Słynny amerykański rysownik Thomas Nast był na przyjęciu w gronie przyjaciół. Ktoś zaproponował, by narysował karykatury wszystkich uczestników przyjęcia. Śmiałymi, szybkimi pociągnięciami ołówka Nast naszkicował podobizny obecnych. Potem puścił rysunki w obieg, by każdy mógł się im przyjrzeć. Było przy tym sporo śmiechu i żartów. Stało się jednak coś niespodziewanego. Każdy był w stanie rozpoznać wszystkich innych, ale tylko nieliczni – samych siebie.
Jeśli chodzi o samopoznanie, wszyscy wydajemy się dziwnie ślepi. Nie widzimy siebie równie wyraźnie, jak postrzegają nas inni. Po prostu nie dostrzegamy swoich głównych cech – słabych i mocnych punktów – takimi, jakie są w rzeczywistości[1].
Dzisiejsze czytania przedstawiają nam sceny powołania. W Starym Testamencie słyszymy jak został powołany przez Boga Samuel. Był to ostatni z Sędziów, który zarazem wprowadził monarchię w Izraelu. Ogromna rola Samuela wynika nie tylko z powołania, którym obdarzył go Bóg. Powołanie, które usłyszał, zobaczył, dostrzegł Samuel i później konsekwentnie realizował przez całe swoje życie było realizacją planu Boga. Samuel był wierny temu powołaniu od najmłodszych lat aż do śmierci. Był wierny głosowi, który odkrywał w swoim sercu.
W dzisiejszej Ewangelii usłyszeliśmy również o powołaniu pierwszych uczniów. Tę historię znamy z relacji Ewangelisty św. Jana. Tak poznaliśmy początki powstania Grona Dwunastu, początki Kościoła. Jak wielką społecznością ten Kościół jest dzisiaj, to nie muszę tłumaczyć i wyjaśniać, ale warto zastanowić się nad początkiem powstania tej wielkiej wspólnoty wiernych, bo wierzących w Chrystusa. A zaczęło się skromnie i bardzo niewinnie. Zaczęło się od prostego pytania, które postawił Chrystus paru młodym ludziom, których spotkał na swojej drodze: „Czego szukacie?”. Ci młodzieńcy byli na rozdrożu. Nie wiedzieli, gdzie mają iść, czy w którą stronę skierować swoje życie. Jezus zainterweniował w najdogodniejszym i najlepszym dla nich momencie. Ci na zadane pytanie, odpowiadają Mu pytaniem: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”. Chcą zatem poznać Tego z którym rozmawiają. Miejsce pochodzenia, czy dom mówią wiele o człowieku. My również, gdy spotykamy się z kimś po raz pierwszy, to dopytujemy: Jak dana osoba ma na imię? Gdzie się urodziła i czy się uczy, szkołę, czy może pracuje, pytania padają o rodzinę, znajomych, czy środowisko, gdzie dana osoba wzrastała.
Odpowiedzi na te podstawowe pytania mogą nam wskazać wiele wskazówek i informacji o osobie z którą w tym momencie rozmawiamy. To pytanie może i ma często głębszy sens: Jakie jest twoje podejście do życia, jakie wartości wyznajesz i głosisz swoim życiem, czyli tak naprawdę to pytanie o to, jakie jest twoje serce, czyli jakim jesteś człowiekiem? Jezus odpowiada prosto i poważnie: „Chodźcie, a zobaczycie”. Taki był początek Kościoła! Czytamy: „Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego”.
Jak mocne wrażenie musiało zrobić to, co zobaczyli ci młodzi ludzie, jeśli w ciągu jednej chwili, ułamka sekundy postanowili oni zmienić radykalnie swój dotychczasowy sposób życia i postępowania. Jan tak dobrze zapamiętał tę chwilę, że po wielu, wielu latach, gdy przedstawia to wydarzenie, to wspomina w swojej Ewangelii, że było to około godziny dziesiątej, czyli naszej 4 po południu (w Polsce).
Charlie Chaplin żył 88 lat. Zostawił nam 4 wypowiedzi:
(1) Nic nie trwa wiecznie na tym świecie, nawet nasze problemy.
