Kiedyś w dzień Wigilii Bożego Narodzenia ojciec pomagał dzieciom w lepieniu bałwana. Ponad ich głowami przelatywał samolot i najmłodsze z dzieci – wpatrując się w niebo – zapytało: – “Tatusiu, jak ludzie wchodzą na niebo, żeby wejść do samolotu?” – “Nie wchodzą na niebo – odparł ojciec – samolot ląduje na ziemi i wtedy ludzie mogą do niego wejść”. Ta krótka anegdota zawiera całą prawdę o Bożym Narodzeniu. Nie musimy wspinać się aż do nieba, by tam szukać Boga, bo to On zszedł na ziemię, do nas, aby nas odnaleźć. W tę cudowną i błogosławioną noc dotykamy ogromnej tajemnicy – Jezus Chrystus, narodzony z Maryi, stał się człowiekiem, aby do nas przemówić naszym ludzkim językiem. Bóg mówi do człowieka językiem pełnym miłości i otwartości, a jednocześnie językiem pełnym pokoju.
O Bożym Narodzeniu powstało wiele pięknych legend. Oto jedna z nich, którą opowiada Selma Lagerlof. Przez pustynne pastwiska wędruje starszy mężczyzna. Szuka ognia, aby rozpalić ognisko i ogrzać Matkę wraz z Dziecięciem złożonym w skalnej grocie. Z dala spostrzegł płonące ognisko, dookoła którego spały owce, a obok czuwał pasterz. Wielki psy, pilnujące stada, zerwały się i chciały szczekać, ale nie mogły wydać głosu. Rzuciły się na starca, ale nie mogły wyrządzić mu krzywdy. Starzec stąpając po owcach przyszedł do ognia. Nieuprzejmy pasterz rzucił w niego kijem, ale kij przeszedł obok. Zezwolił jednak wziąć ogień, sądząc, że i tak nie weźmie, bo nie ma ani naczynia, ani płonącej głowni. Ale starzec wybrał rękami kilka węgli i włożył do kieszeni płaszcza, a one go nie parzyły ani nie paliły. Co za dziwna noc? – zapytał siebie zdziwiony pasterz. Psy nie gryzą obcego, owce się nie budzą, kij nie uderza, a ogień nie parzy.
Zaciekawiony poszedł za nieznajomym i przekonał się, że on nie miał nawet nędznej chaty, a uboga Matka i Dziecię znajdują się w zimnej skalnej grocie. I choć sam był człowiekiem twardego serca, na widok takiej nędzy wzruszył się i ofiarował skórę jagnięcia. Ale zaledwie spełnił szlachetny czyn, ujrzał czego nie widział i nie słyszał wcześniej. Ujrzał chóry aniołów, śpiewających cudowną pieśń o Zbawicielu, który narodził się tej nocy. I zrozumiał tajemnicę tej cudownej nocy, dobroć zwierząt i radość wszelkiego stworzenia. Odkrył także czym powinno być jego życie… Odtąd bowiem stał się dobrym człowiekiem…
Wigilijny wieczór, jedyny w roku, w którym serce każdego wierzącego człowieka bije trochę mocniej. Wieczór, w którym bierzemy do ręki chleb i składając sobie życzenia dzielimy się z tymi, z którymi złączyło nas życie. Wigilijny opłatek jest znakiem naszej otwartej, życzliwej i dobrej postawy, jest symbolem naszych najpiękniejszych i najbardziej ukrytych pragnień pokoju, radości, szczęścia i wzajemnej miłości. Jest wreszcie bardzo wyraźnym wezwaniem do zauważania zwykłych gestów miłości. Łatwo bowiem podzielić się chlebem, o wiele trudniej sercem i miłością. Zwykłym gestem tej miłości…
Kiedyś w pociągu obok siebie siedzieli w milczeniu małżonkowie. Małżeństwem byli już pięćdziesiąt i nie jedno już przeżyli razem… Jechali tym razem do rodziny. Na kolejnej stacji wsiadła para zakochanych, która zajęła miejsce naprzeciwko tego starszego małżeństwa. Młody mężczyzna całował od czasu do czasu dłoń swojej ukochanej. Starsza kobieta przyglądała się temu z błyszczącymi oczami, wspominając, że kiedyś też tak było w jej życiu… Dziś niestety już nie… Nagle szepnęła mężowi na ucho: ty także mógłbyś to czasem zrobić!”. Mąż lekko przestraszony i oburzony odpowiedział: „co ci przyszło do głowy, ja jej przecież zupełnie nie znam…!!!”.
