Pewnego razu do sklepu stolarskiego wpełzł wąż. W pewnym momencie, gdy przesuwał obok piły niechcący skaleczył się nią. Instynktownie odwrócił się i ukąsił piłę – to sprawiło, że zaczął krwawić mocniej. Dalej nie rozumiejąc co się dzieje i sądząc, że narzędzie go atakuje postanowił owinąć się wokół piły i zaczął dusić ją całym swoim ciałem. Im bardziej dociskał, tym bardziej się trząsł. Po dramatycznej walce zdechł.
Czasami reagujemy w gniewie, chcąc zemścić się na tych, którzy nas skrzywdzili, ale w efekcie ranimy samych siebie. Czasem lepiej jest zignorować pewnych ludzi i określone sytuacje. Jeśli wdajemy się w niepotrzebną walkę, wtedy mogą nas spotkać nieodwracalne i katastrofalne w skutkach konsekwencje. Zawsze lepiej (i bezpieczniej!) jest działać z miłością. Nawet jeśli reagowanie na nienawiść w przeciwnym duchu dużo kosztuje, to naprawdę warto! Jeśli Bóg jest po twojej stronie, ostatecznie zobaczysz jak twoi wrogowie upadają, połykając własne słowa. „Nie daj się zwyciężyć złu, lecz zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12:21). Człowiek jak „gąbka, nasiąka dobrem i złem. I wystarczy go tylko przycisnąć, by się przekonać, czym bardziej jest nasiąknięty”, napisał kiedyś Władysław Grzeszczyk.
Dzisiejsza Ewangelia uczy nas jak mamy reagować na panoszące się wokoło nas zło, zwłaszcza to, które uderza w nas bezpośrednio. Dobry Bóg ukazuje nam, jak z cierpliwością mamy znosić zło, które bezpośrednio uderza w nasze życie. Potrzebna jest cierpliwość, aby chwast rósł obok zdrowego żniwa. Zło i dobro rosną równocześnie obok nas. Naszym rozumem i doświadczeniem mamy rozróżniać jedno od drugiego, aby w odpowiednim momencie zareagować i wyciąć to, co nam przeszkadza w rozwoju duchowym. Zbyt szybka nasza reakcja może zniszczyć nie tylko zło, ale również dobro. Potrzeba czasu, aby zobaczyć działanie dobra, które bardzo często przebiega ciszej, niż zło, które jest hałaśliwe. Wyrywając zło, możemy zabić też i dobro. Tymczasem Bóg nie chce śmierci tego, który czyni zło, ale aby żył i się nawrócił (Ez 33, 11).
W odległej krainie, za wieloma górami, wieloma lasami i za wieloma morzami mieszkało dobro i zło. Była to kraina, gdzie wiecznie trwała wojna. Zło ciągle walczyło z dobrem. Wojna trwała od niepamiętnych czasów. Mimo to szala zwycięstwa nie przechylała się ani w kierunku dobra ani w kierunku zła. Wszyscy mieszkańcy krainy stracili już nadzieję na koniec wojny.
Pewnego razu ku zdziwieniu wszystkich zło wywiesiło biała flagę. Myli się jednak ten kto sądzi, że był to znak do poddania się. Biała flaga oznaczała jedynie, że zło chce rozmawiać z dobrem. Tak też i się stało. Doszło do spotkania. Po spotkaniu ogłoszono rozejm.
Mieszkańcy krainy ucieszyli się, chociaż nie wiedzieli jak to jest, gdy w kraju panuje rozejm. Nawet najstarsi nie pamiętali takiej sytuacji. Wkrótce się jednak przekonali. Gdy nastał rozejm, życie stało się inne. Nikt nikomu nie wyrządzał żadnej krzywdy, ale też nikt nikomu nie służył pomocą. Mieszkańcy byli, ani smutni ani szczęśliwi. Zapanował dziwny nastrój. Po pewnym czasie wszyscy zatęsknili za dobrem. Udali się więc do niego z prośbą, by wróciło. Dobro jednak odpowiedziało im, że umówiło się ze złem, że jeśli pierwsze uczyni dobro to przegra wojnę i nie zgodziło się powrócić. Mieszkańcy poszli zatem do zła z prośbą, by wróciło. Zło jednak odpowiedziało im, że umówiło się z dobrem, że jeśli pierwsze uczyni zło to przegra wojnę i nie zgodziło się powrócić.
Mieszkańcy powrócili do swoich domów i do swoich zajęć. Wiedli życie które nie było, ani dobra ani zła. Nie byli zadowoleni z takiego życia. Udali się po poradę do najstarszego mieszkańca krainy. Ten zadumał się, a następnie kazał obwieścić w całej krainie, że rozejm zakończono a dobro i zło ponownie wróciły do ich krainy. Mieszkańcy zdziwili obwieszczeniem mędrca. Starzec im jednak wyjaśnił, że życie bez czynienia dobra jest złe co oznacza że zło wróciło oraz że życie nie czyniąc zła innym jest dobre co oznacza, że dobro wróciło.
Od tej pory do krainy ponownie wróciło dobro i zło. Znowu zaczęli walkę między sobą. Tym razem jednak zdarzało się, że szala zwycięstwa przechylała się w jedną lub drugą stronę. W dalszym ciągu jednak końca wojny dobra ze złem nie widać.