(2) Uwielbiam chodzić w deszczu, ponieważ nikt nie widzi moich łez.
(3) Najbardziej zmarnowanym dniem w życiu jest dzień, w którym się nie śmiejemy.
(4) Sześciu najlepszych lekarzy na świecie …: 1. Słońce, 2. Odpoczynek, 3. Ćwiczenia, 4. Dieta, 5. Szacunek do samego siebie, 6. Przyjaciele.
Trzymaj się ich na wszystkich etapach swojego życia i ciesz się zdrowym życiem … Jeśli zobaczysz księżyc, zobaczysz piękno Boga … Jeśli zobaczysz słońce, zobaczysz moc Boga … Jeśli zobaczysz lustro, zobaczysz najlepsze stworzenie Boga. Więc uwierz w to. Wszyscy jesteśmy turystami, Bóg jest naszym „biurem podróży”, który już zdefiniował nasze trasy, rezerwacje i miejsca docelowe … zaufaj Mu i ciesz się życiem. Życie to tylko podróż! Dlatego żyj dzisiaj! Może nie być jutra …
Ludzie, którzy stawiali czoło Everestowi, nie poddawali się ani po pierwszej, ani drugiej porażce. Wyprawy często kończyły się smutnym niepowodzeniem, a niejeden stracił tam życie. Podczas uroczystości ku czci Mallory’ego i jego mężnych towarzyszy, mówca następująco wyraził w słowach nastrój owego zgromadzenia. – Evereście! – rzekł – Mówię do ciebie w imieniu wszystkich odważnych ludzi. Pokonałeś nas nie raz, nie dwa, ale co najmniej ze trzy razy. A jednak pewnego dnia zwyciężymy, ponieważ ty nie możesz stać się większy niż jesteś. My – tak.[2]
Św. Albert miał jednego dnia powiedzieć tak: „Kto porzuca wszystko dla miłości Boga, wie, że zostawił niewiele w porównaniu z tym, co znalazł; ponieważ znajduje w Bogu tyle dóbr, że uważa całą resztę za nicość. Pozostawił rodziców i znajduje Pana; pozostawił dzieci, a znajduje wiele dzieci duchowych; pozostawił dobra materialne, a znajduje dobra duchowe; pozostawił ludzi, a znajduje Anioły”.
Nikt z nas w tym Sanktuarium nie jest Aniołem. Ale każdy z nas jest powołany przez Boga, aby iść przez tę ziemię tak, aby nie zrobić nikomu krzywdy, pomagać tyle, ile zdoła i dzielić się miłością w nieskończoność. Wierząc w miłosierdzie Boże należy też przebaczać i wciąż poprawiać popełnione błędy. Wykorzystajmy każdy dany nam dzień, aby potem nie żałować, że nie zrobiliśmy tego, co było dla nas ważne. W życiu każdego człowieka są „dwa wielkie dni – pierwszy, w którym się rodzimy i drugi, w którym odkrywamy po co” (William Barclay). I na koniec trzeba dodać jeszcze jeden cytat: „Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach (Maya Angelou).
Żyj i pozwól żyć innym, bo życie to tylko podróż, którą nie trwa tu na ziemi wiecznie, ale daje początek wieczności!
J 1, 35-42
Znaleźliśmy Mesjasza
Jan stał wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: «Oto Baranek Boży». Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem.
Jezus zaś, odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: «Czego szukacie?» Oni powiedzieli do Niego: «Rabbi! – to znaczy: Nauczycielu – gdzie mieszkasz?»
Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie». Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej.
Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: «Znaleźliśmy Mesjasza» – to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa.
A Jezus, wejrzawszy na niego, powiedział: «Ty jesteś Szymon, syn Jana; ty będziesz nazywał się Kefas» – to znaczy: Piotr.
[1] Autor nieznany, Niewielu rozpoznało samych siebie, https://adonai.pl/opowiadania/zycie/?id=33
[2] za S. Poggio, O niewzruszoności Everestu, https://adonai.pl/opowiadania/zycie/?id=36