Tak sobie myślę, że wielu z nas w tym czasie Wigilii i Bożego Narodzenia nie czeka na okruszynę chleba, lecz na okruszynę serca i miłości. Tego zwykłego znaku – symbolicznego “pocałunku w rękę” – wyrażającego miłość do drugiej osoby. A patrząc szerzej: odkrywania tego co może kiedyś było czymś normalnym, a dziś poszło w zapomnienie. Bardzo często powszedniość i codzienność dni, grzebie w nas dobre gesty życzliwości. Stają się one tak dalekie od praktykowania, że z biegiem czasu jakby nikną gdzieś w oddali. Dlatego te życzenia przy “wigilijnym stole” powinny przypominać to, co w naszym życiu najbardziej kochamy, cenimy i szanujemy.
Istnieje wiele bajek, w których człowiek ma możliwość przedstawienia swoich życzeń. Najczęściej są to trzy dowolne życzenia. Nie jest wcale łatwy wybór życzeń, które miałyby człowiekowi pomóc. Czasem ma ich tak wiele, że nie wie, od którego powinien zacząć. Potem gubi się w swoich życzeniach. W pewnej bajce mężczyzna życzył sobie lepszej pogody, chciał, żeby już nigdy więcej deszcz nie padał. Jednak spostrzegł, że wtedy nic nie urośnie. Więc prosił, by padało tylko nocą. Ale na to uskarżał się nocny stróż. W końcu człowiek ów chciał, by było tak jak dawniej. Jego trzy życzenia spełzły na niczym…
Dziś warto zapytać się siebie samych: Czego właściwie sobie życzymy? Czego potrzebujemy? Do czego dążymy, co chcemy osiągnąć? Przystając na wszystkie nasze życzenia, odkrywamy, że tak naprawdę to powinniśmy być wdzięczni za życie, które nam podarował Bóg. W życzeniach tkwi przeczucie, że powinniśmy nas i nasz świat stworzyć na nowo. Ale jednocześnie odczuwamy, że ten świat, że nasze życie wcale nie jest takie złe, jak je sobie często przedstawiamy. Mimo że pojawia się łza.
Przed kilku godzinami z opłatkiem w ręku podchodziliśmy do tych, których kochamy, by im złożyć życzenia. Składaliśmy życzenia też tym, którzy są bliscy naszemu sercu: rodzicom, rodzeństwu, współmałżonkom, dzieciom, przyjaciołom, znajomym, tym którzy są od nas dziś daleko. Ja dziś też dzwoniłem do moich rodziców, brata, aby złożyć im życzenia. Akurat u nich była Wigilia. Parę lat temu rozmawiałem też z moją babcią właśnie w dniu Wigilii, która po kilku wymianach zdań powiedziała mi: „Wiesz, trzymam w tym momencie w ręku opłatek, chce złożyć Ci życzenia. Tak dawno ciebie nie widziałam, to przecież prawie trzy lata, dlatego chociaż tak będę mogła być z Tobą, złożyć życzenia i wspomnieć te chwile, które już za nami…”. Dziś już nie złożę jej życzeń, bo zmarła w 2008 roku.
I myślę, że wielu z Was, podobnie jak i ja, dzwoniliście dziś do Polski. Wielu z Was miało zapewne łzy w oczach, kiedy wypowiadaliście sobie słowa życzeń, otuchy. W tych słowach zapewne był żal i ból, że tych dni nie możecie spędzić razem. Wtedy przypomina mi się wiersz Stefana Garczyńskiego, uczestnika powstania listopadowego, który zawarł takie słowa w wierszu, który ma tytuł: „List od matki”.
„Piszę ci synku list z daleka,
z domu, na szybach śnieżne łyskają płatki,
wspominam dawne dni i po kryjomu płaczę.
Ty synku zrozumiesz łzy matki. Jest już choinka.
Zaraz u stoła siądziem jak dawniej,
Z siostrzyczkami trzema, a razem z nami myśl niewesoła,
Że ciebie synku wśród nas nie ma.
Ty tam samiutki w odległej gdzieś stronie,
Jak my liczysz mijające chwile,
Jak ci gwiazda w wieczór zapłonie,
Kto ci świąteczną przyodzi wigilią.
Myśmy się dzisiaj za ciebie modliły
A ja nad listem, widzisz płaczę,
Myśl o nas synku, wspomnij przy wieczerzy.
Te trudne przeżycia są udziałem wielu, którzy zdecydowaliście się, lub zostali zmuszeni do opuszczenia ojczystego kraju. Czytając te smutne słowa, chciałby zwrócić uwagę na to, jak cenne są polskie tradycje bożonarodzeniowe oraz więzi rodzinne i przyjacielskie. Dopiero ich brak uświadamia nam, jak wiele one dla nas znaczą. Jest za co dziękować i jest czym się cieszyć, gdy możemy te tradycję pielęgnować w gronie rodziny i przyjaciół. Ale nawet, gdy zabraknie nam rodziny i przyjaciół, z którymi możemy obchodzić święta w oprawie polskiej tradycji, możemy odnaleźć radość, bo te święta mają o wiele głębszy wymiar. Orędzie radości tych świąt jest skierowane do wszystkich. Pisze o tym Zdzisława Kunstman w wierszu: „W dzień Bożego Narodzenia”.
