Wniebowstąpienie Pańskie, Klucz do nieba, Mk 16, 15-20

Total
0
Shares

Żył kiedyś wielki król, największy w owych czasach, kiedy ludzie znali jeszcze miejsce, gdzie znajdowała się brama nieba. Król zdobył wszystko, co było do zdobycia, ale chciał jeszcze jednej, najważniejszej rzeczy: chciał mieć klucze, które otwierały bramę nieba. Nikt nie potrafił go zadowolić. Wydał dużą część swego ogromnego skarbu, by opłacić ludzi, którzy mieli przebadać każdy zakątek ziemi, by znaleźć te klucze.

Pewnego dnia król przybył konno przed bramę. Pokiwał ręką ku aniołom, którzy jej strzegli i powiedział: „Nie zaznam spokoju, dopóki nie zdobędę kluczy, które otwierają tę bramę”. Anioł spojrzał na niego rozbawiony, gdyż królowie ziemi nie są tak bardzo ważni dla aniołów nieba i powiedział: „Na ziemi istnieją tysiące kluczy, które mogą otworzyć bramy nieba. Kwitną pod stopami ludzi, ale oni ciągle je tylko depczą. Będziesz mógł je znaleźć i ty, jeśli potrafisz je odszukać. Trzy są przeznaczone dla ciebie. Jeśli je znajdziesz, będziesz mógł otworzyć bramę nieba”. Przez wiele lat oczyma badał ziemię, po której stąpał, ale żaden klucz nie zakwitł pod jego stopami.

Klucz pierwszy – (zaczyna troszczyć się o drzewko). Pewnego dnia, gdy wędrował, potknął się o małe, prawie suche drzewko. Lata spędzone na poszukiwaniu klucza do nieba uczyniły go mniej dumnym i bardziej uważnym na rzeczy małe i słabe. Podniósł drzewko, włożył do ziemi i codziennie je potem podlewał. Ktoś powiedział: „Zostaw to brzydactwo. Nawet jeśli je uratujesz, jesteś zbyt stary, by móc kiedyś cieszyć się jego cieniem i jego owocami”. Król odpowiedział: „Pewnego dnia ktoś tu usiądzie i będzie błogosławił cień tego drzewa. W tym momencie ujrzał pierwszy klucz. Leżał pod jego stopami i wydawał się wyrastać z ziemi. 

Drugi klucz – (znajduje dziewczynkę, okrywa ją płaszczem, zabiera do pałacu i daje jej jeść). Minęło znowu trochę czasu. Król kontynuował swe poszukiwania. Pewnego zimowego popołudnia w czasie silnej burzy zobaczył bosą dziewczynkę w łachmanach, która drżała skulona w jednej z bram starego miasta. Król zatrzymał się, zdjął swój płaszcz i owinął nim dziewczynkę. Potem wziął ją na rękę i zaniósł do królewskiego pałacu. Przygotował jej ciepły posiłek i poszukał dla niej sukienki. W tym właśnie momencie zauważył, że pod jego lewą nogą znajdował się drugi klucz. 

Trzeci klucz. Minęło znów kilka lat. Król stał się starym, zmęczonym pielgrzymem. Chodził z trudem, opierając się na lasce. Ale nie przestał szukać brakującego klucza. Pewnej nocy dotarł do małego miasta na wschodzie. Szukał miejsca na spoczynek. Zauważył orszak ludzi wychodzących z miasta. Poszedł za nimi. Dotarł przed zrujnowaną szopę, która pełniła rolę stajni. W lichym świetle zauważył młodą Matkę, która kołysała swe Dziecko. W tym momencie dziecko otworzyło oczy. Stary król poczuł się olśniony tym wejrzeniem i po raz pierwszy w życiu zgiął kolana przed kimś. Jego serce napełniło się radością, gdyż przed nim znajdował się trzeci. Klucz cały ze złota. Znalazł trzy klucze i teraz mógł otworzyć bramę nieba[1]. Klucze szacunku do drugiego człowieka, klucz miłosierdzia względem innych i klucz pokory to te narzędzia – klucze, które otwierają bramy niebios.  