Jak myślisz, co trzeba zrobić by szala zwycięstwa przechyliła się bardziej w kierunku dobra niż zła?[1]
Brat Albert, czyli Adam Chmielowski, urodzony 20 sierpnia 1845 roku miał w swoim życiu taką zasadę: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”. Realizował to zdanie na wiele sposobów. Opiekował się nędzarzami i bezdomnymi, a nawet z nimi mieszkał. Porzucił malarstwo, które kochał, aby tymi ludźmi się zająć się ubogimi. Poświęcał im każdą minutę swojego życia. Wciąż brakowało mu czasu, bo chciał pomagać jeszcze więcej. Mimo to był cierpliwy, bo wiedział, że ta cecha jest potrzebna, aby zebrać same owoce dobra.
Bóg uczy nas cierpliwości w znoszeniu grzechów innych ludzi. W tym bowiem czasie, jest duża szansa, że nauczą się dobra, które jeśli zdominuje ich życie, to pozwoli na przemianę życia o 180 stopni i daje szanse pozbycia się balastu zła, które utrudnia im życie. Bóg chce od nas tego, abyśmy zwyciężali zło dobrem (Rz 12, 21), a nie niszczyli wszystko, co napotkamy na naszej drodze. Oddzielenie dobrych od złych nastąpi na końcu świata. Zostawmy Bogu osąd nad tym, gdzie kto się znajdzie, czy będzie to Królestwo Boże.
Zawsze pojawia się pytanie, czy zło musi istnieć na świecie? Nie ma na to pytanie wyczerpującej i adekwatnej odpowiedzi, ale wydaje się, że jedno bez drugiego jakoś nie może istnieć, gdyż każde z nich jest przeciwwaga do drugiego, ale także wyznacznikiem tego drugiego. Gdyby istniało samo dobro na świecie, wtedy straciłoby ono swoją wyjątkowość. Walka między dobrem i złem, jako następstwo grzechu pierworodnego wciąż jest realne. Zło wyrządza krzywdę zarówno temu, który je tworzy, ale zwłaszcza temu, który je otrzymuje. Walka ze złem istnieje od początku świata i nie zanosi się na to, że wkrótce ta walka się zakończy. Każdy z nas jest wezwany do tego, aby przezwyciężać zło, objawiające się poprzez nas egoizm, grzech czy słabość. Walka ze złem nie jest łatwa, ale bez tej walki ziemię pokryłaby ciemność.
Trzej przyjaciele wybrali życie pustelnicze, ale potem zaczęli się zastanawiać, czy warto wieść taką egzystencję. Dwaj z nich postanowili ją przerwać; pierwszy zajął się godzeniem skłóconych ludzi, drugi – nawiedzaniem chorych. Trzeci postanowił nadal pędzić samotnie żywot eremity.
Dwaj pierwsi, bardzo szybko rozczarowawszy się doświadczeniami z czynnego życia, powrócili do przyjaciela-pustelnika i opowiedzieli mu o doznanym zawodzie i rozczarowaniach. Eremita milczał chwilę, a potem nabrał wody do dzbana i namawiał przyjaciół, by przelali ją do misy, a potem w nią spojrzeli.
Ponieważ woda falowała, początkowo nie ujrzeli nic. Ale kiedy się uspokoiła, wyjrzały z niej ich własne twarze, w dokładnym odbiciu.
Pustelnik tak skomentował symbolikę tego wydarzenia: – Ten, co pozostaje między ludźmi, nie może, z powodu zgiełku świata, dojrzeć własnych grzechów, jeśli natomiast pozostanie na pustyni, może w końcu, dzięki poznaniu siebie samego, ujrzeć Boga (O kryształowej wodzie, Apoftegmaty Ojców Pustyni)[2].
Prośmy dla nas, abyśmy chcieli poznać siebie, aby jeszcze bardziej chcieć ujrzeć Jego oblicze.
[1] http://www.nasze-bajki.pl/pl/przegladarka.aspx?bajka=86
[2] https://adonai.pl/opowiadania/duchowe/?id=87
Mt 13, 24-43
Jezus opowiedział tłumom tę przypowieść:
«Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swojej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł.
A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: „Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?” Odpowiedział im: „Nieprzyjazny człowiek to sprawił”. Rzekli mu słudzy: „Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?”
A on im odrzekł: „Nie, byście zbierając chwast, nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza”».
Przedłożył im inną przypowieść: «Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, większe jest od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki podniebne przylatują i gnieżdżą się na jego gałęziach».
Powiedział im inną przypowieść: «Królestwo niebieskie podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się wszystko zakwasiło».
To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez przypowieści nic im nie mówił. Tak miało się spełnić słowo Proroka: «Otworzę usta w przypowieściach, wypowiem rzeczy ukryte od założenia świata».
Wtedy odprawił tłumy i wrócił do domu. Tam przystąpili do Niego uczniowie, mówiąc: «Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście».
On odpowiedział: «Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie.
Jak więc zbiera się chwast i spala w ogniu, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia oraz tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego.
Kto ma uszy, niechaj słucha!»