„Pamiętaj będą
ludzie smutni, opuszczeni,
niepotrzebni nikomu –
nikt z nimi słowa nie zamieni
nie zaprosi do swego domu.
Weź do ręki biały opłatek,
Choćbyś nie miał go z kim dzielić
-i życz szczęścia całemu światu;
niech się wszystkie serca rozweselą!…”
Za chwilę sam Bóg z tym samym opłatkiem, pobłogosławionym, uświęconym, konsekrowanym podejdzie do nas, by się z nami podzielić i złożyć życzenia. Czego Chrystus nam życzy? Byśmy dostrzegli i przeżyli Jego niepojętą miłość, która kiedyś skłoniła Go do ukrycia się w osobie bezradnego dziecięcia, a dziś pod postacią okruszyny chleba, oraz byśmy równie łatwo, jak wigilijnym opłatkiem, dzielili się z braćmi, sercem i miłością. Potrafili także przypomnieć sobie te gesty, które przecież znamy, ale w szarej codzienności giną pod płaszczykiem rutyny zapomnienia.
Kilkanaście lat temu ekipa nurków wodnych zajmująca się poszukiwaniem zatopionych statków, odnalazła u brzegów Irlandii zatopiony 400 lat wcześniej hiszpański galeon, statek jej wysokości króla wtedy panującego nie tylko na lądach, ale i na wodzie. Spośród licznych cennych rzeczy znalezionych na tym zatopionym okręcie, największe wrażenie zrobiła na poszukiwaczach złota męska ślubna obrączka. Na zewnętrznym obwodzie tej obrączki wygrawerowane było serce na dłoni. Pod tym rysunkiem umieszczone były słowa: “Nic więcej nie mogę Ci ofiarować…”.
Dziś właśnie te słowa mówi do nas Bóg: “Nic więcej nie mogę Ci ofiarować…”. Te słowa są dla nas ludzi wyzwaniem. Dzisiejsza noc, to noc miłości, którą to miłość Bóg kieruje do człowieka. Dlatego też, ten człowiek nie może stać obojętne i z zamkniętym sercem, nieczułym na wołanie drugiego człowieka, bez względu na to, co i kiedy zrobił w swoim życiu. Wielu z nas może się cieszyć tym właśnie dniem i wspólnie spędzić wigilijną noc.
Pamiętajmy jednak również o tych, u których tak nie było i nie jest. Wielu ludzi w dzisiejszą noc przeżywa ból, cierpienie, osamotnienie, bezsennsowność egzystencji, czasem również i gniew. Pamiętajmy w modlitwie o tych, którzy są od nas daleko, a z którymi może dziś już rozmawialiśmy tylko przez telefon, składając im życzenia, bo nie mogliśmy tego zrobić stając przed tą osobą twarzą w twarz.
Pamiętajmy o ludziach samotnych, chorych, zrozpaczonych; ludziach w szpitalach, w więzieniach, daleko od społeczeństwa; ludziach, którzy muszą dziś pracować, aby inni mogli zasiąść do stołu. To jedno wolne wigilijne miejsce przy stole wigilijnym, jak nakazuje nasza tradycja, jest z myślą o nich. I oby nie było tak, jak w tym opowiadaniu: Wieczór wigilijny. Cała rodzina gotowa, stół zastawiony, czekają tylko na pierwszą gwiazdkę. Oczywiście, przy stole zostawiono jedno dodatkowe, puste miejsce. Nagle rozlega się pukanie do drzwi. – Kto tam? – pyta ojciec. – Strudzony wędrowiec, czy jest dla mnie miejsce? – Jest. – A mogę skorzystać? – Nie. – Ale dlaczego? – Bo tradycyjnie musi być puste…
W tę dzisiejszą noc spróbujmy zapamiętać te słowa, które są jednocześnie życzeniem, a które składaliśmy sobie, po to, aby były one wprowadzone w codzienne życie przez ten najbliższy rok. Aby było istotnym dodatkiem do codziennych często szarych dni. Chrystus mówi: “Przykazanie nowe daje wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak ja was umiłowałem”. Te słowa, które kierowaliście do siebie, niech dają wam na co dzień: wiarę, nadzieje i miłość. Tego życzę ja wam wszystkim, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, bo On was pokrzepi i da wam nowego ducha, który nada nową jakość waszemu życiu.
„Zwiastuję wam dziś radość wielką: narodził się wam Zbawiciel. Chrystus Pan”.
Łk 2, 1-14
W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz.
Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.
W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoim stadem. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: «Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu; dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie». I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: «Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania».