobili błyskotliwą karierę, odwiedziło swojego starego profesora. Oczywiście, w oczekiwaniu na kawę, rozpoczęła się dyskusja o pracy. Młodzi ludzie narzekali na problemy życiowe i piętrzące się trudności. Profesor przyniósł kawę w dzbanku oraz tacę, na której stały przeróżne filiżanki i kubki – porcelanowe, szklane, fajansowe, plastikowe, kryształowe. Zwyczajne i bardzo drogie, wyszukane, wyszczerbione i takie, które na pewno kosztowały fortunę. 

Kiedy goście wybrali sobie filiżankę, profesor powiedział: – Jak pewnie zauważyliście, wszystkie drogie i piękne filiżanki zostały przez was zagospodarowane. Nikt z was nie wybrał zwykłego taniego kubka. Życzenie posiadania jedynie tego, co najlepsze jest źródłem wszystkich waszych problemów. Powinniście zrozumieć, że naczynie samo w sobie nie czyni kawy lepszej. Niekiedy jest ono po prostu droższe, a niekiedy nawet ukrywa to, co z niego pijemy. Przecież mieliście ochotę na kawę – nie na filiżankę. Jednak świadomie wybraliście najznakomitsze filiżanki. A potem jeszcze zerkaliście ukradkiem kto wziął jaką. 

Kochani, życie – to kawa. A praca, pieniądze, stanowisko, status – to filiżanki. To są jedynie naczynia, w których przechowujecie życie. Posiadane naczynie nie określa i nie zmienia jakości samego życia. Czasami koncentrując się na filiżance, przestajemy rozkoszować się smakiem kawy. Pijcie z przyjemnością swoją kawę, doceńcie jej smak! Najbardziej szczęśliwi ludzie nie posiadają wszystkiego co najlepsze. Oni jedynie wydobywają wszystko, co najlepsze, z tego, co posiadają[1].

Wspominamy dziś udział Boga w uczcie weselnej. Sami wielokrotnie uczestniczyliśmy w ucztach i przyjęciach, sami je również organizujemy z okazji czy to chrzcin, imienin, urodzin, ślubu, czy to jubileuszu. Powodów może być bardzo wiele! Dlatego dziś warto zastanowić się nad wartością spotkania przy jednym stole i nad niebezpieczeństwami, które mogą tej wartości zagrażać. 

Główną wartością tutaj jest radość, którą chcemy dzielić z innymi osobami. Radość, która wynika ze spotkania z drugim człowiekiem. Ciesząc się tą radością drugiej osoby, sami wzbogacamy zasoby naszej radości. Zależy ona jednak od bardzo subtelnych, delikatnych wartości i dlatego można ją bardzo łatwo zniszczyć. Sami wiemy, że jednym słowem można zniweczyć wieloletnią przyjaźń dwojga, dotychczas bardzo sobie bliskich ludzi. Co najczęściej niszczy radość? Patrząc na tę dzisiejszą scenę w Kanie Galilejskiej warto może popatrzeć na to spotkanie z punktu widzenia braku nadziei w naszym pielgrzymim życiu. Tego przykładem jest para młodych ludzi, którzy stracili tę nadzieję, kiedy zabrakło im wina w czasie ich biesiady weselnej. To zwykłe wydarzenie wzięte z życia prowokuje do zadania pytania, co mamy robić, kiedy znajdziemy się w sytuacji, w której wydaje się nie ma dobrego wyjścia i nie ma nadziei na jej rozwiązanie.

Papież Franciszek bardzo dobrze to rozumie w kontekście współczesnego Kościoła, który w ostatnim czasie jakby został pozbawiony tej nadziei. To dlatego Papież otwierając Jubileusz roku 2025 pisze do nas tak: “Musimy podtrzymywać płomień nadziei, która została nam dana, i czynić wszystko, aby każdy odzyskał siłę i pewność, żeby patrzeć w przyszłość z otwartą duszą, ufnym sercem oraz dalekosiężnym myśleniem. Najbliższy Jubileusz będzie mógł znacznie przyczynić się do przywrócenia klimatu nadziei i ufności jako znak nowego odrodzenia, którego wszyscy pilnie potrzebujemy. Z tego względu wybrałem motto: Pielgrzymi nadziei. Wszystko to jednak będzie możliwe, jeśli potrafimy na nowo odkryć sens powszechnego braterstwa, jeśli nie będziemy zamykać oczu na dramat szerzącej się biedy, która nie pozwala milionom mężczyzn i kobiet, młodych i dzieci żyć w sposób godny istot ludzkich”.

W takiej “biedzie” znalazła się ta para młodych ludzi, którzy rozpoczynali swoje wspólne życie. Na własnym weseolu zabrakło im wina weselnego, które jednoczęsnie jest symbolem gościnności i otwartości na osoby, które przyszły po to, aby ucieszyć się ich szczęściem. Zabrakło wina, które jest też symbolizuje miłość i radość, czyniąc je naturalnym wyborem na każdą urocystość ślubną. Jest ono też symbolem otwartości, dobrego samopoczucia, a także stabilizacji materialnej. Wszak to “napój bogów”, który daje poczucie przybliżania się ziemi z niebem. 

To dlatego Maryja interweniuje u Jezusa, bo chce przywrócić harmonię w życiu tych młodych, a zwłaszcza na początku ich wspólnej drogi. Niepokój chce zamienić w stabilizację, która nadzada kierunek ich wspólnemu życiu. Wielu z nas przecież pomoga innym, zwłaszcza w sytuacjach dla nich trudnych, aby nadać pewien rytm, włąsnie pewną stabilizację, aby można dalej pójść dalej, bo nie na człowieka bez problemów, czy trudnych sytuacji życiowych. 