Chyba każdy z nas szuka “klucza do nieba”. Zastanawiamy się jak tam się dostać? Jakie środki podjąć tu na ziemi, żeby kiedyś, tam daleko się zneleźć? Mając świadomość, że poki co, to jestesmy na ziemi, powinniśmy pamiętać, że jest ona pokryta krzyżem codzienności, czyli trudem rąk pracy i znoju. Czesto się przed tym buntujemy, ale to przecież “krzyż to znak największej miłości, jaką Bóg kieruje ku człowiekowi. Krzyż staje się kluczem do nieba dla każdego, kto wierzy. W tym znaku człowiek znajduje pocieszenie i radość. Kto nie patrzy z wiarą na krzyż, ten nie będzie mógł otrzymać zbawienia[2].

Walka z krzyżem nic nie da, bo jest on częścią naszego życia. Pozbycie się go, to zgoda na unicestwienie. Odtrącenie go, to zniszczenie perspektywy życia wiecznego. Zrozumiał to jeden z zakonników, którego “ostatnie chwile życia słynnego kaznodziei, dominikanina Jana Baptysty Lacordaire (1802 – 1861) urastają do rangi symbolu. Z wykształcenia prawnik leżał nieprzytomny na łożu śmierci. Majaczył. Czuwający przy nim brat zakonny usłyszał, jak misjonarz wychodzi w malignie na ambonę i głosi kazania. Wreszcie Lacordaire obudził się i spokojnie zapytał: – Bracie, podaj mi misyjny krzyż, podaj mi, umieram.- Ojcu nie wolno umierać – brat na to – wszystkie ambony Francji czekają na ojca.- Bracie, podaj mi krzyż. Umieram – powtórzył prośbę misjonarz. Wziął w ręce podany mu krzyż i wpatrzony w niego powtarzał:- Panie otwórz mi, Panie otwórz mi…Głowa zakonnika opadła bezwładnie na poduszkę. Nie żył. Krzyż był mu kluczem do nieba”[3].

Co mamy robić, aby dostać się do nieba? Jakie wysiłki podjąć, aby nie samemu, ale także z innym dostac się do Jego bram?

Mężczyzna, jego koń i pies wędrowali drogą. Wówczas poraził ich piorun. Nie zdawali sobie sprawy, że weszli na drogę prowadzącą na tamten świat. Pięła się ona ku górze, ponadto słońce grzało mocno, byli więc bardzo spragnieni. Na zakręcie drogi ujrzeli wspaniałą marmurową bramę wiodącą na złocisty plac. Na jego środku znajdowała się fontanna z tryskającą, krystaliczną wodą. Do człowieka pilnującego wejścia wędrowiec zwrócił się z pytaniem: – Co to za miejsce? – To niebo! – O jak dobrze, że dotarliśmy do nieba, jesteśmy bardzo spragnieni!  Stróż wskazał na fontannę. – Możesz tam podejść i napić się do woli. – Również mój koń i mój pies są spragnieni. – Bardzo mi przykro – powiedział strażnik – ale tutaj nie wolno wchodzić, ze zwierzętami! 

