Astronauci Aldrin i Armstrong wylądowali na księżycu 20 lipca 1969 roku. Podczas gdy Armstrong przygotowywał się do spacerowania po księżycu, Aldrin wyjął chleb i wino i położył je na komputerze koordynującym system kierowania. Oto jego pis tego, co później nastąpiło: „Wlałem wino do kielicha… Wobec jednej szóstej przyciągania księżyca, wino rozlewało się powoli i przyjemnie po obrzeżach kielicha. Zafascynowała mnie myśl, że pierwszym płynem rozlewanym na księżycu i pierwszym spożywanym pokarmem są postacie komunii”.
Przed spożyciem chleba i wina, Aldrin przeczytał fragment Ewangelii według św. Jana: „Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie może nie uczynić”. Komentując swoje przeżycie „komunii” (duchowej) na księżycu, Aldrin mówił: „Doświadczyłem szczególnego poczucia jedności z moim kościołem oraz całym Kościołem powszechnym”[1].
W dniu dzisiejszym w sposób uroczysty przeżywamy wydarzenia Ostatniej Wieczerzy, a szczególnie pamiątkę ustanowienia Eucharystii.
Kiedy zakończono ściśle określoną przez Prawo wieczerzę paschalną Jezus wprowadził dwa nowe obrzędy: łamanie chleba i błogosławienie kielicha. W czasie Paschy żydowskiej wszystkie modlitwy i gesty, ściśle określone, wykonywał ojciec rodziny albo mistrz wspólnoty. Stąd zaskoczeniem dla uczniów musiały być nowe. Uczniowie jedli połamany chleb, wydane Ciało Jezusa i pili błogosławiony kielich, wylaną krew. W ten sposób uczestniczyli już wydarzeniach Golgoty.
W starożytności panowało przekonanie, że człowiek staje się tym, czym się żywi. To przekonanie ma szczególny wymiar w odniesieniu do Eucharystii. Przyjmując ciało Chrystusa stajemy się Nim, przyjmujemy Jego życie, orędzie, miłość. Ciało i krew w języku hebrajskim oznaczają osobę. Dając swoje ciało, Jezus daje całe swoje życie, ze wszystkim, co się w nim zdarzyło, co przeżył od pierwszej chwili aż do końca: swoją pracę, doświadczenia, radości, trudy, modlitwę…
Jezus nie pozostał z nami pod postacią złota czy drogich kamieni, ale pozostał pod postacią chleba. A chleb jest po, by go spożywać. Chleb, o którym mówi dziś Jezus w Ewangelii jest pokarmem w drodze do Boga. Po raz pierwszy na tym świecie – pisze F. Mauriac – dokonał się cud posiadania Tego, którego się umiłowało, wcielenie się w Niego, żywienie się Nim, zjednoczenie się z Jego istotą, przekształcenie się w Jego żywą miłość.
Żydzi odnieśli się jednak dość sceptycznie do tego daru Jezusa. W synagodze w Kafarnaum, gdy Jezus zapowiadał ustanowienie Eucharystii, wielu uczniów odeszło, stwierdzając: Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać? (por. J 6, 48, 68). W Wieczerniku Jezus pyta również uczniów o rozumienie Jego Daru: Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? (J 13, 12).
Grupa członków francuskiego ruchu oporu, działających w podziemiu, została aresztowana przez żołnierzy niemieckich i skazana na śmierć przez rozstrzelanie. W przeddzień egzekucji więźniowie, przeważnie katolicy, poprosili o możliwość uczestniczenia we Mszy św. Niemiecki wartownik wytłumaczył im, że jedyny dostępny ksiądz jest Niemcem. Po krótkiej dyskusji więźniowie zgodzili się na tego księdza. Doszli do wniosku, że nie chodzi tu o jego narodowość lub polityczne poglądy, lecz sam fakt, że jest katolickim kapłanem.
Jeden z niemieckich wartowników w więzieniu, również był katolikiem. I chociaż następnego dnia mógł zostać wyznaczony do plutonu egzekucyjnego, poprosił Francuzów o pozwolenia na uczestnictwo we Mszy św.
W tej sytuacji można sobie zadać pytanie, czy więźniów stać było na to, aby dopuścić wartownika do wspólnego uczestnictwa w Eucharystii. Czy mogli pozwolić na uczestnictwo w sakramencie jedności chrześcijan komuś, kto mógł uczestniczyć w ich rozstrzelaniu. Po przemyśleniu sprawy, przedstawiciel więźniów zwrócił się do wartownika: „Zostaw swój pistolet na zewnątrz, jeśli chcesz przyłączyć do nas”.