Wino reprezentuje również dobre i złe czasy, którym trzeba stawić czoła razem. Jak bardzo wtedy potrzeba przyjaciela, drugiego człowieka obok nas, takiego “pielgrzyma nadziei”, który otworzy nam perspektywę lepszego i innego niż dotychczas życia, które przemieni i nada sens temu, co sensu nie ma w zwykłych sytuacjach życiowych – tzw. codzienności. Jak to zrobić?

Cytując tu klasyka, trzeba powiedzieć tak: “Gdyby każdy zamiatał swoją część, drogi to cała ulica byłaby czysta”. Jeżeli chcesz zobaczyć w świecie więcej dobra miłości szacunku, to wszystkie z wyżej wymienionych wartości muszą znajdować się w twoim codziennym życiu w twoich małych gestach rozmowach, uśmiechu, działaniu. Każdy z nas ma taką super moc, dzięki której świat wokół nas może stawać się każdego dnia lepszym miejscem, zarówno dla nas samych, jak i dla wszystkich wokół. Wszyscy mamy pewne cechy, zachowania, nawyki, które wiemy, czujemy, że nie służą Nam w dalszym rozwoju, ciążą Nam niczym kula u nogi, od której nie możemy się uwolnić. Często powtarzamy dane schematy raz za razem, oczekując, że tym razem będzie inaczej, niestety, doskonale wiemy, jak to się kończy. 

Jest oczywiście jeszcze druga strona, jeżeli uważnie obserwujemy siebie, to czujemy, co Nam służy, od ludzi, poprzez jedzenie, zachowania, pracę, nawyki, schematy, wszystko… Każdy z Nas jest swoim najlepszym wyznacznikiem zmian, spójrz wstecz, gdzie byłeś/aś miesiąc, rok, 5 lat temu, jakie miałeś/aś podejście do życia, z iloma niemożliwymi sytuacjami sobie poradziłeś/aś, ile końców świata przeżyłeś, ile doświadczenia zdobyłeś/aś.

To właśnie te małe, codzienne zmiany, mają największy wpływ na to, jak wygląda Nasza rzeczywistość i cały świat. Im więcej ludzi zacznie szukać w sobie, zmieniać, uleczać, to czym nasiąknęliśmy z zewnątrz, albo po prostu przypominać sobie to, jak sami chcielibyśmy być traktowani. Przypomnieć sobie o swojej wewnętrznej mocy, o drzemiącej miłości, która się trochę przybrudziła, o szczęściu, które na chwilę się zasiedziało w jakimś ponurym miejscu, o uśmiechu, który schował się za rogiem, o życzliwości, która trzymamy w kieszeni, o szczerości, która drzemie w kącie.

To wszystko jest w nas i czeka na ponowne odkrycie. Zmieniając siebie, zmieniamy świat, gdyż im większa ilość ludzi, weźmie sprawy w swoje „ręce”, to z czasem najprościej mówiąc, nikt nie będzie się zachowywał względem drugiego człowieka w sposób, jaki sam nie chciałby być traktowany. Oczywiście jest to proces, w którym wszyscy uczestniczymy i każdy świadomie bądź nie, dokłada codziennie swoją cegiełkę, która działa na plus, bądź minus. Zawsze masz wybór, pamiętaj!

Młodzi z Kany Galilejskiej chcieli rozpocząć swoje wspólne życie od tego, aby wszystko od samego początku ich wspólnego życia było dobrze przygotowane i żeby goście weselni byli z nich zadowoleni. To tam ulokowali swoje szczęście i to od początku ich wspólnej drogi. Tymczasem faktycznie wielu “ludziom się wydaje, że jak będą mieć żonę i dzieci, to będzie dobrze. A jak już mają żonę i dzieci, to okazuje się, że nie jest dobrze. I okazuje się, że tak naprawdę nie chcieli mieć rodziny, tylko chcieli, żeby było dobrze”. Tym młodym ludziom to właśnie chce powiedzieć Matka Jezusa Maryja. Tym zadanym pytaniem pokazuje im, że bez Jego, czyli Jezusa pomocy oni sobie nie poradzą. W każdej dobrej i złej sytuacji życiowej potrzebna jest obecność Jezusa, by wszystko poukładać we właściwy sposób i ustawić na właściwym torze. Ludzie nie mogą koncentorwać się tylko na sobie i tylko na potrzebach innych ludzi, ale przede wszystkim na Jezusie, którym pokaże im kierunek i nada sens ich współnemu życiu.

Powtórzmy: “Najbardziej szczęśliwi ludzie nie posiadają wszystkiego co najlepsze. Oni jedynie wydobywają wszystko, co najlepsze, z tego, co posiadają” – ja bym jeszcze tu dodał –  ale tylko we współpracy z Jezusem!

J 2, 1-11

Pierwszy cud Jezusa w Kanie Galilejskiej

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego: «Nie mają wina».

Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czy jeszcze nie nadeszła godzina moja?»

Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie».

Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary.

Jezus rzekł do sług: «Napełnijcie stągwie wodą». I napełnili je aż po brzegi.

Potem powiedział do nich: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu». Ci więc zanieśli.

Gdy zaś starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – a nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory».

Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.


[1] Autor nieznany

Total
0
Shares
(fot. Justin Zhuang / flickr.com / CC BY-NC 2.0)

3 N. zwykła, Przebudzenie, Łk 1, 1-4; 4, 14-21

Przed wielu laty, miesięcznik Reader’s Digest poprosił H.G. Wellsa, aby wskazał na największą osobę, która kiedykolwiek żyła na…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Może spodoba Ci się też...