Człowiek był bardzo zawiedziony, jego pragnienie był wielkie, ale nigdy nie odważyłby się pić samotnie. Podziękował stróżowi i ruszył dalej wraz ze swoimi towarzyszami. Po długiej wędrówce przez dolinę podróżnik i zwierzęta dotarli do miejsca, w którym znajdowała się stara brama. Za nią wśród drzew, widać był ścieżkę. – Dzień dobry – wędrowiec pozdrowił strażnika. Człowiek skinął głową. – Ja, mój koń i pies jesteśmy bardzo spragnieni. – Źródło znajduje się pomiędzy kamieniami – powiedział człowiek, wskazując miejsce, i dodał: – Możecie napić się do woli. Mężczyzna, koń i pies zbliżyli się do źródła i ugasili pragnienie. Wędrowiec powrócił i podziękował, równocześnie zapytał: – Jak się nazywa to miejsce? – To jest niebo. – Niebo? Ależ strażnik przy marmurowej bramie twierdził, że tam jest niebo! – Tam nie ma nieba, tam jest piekło! Wędrowiec poczuł się zakłopotany. – Powinniście zakazać im używania waszej nazwy! Z pewnością te fałszywe informacje powodują wielkie zamieszanie! – W żadnym wypadku. Tak naprawdę to wielka uprzejmość z ich strony. Tam bowiem zatrzymują się wszyscy ci, którzy nie wahają się opuścić najlepszych przyjaciół… Piekło to niezdolność kochania[4].

Miłośc to najważniejszy klucz do nieba! Bez niego nie da się tam wejść. Będziemy rozliczanie z miłości którą oddaliśmy Bogu, której doświadczyliśmy od Niego samego, ale i z tej, którą daliśmy drugiemu człowiekowi. Powinnismy mu dać to, co najlepsze, aby poznaźć go takim, jakim faktycznie jest. Znać drugiego człowieka, to “nie znaczy wiedzieć jaki jest jego ulubiony kolor, dzień czy owoc. Znać drugiego człwieka, to znaczyy wiedzieć jakie słowo doprowadzi go do łez, a jakie do uśmiechu. Umieć go pocieszyć, a zarazem smucić się razem z nim”[5]

„Pewnego dnia, kiedy zapanujemy nad siłą wiatru, morskimi falami i przypływami oraz siłą grawitacji, będziemy mogli tę energię wprzęgnąć w służbę miłości. Wtedy po raz drugi w historii świata odkryjemy ogień, energię miłości. Ta energia jest jak ogień, który pozwala nam ogrzać się i kroczyć w ciemności. Ta energia jest jak światło, które umożliwia nam dostrzeżenie rzeczy najważniejszych. Ta energia jest jak woda, która nas odświeża i odnawia. Ta energia jest jak powietrze, bez którego nie możemy żyć. Ta energia sprawia, że ziemia staje się miejscem, gdzie Boże Królestwo głęboko zapuszcza korzenie” (Teilhard de Chardin).

Módlmy się dziś za nas, abyśby podchodząc do bramy nieba, mieli klucz, który otworzy ją na oscierz, a w progu przywita nas wtedy nasz Ojciec, który niech w nas żyje i króluje na wieki wieków. Amen.

Mk 16, 15-20

Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga

Jezus, ukazawszy się Jedenastu, powiedział do nich:

«Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie».

Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.

Warto przeczytać: 

Słowo Boże na dziś – Krzyż narzędziem zbawienia

http://homilieirozwazania.blogspot.com/2018/09/sowo-boze-na-dzis-krzyz-narzedziem.html

Przed bramą nieba

Przed bramą nieba


[1] Trzy klucze, https://katechezamg3.wordpress.com/katecheza/trzy-klucze/

[2] Ks. Krzysztof Cieśla, Klucz do nieba, https://profeto.pl/klucz-do-nieba 

[3] Klucz do nieba, Autor nieznany

[4] Bruno Ferrero, Krótkie opowiadania dla ducha, Najlepsi przyjaciele, http://www.betlejem.pl/trzy-bajki/

[5] Znać drugie człwieka…, https://cytaty.pl/sentencje/56911,znac-drugiego-czlowieka-to-nie-znaczy-wiedziec-jaki-jest-jego.html

Total
0
Shares
(fot. Robin Taylor / Flickr.com / CC BY 2.0)

Zesłanie Ducha św., Duchu święty płyń, J 15, 26-27; 16, 12-15

Stare, wschodnie opowiadanie przekazuje taką historię. Pewnego dnia rolnik o imieniu Jan orał pole. Natrafił nagle w ziemi na…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Może spodoba Ci się też...