Wyobraź sobie, że jesteś jednym z francuskich więźniów uczestniczących we Mszy św. Co myślałbyś w chwili podania ręki wartownikowi na znak pokoju?[2]
Jak wielu z nas przychodzi dziś do kościoła mając zadrę w sercu z przeszłości. To nieporozumienia, kłótnie, wszelkiego rodzaju mniejsze lub większe konflikty, które trwają latami. Mamy świadomość tego, że ten stan jest dla nas trudny do zaakceptowania, że nas denerwuje, wprowadza w codzienne życie ból i rozterkę. Widzimy wtedy jak bardzo mnie i innym daleko od ideału i jak bardzo trzeba coś zmienić w życiu, aby było dobrze. Jak bardzo potrzeba przemiany, ale i też poświęcenia z naszej strony. Jak bardzo trzeba własne „ego” i dumę schować „między wiersze/książki”. Ciężko się przyznać do własnej słabości, zaniedbania, lenistwa, winy i grzechu. Dlatego często szukamy go u innych. Tymczasem to Jezus wziął na siebie wszelkie zło, abyśmy widzieli jak wprowadzać w ludzkie serca pokój i miłość.
To był piękny, wiosenny dzień. Wyszłam na spacer, aby pełną piersią zaczerpnąć z bogactwa natury. Moje nogi same skierowały się do pięknego parku. Park był zielony, wokół rozkwitało życie, ale staw, który znajdował się pośrodku parku był wyschnięty.
Dochodząc do brzegu usłyszałam cichy szept. Wydawało mi się, że to trzciny szeleszczą na wietrze. Kiedy podeszłam bliżej zobaczyłam ogromne gniazdo, a w nim pelikana wraz z młodymi – opowiadał dzieciom swoją historię:
“Dawno, dawno temu, kiedy byłem taki malutki jak wy, mieszkałem w olbrzymim gnieździe wraz ze swoim ojcem, siostrami i braćmi. Byliśmy żarłoczną rodzinką, ojciec nie nadążał z przynoszeniem nam ryb. Żyło się nam całkiem fajnie.
Ale nadszedł czas, kiedy wyschło okoliczne jezioro i zapanował głód. Czuliśmy jak powoli uchodzi z nas życie. Wtedy nasz ojciec, ostrym dziobem przebił swój bok i przygarnął nas mocno do swojej piersi. Moi bracia i siostry zanurzyli swoje dzióbki w ciele ojca, karmiąc się jego ciałem i krwią. Ja jeden wysunąłem się z jego objęć i stanąłem z boku. Stawałem się coraz słabszy, czułem że umieram. Widziałem, jak moi bracia i siostry ożywają i nagle zapragnąłem zaczerpnąć tego życia, z boku mojego ojca.
Zrobiłem krok w jego stronę, a on przygarnął mnie z czułością do swojej piersi – dołączyłem do mojego rodzeństwa. Czułem, że nasze serca biją jednym rytmem – stanowiliśmy jedno. Krew ojca dała nam życie, przywróciła siły.
Ojciec umarł, a my żyliśmy nasyceni nim. Dorośliśmy, wyfrunęliśmy z gniazda i założyliśmy własne rodziny.
Od tego czasu, kiedy przychodzi czas suszy i głodu, każdy z nas przebija swój bok, aby dać życie swoim dzieciom.” – to było ostatnie zdanie pelikana – umarł oddając dzieciom swoją krew.
Przypomniała mi się historia, którą usłyszałam kilka lat temu: “W ruinach, zawalonego trzęsieniem ziemi domu, znaleziono matkę, wraz z płaczącym małym dzieckiem. Matka już nie żyła – miała ponagryzane żyły. Umarła, pojąc dziecko własną krwią.”
„A Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje. Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. Lecz powiadam wam: Odtąd nie będę już pił [napoju] z tego owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami, nowy, w królestwie Ojca mojego”[3]. [Mt 26,26-29]
J 6, 51-59
Jezus powiedział do tłumów: «Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata». Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: «Jak On może nam dać [swoje] ciało do spożycia?»
Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki».
[1] Mark Link SJ, Podróż. Droga prawdy i życia, Wydawnictwo WAM, Kraków 1995, s. 32.
[2] [2] Mark Link SJ, Podróż. Droga prawdy i życia, Wydawnictwo WAM, Kraków 1995, s. 36.
[3] Małgorzata Sawicka, Milicz, 2004-02-03, https://plomienpanski.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=80:bajka-o-eucharystii-i-kociele&catid=27:bajki-prawdziwe&Itemid=58